poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 7



Przez cały czas dziewczyna nie mogła uwierzyć, że jest świadkiem własnego snu. To było niewiarygodne. Stała jak wryta i przyglądała się dziecku, które wracało do swojego domu. Głośno przełknęła ślinę i wróciła do salonu. Usiadła na kanapie, będąc w ciągłym szoku. Do tej pory nie przeżyła takiej sytuacji. Jej głowę zaprzątało tysiące myśli. W końcu wzięła do ręki laptopa, w celu znalezienia jakichkolwiek informacji na temat proroczych wizji. Wpadła na kilka stron, które uświadomiły jej, że nie ma dokładnego wytłumaczenia takich snów. Zastanawiała się czy to nie jest jakiś znak, czy ta wizja czegoś nie oznacza, a może to był jakiś przekaz. Niespodziewanie do mieszkania powrócił Thomas.
- Hej. Już wróciłem. - krzyknął, wieszając bluzę na wieszaku w przedpokoju.
- Cześć, Thomi. Szybko dziś skończyłeś. - zamknęła stronę, którą do tej pory odwiedzała.
- Normalnie, przecież jest już druga. - usiadł obok niej.
- A rzeczywiście. Przysnęłam sobie i czas mi szybko minął.
- Sylwuś, jak się dzisiaj czujesz? - przytulił ją, obejmując ramieniem.
- O wiele lepiej. Te krwotoki to tylko zwykłe zmęczenie nic więcej.
- Ale i tak musimy iść do lekarza. - upierał się
- Thomi, ale ja już będę o siebie dbać. Przyrzekam.
- Ok, ale jeszcze raz taka sytuacja się powtórzy, to nie będę patrzył czy jest noc, czy dzień tylko od razu zabiorę cię do szpitala. -  powiedział z poważną miną.
- Dobra, zrozumiałam. Kocham cię za to, że się tak o mnie troszczysz. - objęła go coraz mocniej.
- Ja ciebie też i dlatego się o ciebie martwię.
- Wracam już do domu, bo pewnie tatuś się stęsknił. - wstała i wzięła torbę z rzeczami.
- Odprowadzę cię. - złapał ją za rękę.
Przyjaciele doszli pod dom dziewczyny, gdzie po kilku minutach się pożegnali. Sylwia przywitała się z ojcem i poszła na górę do swojego pokoju. Rozpakowała rzeczy z torby oraz podłączyła rozładowany telefon do kontaktu. Miała trzy nieodebrane połączenia. Jedno od mamy, a dwa kolejne od nieznanego jej numeru. Postanowiła, że poczeka, aż ten ktoś zadzwoni jeszcze raz. Włączyła muzykę na full i zaczęła tańczyć. Taniec sprawiał, że zapominała o wszystkich problemach i przykrościach, a w dodatku wywoływał w niej radosne emocje. Piętnaście minut później usłyszała jak dzwoni jej telefon. To był ten sam numer co wcześniej. Po dwóch sygnałach, zdecydowała, że odbierze.

- Halo? 
- Hej Sylwia. Tu Marco Reus. Dzwonię, bo przemyślałem sprawę z twoim zaproszeniem.
- Aha. To ty! Mogłam się domyśleć.
- Miło cię słyszeć. Przyjadę w sobotę, a i wezmę z sobą kolegę z drużyny.
- Świetnie, bardzo się cieszę.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też, a więc do soboty. Zadzwonię do ciebie to się jeszcze zmówimy.
- Ok. Do soboty. Pa.
- Cześć.

Dziewczyna rozłączyła się jako pierwsza. Położyła komórkę na stół, a sama usiadła na łóżko. Swoje myśli skupiła nad popołudniowym snem. Ostatecznie postanowiła nad tym nie rozmyślać. Uznała, że to musi być jednorazowy przypadek. Jednak gdy przypominała sobie tą małą dziewczynkę, ten samochód. Jej ciało przeszywał nieogarnięty dreszcz. Bała się, że te wizje, mogą się powtórzyć...




***

Camilla po wejściu do klubu nareszcie uzyskała to, co od paru lat ją niszczy. Głód narkotykowy strasznie się domagał, aby w końcu go zaspokoić. Szef lokalu był najlepszym i najbogatszym dilerem w mieście. Camilla to jego stała klientka, jednak nie zawsze płaci za wzięty towar. Ma już u niego pokaźną sumę długu na procent, a on stale rośnie. Łysy chłopak, który ją tu przyprowadził to Daniel. Tak naprawdę, to on pierwszy raz namówił dziewczynę, aby zażyła narkotyki. Omotał sobie ją wokół palca. Niejednokrotnie zdradzała Marco i to właśnie z nim. Gdyby dziecko Camilli się urodziło, to on byłby biologicznym ojcem. Oboje nie chcieli, aby zaszła w ciążę, ale niestety nie wszystko wyszło po ich myśli. Kiedy się dowiedział zaczął bić Camillę, a ona chwilowo chciała od niego uciec. Długo nie wytrzymała, bo minęło zaledwie dwa dni, a ona już dzwoniła, aby umówić się z nim na spotkanie. Dziewczyna była uzależniona nie tylko od narkotyków, ale i od Daniela. Ich romans można uznać za bardzo płomienny. Chłopak dawał jej spełnienie pod każdym względem.
- To co wracamy do mnie. - odezwał się Daniel, kiedy wyszli z klubu.
- Zabieraj mnie, gdzie chcesz. - krzyknęła pobudzona dziewczyna.
- Mam na ciebie straszną ochotę. Stęskniłem się za naszymi pieszczotami. - musnął ustami jej ucho.
- Dam ci wszystko czego zechcesz. - obdarowała go dzikim spojrzeniem.
- Wsiadaj. Pomyślimy co możemy z tym zrobić. - otworzył jej drzwi do samochodu.
- Całą kasę wydajesz na swoje zabawki, a potem nie masz na działki. - westchnęła, siedząc w aucie.
- Po to jest twój były - uśmiechnął się szyderczo.
- Tak, tak on jest zastrzykiem gotówki, ale to ja muszę o to zabiegać.
- Nie dąsaj się. Nie długo zrobimy interes życia...

***

Minął już cały tydzień, czyli dzisiaj ognisko, na które tak długo wyczekiwali Marco i Sylwia. Wszystkie szczegóły dogłębnie umówili wcześniej. Zdecydowali, że przenocują w namiotach. Oprócz nich zjawią się: Thomas, Matthias, Oskar i kumpel Marco - Roman. Dziewczyna zmówiła się z Marco, że na miejsce pojadą razem. Punktualnie o szesnastej chłopak zjawił się przed domem Sylwii. Nastolatka postawiła na luźny styl, w końcu to nie dyskoteka, a zwykłe ognisko. Wiedziała, że wieczorem będą kąsać komary i może się ochłodzić, dlatego ubrała się cieplej. Nie było dziś zbytniego upału, a więc przegrzanie jej nie grozi.
Zrobiła delikatny makijaż, a włosy rozpuściła. Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi, natychmiast zbiegła ze schodów, aby je otworzyć.
- Marco! Cieszę się, że cię widzę. Wejdź proszę. - cmoknęła go w policzek i zaprosiła do środka.
- Nareszcie się widzimy. Ten tydzień okropnie mi się dłużył. - przysiadł na krześle.
Porozmawiali chwilę po czym chłopak spakował jej rzeczy do samochodu. Dziewczyna zapoznała kolegę Marco, Romana, który czekał na nich w wozie. Sylwia pozamykała dom i ruszyli w drogę.  
- Sylwia daleko to jeszcze? - zapytał Marco.
- Chyba nie. Szczerze to nie byłam tu dwa lata i mało pamiętam. - oznajmiła z nietęgą miną.
- Aha. To może włączę nawigację, bo zaraz się zgubimy. 
- Oby ten GPS nie wywiózł nas w pole. - zaśmiał się Roman.
- O! To chyba ta dróżka. Pamiętam ją. - wskazała drogę palcem.
Chłopak wjechał w szosę, gdzie kazała mu Sylwia. Jednak się pomyliła, bo na końcu drogi zauważyli znak ślepej uliczki. Kolejny kierunek okazał się tak zgubny jak pierwszy. Zrezygnowana dziewczyna zadzwoniła do przyjaciela.

- Hej, Thomi. Jesteście już na miejscu?
- Sylwia? Gdzie wy jesteście? Czekamy tu na was ponad godzinę.
- Właśnie o to chodzi, że zabłądziliśmy i nie wiemy, gdzie jesteśmy.
- Och wy tłumoki. Zaraz po was wyjadę, tylko opisz wasze położenie.
- Jak to można opisać? Wszędzie są drzewa i tylko to, ale wjechaliśmy w trzeci wjazd od ulicy.
- Zaraz przyjadę. Nigdzie się nie ruszajcie.
- Ok. Czekamy.

Chłopak wsiadł do samochodu i ruszył na pomoc zaginionym. Oczywiście miał przy tym niezły obaw, żeby zgubić się na tak prostej drodze. W niecałe dziesięć minut znalazł zguby. 
- Nietrudno było was znaleźć. - zarechotał rozbawiony Thomas.
- Ta cała nawigacja Marco wywiozła nas na manowce. - tłumaczył się Roman.
- I trochę w tym wina Sylwii. Wszystkie dróżki były dla niej znajome. - szturchnął ją Marco.
- Dobra, przestańcie się ze mnie nabijać. Może w końcu was sobie przedstawię. - udała obrażoną.
- Ja jestem Marco, a to mój kumpel Roman. - podali sobie rękę. - A ty zapewne jesteś Thomas.
- Tak to ja. Miło was poznać. Może jedźmy już na miejsce, bo chłopaki rozpalają ognisko, a i piwko się chłodzi. - poruszał brwiami przyjaciel dziewczyny.
- Wam to tylko jedno w głowie. - wsiadła do samochodu, oburzona Sylwia.
- No przepraszam, ale ja nie piję. - wyznał Marco, przekręcając kluczyk od stacyjki.
Wreszcie dojechali tam, gdzie powinnni. Widoki były zaskakujące, na wprost dostrzegli szmaragdowe jezioro, a tuż za nimi las pełen liściastych drzew. Wszyscy zabrali się do wyznaczonych nawzajem zadań. Oskar i Matthias rozpalili ognisko, reszta mężczyzn rozbiła namioty, a Sylwia przygotowała jedzenie. Pogoda zwiastowała cudowną i przede wszystkim ciepłą noc. Atmosfera była świetna, chłopaki od razu znaleźli sobie wspólny temat jakim jest piłka nożna. Dziewczyna ku ich zaskoczeniu także brała udział w ich jakże ważnej pogadance. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a niebo zaczęło się nieco ściemniać. Nagle usłyszeli dźwięk nadjeżdżającego skutera. Nikt nie miał pojęcia kto to może być.
Kiedy kierowca zdjął kask, okazało się, że to Felix.
- Cześć wam. Widzę, że kroi się niezła uczta. - usiadł przy Oskarze, wpatrując się w Sylwię.
- Thomas! Co on tu robi? Chyba go nie zaprosiłeś? - wstała wściekła dziewczyna.
- Nie denerwuj się kochanie. Przyjechałem tylko porozmawiać. - chciał podejść do niej.
- Zostaw mnie w spokoju, cholerny alkoholiku. - wywrzeszczała mu w twarz i nie patrząc na wszystkich, wbiegła do lasu.
- Skąd wiedziałeś, gdzie my jesteśmy? - spytał zdziwony Thomas. - Mówiłem ci, żebyś się od niej odczepił.
- Stary wyluzuj. Oskar mi powiedział, że tu będziecie, ale jeśli nie odpowiada wam moje towarzystwo, to jadę. - wsiadł na skuter i bez słowa odjechał.
- Po co mu gadałeś, że tu jesteśmy? - zapytał wzburzony Thomas.
- Chciał iść ze mną na piwo, więc mu powiedziałem, że jestem zajęty.
- Sorry, że się wtrącam, ale kim on był? - zadał pytanie zdezorientowny Marco.
- Felix to były chłopak Sylwii. Zerwała z nim, bo cały czas przesadzał z alkoholem. - odpowiedział Matthias.
- Przesadzał to mało powiedziane. - wtrącił się Oskar.
- Pójdę jej poszukać, bo długo nie wraca. - podniósł się zmartwiony Thomas.
- Ja do niej pójdę. - odparł Marco.
- Ok, tylko uważaj to jest bardzo wrażliwa i uczuciowa dziewczyna. - wyznał Thomas, wracając na miejsce.
 W tym samym czasie zagubiona dziewczyna błąkała się po ciemnym lesie. Zaszła tak daleko, że nie mogła odnaleźć drogi powrotnej. Krzyczała, ale jej głosy były daremne, nikt jej nie usłyszał. Była tak wściekła, że nie patrzyła, gdzie biegnie.
Zrezygnowana oparła się o drzewo, podkulając nogi. Do jej oczu napływały gorzkie łzy, ogarnęła ją wielka rozpacz. Jej ból momentalnie zamienił się w strach. Zrozumiała, że w tym lesie jest zupełnie sama. Co chwila dochodziły do niej pohukiwania sowy, albo innych przerażających zwierząt. Nawet nie była świadoma jak daleko się oddaliła, wiedziała jednak, że nie jest to bliska odległość.
Schowała głowę w ramionach, a jej ciało niemiłosiernie dygotało.
Przypomniała sobie najstraszniejsze horrory, które wcześniej uwielbiała oglądać, co jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Wtedy usłyszała kroki, które z biegiem czasu stawały się coraz głośniejsze. Jej panika była nie do opanowania. Nie można opisać grozy, która ją w tej chwili ogarnęła. Serce podchodziło jej do gardła, a myślami wmawiała sobie, że to tylko sen. Niestety to była rzeczywistość, wszystko to działo się naprawdę. Uświadomiła sobie, że ktoś jest już metr od niej, w końcu nie wytrzymała tego napięcia i zaczęła przeraźliwie krzyczeć.
- AAAAAAaaaaaaaaaa!!!!!







Przepraszam, że tak skończyłam, ale w którymś momencie musiałam, a i tak rozdział wyszedł długi. W końcu zaczynam się wkręcać i mam już wiele pomysłów co do tego opowiadania. Jestem wdzięczna za wszystkie komentarze, one naprawdę motywują i "dają kopa" do dalszego pisania. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Jeżeli czytacie, zostawcie komentarz. Kolejny postaram się dodać w czwartek. Pozdrawiam, Sylwia :*

20 komentarzy:

  1. Łooo, ale super rozdział ;)
    Tymczasem chwila grozy.. Nie strasz mnie tak ;d
    Ciekawe kto to? Krwiożercze zombie, czy Marco :D
    Czekam na następny;**
    Pozdrawiam, Juliana. <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Mam nadzieję, że to Marco idzie a nie jakiś psychopata :P
    Już nie mogę doczekać się następnego :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział.
    Mam nadzieję że to Marco a nie jakiś bandyta.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział! :*
    Mam nadzieję, że Marco odnajdzie Sylwię :D
    Ciekawe kto tam był, bo tak krzyczała ;)
    Czekam na nowy.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :)
    Żeby to tylko nie był jakiś pedofil lub coś :P
    Nie mogę się doczekać nexta :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego w takim momencie przerwałaś ?!
    Myślę, że teraz Marco troszkę się domyśli, że to ta sama Sylwia, z którą pisał na czacie :D
    Rozdział jest mega !
    Pozytywnie mnie zaskoczyłaś ;)
    Czekam na nn ;*

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że to po prostu Marco ją odnalazł! Niech nic się jej nie stanie złego, błagam... -.-
    W takim momencie urwać, noo...
    Wspaniały rozdział jak zawsze ;) Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ciepło ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że to Marco.
    Rozdział cudowny <3
    Czekam na nn z niecierpliwością! <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział jak zawsze <3
    Czekam na nn ;3
    Pozdrawiam ;*
    PS. U mnie nowy rozdział http://julka-i-gotzeus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. coraz bardziej się wciągam w Twojego bloga!
    w tego pierwszego to już dawno:)
    ciekawa jestem, co dalej!:)

    pozdrawiam!:)
    zapraszam do siebie, bo dzisiaj będzie nowy rozdział:
    http://i-just-want-to-learn-to-love-again.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Oby jej w tym lesie nic nie zjadło ;D
    Myślę, że te kroki to są Marco ;p
    Rozdział świetny ;)
    Pozdrawiam - Nikola :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział. Super, że Marco jest jednym z głównych bohaterów. Mam pytanie kto odgrywa rolę głównej bohaterki? Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nazywa się Emily Rudd, jak sądzę jest Amerykanką. W moim opowiadaniu odmłodzona :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wydaje mi się że to Reus :D
    Szkoda że zakończyłaś w takim momencie..
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. A zapowiadał się tak miły i przyjemny wyjazd : D Mam nadzieję, że to tylko Marco a jej nie stanie się nic złego. Zakończyłaś w najlepszym momencie, czekam na czwartek i kolejny rozdział, chociaż nie obrażę się, jeśli coś pojawi się wcześniej : ) Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  16. Świadkiem własnego snu? Nie, ja już tego nie ogarniam, za dużo jak na mój pusty łeb xD A myślałam, że ten wyjazd będzie jakiś miły, czy przyjemny. A jednak.. mam nadzieję, że nic nie stanie się w tym lesie.
    Buziaki i zapraszam do mni :*

    OdpowiedzUsuń
  17. a miało być tak miło ;p . czekam na kolejny i zapraszam na 2 rozdział : zapraszam na 2 rozdział : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nono, końcówka naprawdę dramatyczna i straszna! Ja nie wiem co bym zrobiła, gdybym była na miejscu Sylwii w tamtym momencie. Zapewne już dawno padłabym na zawał! Mam nadzieję, że to Marco a nie nikt inny! Buziaki i zapraszam do mnie ;*
    zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja bym chyba zawału dostała w tym lesie;)
    Pewnie to Marco:)
    Czekam na nn:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wreszcie znalazłam chwilę, aby przeczytać twoje opowiadanie :) Tutaj również siedziałam po nocach, aby wszystko po nadrabiać i naprawdę nie żałuję, bo bardzo fajnie mi się czytało.
    Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się pomysł połączenia Marco i Sylwii za pomocą czatu. To znaczy , mam nadzieję, że dzięki temu się połączą, a przede wszystkim rozpoznają, bo według mnie ta dwójka jest sobie wręcz pisana. Dobrze, że na siebie trafili ;)
    Podoba mi się postać głównej bohaterki. Jest bardzo delikatna, skromna i przyjacielska dla innych. Lubię takie przyjazne charakterki ^^
    Camilla jest paskudna! To tyle, co mogę o niej wywnioskować! Jest wredna i przebiegła, czyhając na litość Marco, przymila się, jest słodziutka, a kiedy ten się na chwile odwróci pokazuje różki, kradnąc i oszukując Sylwie - idiotka! Mam nadzieję, że Reus się opamięta i oprzytomnieje i nie będzie jej źródłem finansowym.
    Końcówka zabójcza!
    Mam nadzieję, że Sylwii nic się nie stanie i bohater Marco na białym koniu zjawi się w porę.
    To tyle co na tę chwilę mogę powiedzieć.
    Buziaczki! :**
    borussia-champions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń