środa, 31 lipca 2013

Rozdział 4


Zrozpaczony Marco dowiedział się, że dziewczyna poroniła, a wszystko, dlatego, że przedawkowała narkotyki. Jednak była to tylko jedna z przyczyn. Drugim powodem były liczne ślady pobicia na jej ciele. Marco nie wiedział co powiedzieć, lekarz patrzył na niego dziwnym wzrokiem. Chłopak od razu pomyślał o towarzystwie w jakim przebywała Camilla. Tylko ktoś z jej otoczenia mógł to zrobić. Lekarz nie pozwolił mu zobaczyć dziewczyny. Była w ciężkim stanie. Chłopak z bezsilności usiadł na krześle przed salą i spuścił wzrok na podłogę . Do głowy przychodziły mu różne myśli. Najbardziej przeżył śmierć nienarodzonego dziecka. Nie myślał wcześniej o nim, ale teraz sobie uświadomił, że Camilla zabiła coś co w niej żyło. Przecież one nie było niczemu winne. Wolałby, aby dziewczyna oddała maleństwo do domu dziecka, oby tylko istniało na tym świecie. Pomimo, że to nie było jego dziecko, byłby w stanie je nawet wychować. Nawet sam. Bardzo lubił małe dzieci. Jego siostra niedawno urodziła synka. Jest jego oczkiem w głowie. Niestety chłopak się otrząsnął. Uświadomił sobie, że tego dziecka już nie ma i nie będzie. Łzy napływały mu do oczu. Był wściekły na Camillę, że postąpiła w tak nieodpowiedzialny sposób. W pewnym momencie zaczął obwiniać sam siebie. Żałował, że tak zareagował na jej ciążę. Może gdyby starał się jej pomóc to dziecko by przeżyło. Po kilku godzinach mógł wejść do sali dziewczyny. Camilla była nieprzytomna. Marco spoglądał na jej twarz. Przypomniał sobie jak kiedyś bardzo ją kochał. Wtedy była zupełnie inna. Niestety ludzie się zmieniają. Siedział przy niej kilka godzin, za oknem już świtało. Oczy kleiły mu się do snu. W końcu usnął na krześle…
***

Kilka dni później…
Nareszcie po tak długim czasie, Sylwia wróciła do normalnego życia. Mówiąc to trzeba mieć na uwadze, że dziewczyna już nie płacze. Często się uśmiecha, wychodzi z domu i spotyka się z przyjaciółmi. W tych bolesnych momentach największe oparcie miała w swoim przyjacielu Thomasie.
On zawsze potrafił ją rozweselić. Jedynym powodem do smutku było to, że Marco do niej nie pisał.
Nawet nie był dostępny. Dziewczyna nie miała z nim kontaktu. W każdy wieczór wchodziła na czat z myślą, że trafi na Marco. Niestety tak się nie stało, ale obiecała sobie, że nie odpuści. Będzie próbować do skutku. Tata pozwolił jej przez kilka dni nocować u Thomasa. Była z tego powody przeszczęśliwa. Leżała właśnie w pokoju obok sypialni przyjaciela. Nagle wszedł bez pukania i cieszył się z niewiadomego powodu.
- Co się stało? – zapytała zaspanym głosem.
- Mam dobrą wiadomość, właśnie dostałem propozycję zagrania koncertu w Düsseldorfie.
Zgodziłem się. Chcesz jechać ze mną?
- Jeszcze pytasz. Oczywiście, że chcę. – rzuciła mu się na szyję.
- To świetnie. Wiedziałem, że się zgodzisz. – cmoknął mnie w policzek.
- A kiedy jest ten koncert? – zapytałam.
- Jutro, a więc wcześniej rano musimy wyjechać.
- Już jutro! A w co ja się ubiorę! Czy ja zdążę się wyszykować?
- Ty zawsze ten sam problem. Chciałbym mieć takie kłopoty jak ty.
- I kto to mówi. Ten co przed lustrem spędza pół dnia. – zaśmiała się.
- Teraz to przesadziłaś. – zaczął ją łaskotać.
- Dobra, tylko żartowałam. – broniła się.
- To ty się szykuj. Ja pakuję sprzęt, dzwonię do chłopaków i ruszamy w trasę.
- Tak jest panie Kranz. – zaśmiała się.
- Wiesz Sylwuś, że cię kocham? – przytulił się do niej.
- Wiem Thomi, ja ciebie też kocham. Ale dosyć tych czułości, bo w końcu nigdy się nie wybierzemy.
- Ok. Już idę. – machnął ręką i wyszedł.
Sylwia zaczęła pakować się do wyjazdu. Uwielbiała jeździć na koncerty z Thomasem. Chłopak świetnie śpiewa, ma talent. Dziewczyna kocha go jak rodzonego brata, a on ją jak siostrę. Nie mogą bez siebie wytrzymać dłużej niż dwóch dni. Jedynie po ostatniej sprzeczce ich rozstanie trwało więcej. Nigdy im się to nie zdarzało, ale to była tylko różnica zdań. Sylwia szykując się znalazła zdjęcia z dzieciństwa. Kiedy Thomi był jej sąsiadem. Oglądała je, a gdy już skończyła, wróciła do pakowania ubrań.
***

Tego samego dnia w Moenchengladbach, Marco Reus zakończył trening. Camilla po wielu namowach swojego byłego chłopaka zgodziła się na odwyk. Ostatnie dni nie były dla niego najlepsze. Całymi wieczorami włóczył się po mieście w niewiadomych celach. Miał już jechać do domu, ale ktoś zapukał w szybę jego auta. Otworzył okno i okazało się, że to był Roman Neustädter, jego nowy kolega z drużyny.
- Marco już myślałem, że mi uciekniesz. Zapomniałem ci powiedzieć, bo jutro wybieramy się z chłopakami na koncert do Düsseldorfu. Może chciałbyś pojechać z nami?
- W sumie czemu nie. Świetny pomysł. Treningu jutro nie ma. Można zabalować.
- Czyli się zgadzasz. Nie pożałujesz. Zadzwonię dzisiaj do ciebie. Opowiem ci o szczegółach.
- Spoko. Może być fajnie. To pa.
- Cześć. Do jutra. – podał mu rękę i odszedł.
Wrócił do swojego mieszkania i jak zwykle się nudził. Miał nadzieję, że w niedługim czasie jego życie się zmieni, bo jak na razie męczyła go ta wieczna rutyna.
***

Bus, którym chłopaki jeździli w trasę był zapakowany. Wyjechali późnym wieczorem, robiąc wiele postojów. Sylwia przespała całą drogę. Obudziła się, kiedy byli już na miejscu. Dokładniej to śpiew perkusisty nie dał jej dłużej spać. A tak na marginesie członkami zespołu są jeszcze perkusista Oskar i gitarzysta Matthias. Obaj w wieku jej przyjaciela wokalisty. Swój band założyli dwa lata temu. Najczęściej koncertują z utworami rockowymi. „FREIHEIT” to nazwa ich zespołu.
- Oskar przestań, bo zaraz ci coś zrobię. – wydarła się na niego.
- Przecież ja mam taki piękny głos. – zrobił smutną i niewinną minkę.
- Może i dobrze grasz na perkusji, ale śpiew lepiej zostaw Thomiemu. – wypięła mu język.
- Obrażam się na ciebie. Ja mam przecież anielski głos.
- Tak, aż myszy się z samochodu wyniosły. Nie mogły już tego dłużej słuchać – zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. Nie doceniasz mojego talentu. – i znów zaczął sobie nucić.
- Matt powiedz mu, żeby zrobił coś dla muzyki i przestał śpiewać. Błagam będę ci wdzięczna do końca życia. – klęczała przed nim na kolanach.
- Zaraz go trzepnę, to się opamięta. - podszedł do niego i popsuł mu jego ślicznie ułożoną fryzurkę.
- O nie stary. Teraz to przegiąłeś. Wiesz ile ja ją układałem. Wszystko na marne. – udawał, że płacze.
- Naprawdę. Nie płacz, ale sam jesteś sobie winien. Wiesz, że twój głos nigdy nie zachwycał. To czemu od rana nas tym katujesz? – zapytał Matt, łapiąc się za głowę.
- Może w Polsce nagrałbyś płytę, ale chyba w zespole disco polo. - powiedziała.
- Disco polo! Co to jest? – zdziwił się Oskar i Matthias.
- Może kiedyś wam puszczę, albo zrobimy sobie karaoke party. Będzie niezły ubaw. Wtedy Oskar będziesz miał szansę się wykazać. Obiecuję ci. – miała zaciesz jak nigdy.
- Ok. To już mamy imprezkę załatwioną. – ucieszył się Oskar.
- Thomi tylko ty wiesz o co mi chodzi? – złapała szatyna za ramię.
- Tak. Oskar to będzie przyszła gwiazda disco polo. – pocałował ją w policzek.
- Albo mam pomysł. Następnym razem biorę stopery do uszu. Idealne wyjście. – ucieszyła się, a w chwilę potem jej plan poparli Thomas i Matt.
- To może później o tym pogadamy, a teraz poszlibyśmy przespać się do jakiegoś hotelu. – oznajmił obrażony Oskar.
- Masz rację. Zaraz tu padnę, a za dwanaście godzin koncert. – poparł Oskara, Thomas.
- Znalazłem wcześniej w internecie adres hotelu. Powinien być tu gdzieś niedaleko. – powiedział wpatrzony w ekran laptopa Matt.
- To jest duże miasto na pewno coś się znajdzie. – odparł Thomas i włączył silnik busa.
- Krążymy już tu dziesięć minut i nic. – powiedziała zrezygnowana Sylwia.
- Spokojnie Sylwuś. O w końcu. Ten chyba może być. – nie czekał na odpowiedź pasażerów, tylko zaparkował przed hotelem.
Wzięli swoje rzeczy i udali się do środka. Okazało się, że są tylko wolne dwa pokoje, bo reszta zarezerwowana jest dla jakiejś wycieczki. Byli tak wykończeni, że przystali na tą ofertę. Oczywiście postanowili, że Sylwia będzie w pokoju z Thomasem, a Oskar z Matthiasem. Matt nie był z tego powodu zachwycony. Bał się, że Oskar znowu będzie śpiewać. Nie spytali recepcjonistki, czy są oddzielne łóżka, a jak się okazało w pokojach były jedne łóżka małżeńskie. Sylwii i Thomasowi to nie przeszkadzało wiele razy spali w jednym łóżku, ale oczywiście do niczego nie dochodziło jak można sobie pomyśleć. Gorzej było z Mattem i Oskarem. Byli zszokowani tą sytuacją. Jednak ich zmęczenie wzięło górę. Odświeżyli się i usnęli w jednym łóżku. 

***

Marco ze względu na brak treningu o wczesnej porze i w ogóle w dzisiejszym dniu, postanowił sobie dłużej pospać. Gdy się obudził było już grubo po dwunastej. Aż tak długo nie zamierzał spać. Za trzy godziny przyjeżdżają po niego kumple z klubu. Wstał i natychmiast popędził w stronę łazienki. Z tego pośpiechu zamiast zimnej wody, włączył sobie gorąco. Nie było to dla niego przyjemne uczucie. Kiedy skończył, owinął się ręcznikiem i odwiedził swoją kuchnię. Przyrządził sobie jajecznicę z pomidorami, a do picia kawę z mlekiem. Musiał w końcu oprzytomnieć. Po zjedzeniu i krótkim zmywaniu naczyń udał się do swojej sypialni. Do przyjazdu Romana została już godzina. Ubrał się i zszedł na dół obejrzeć telewizję. Godzinę później usłyszał klakson samochodu. To był Neustädter. Chłopak zamknął dom i wsiadł do auta kolegi. Chwilę potem odjechali…

***

Jako pierwsza z długiej drzemki, o ile to można tak nazwać wybudziła się Sylwia. Thomas smacznie spał tuląc dziewczynę. Oczywiście jak zawsze podczas snu miał na twarzy banana. Dziewczynę bardzo rozczulił jego widok. Uwolniła się z uścisków przyjaciela i podeszła do stolika po telefon. Chciała zobaczyć, która jest godzina. Ten widok ją przeraził i zaczęła panikować.
- Fuck! Thomas wstawaj! Natychmiast! Jest już piąta! – krzyczała na śpiącego chłopaka.
- Sylwuś nie żartuj. Wiem, że mnie oszukujesz, tylko po to, żebym wstał. – nic sobie nie zrobił z jej wrzasków.
- Nie wierzysz! To sobie popatrz. – pokazała mu godzinę w telefonie.
- Co!!! Przecież my nie zdążymy! Za trzy godziny wychodzimy na scenę! – darł się głośniej od dziewczyny.
- Dobra bez paniki! Ty idź pod prysznic. Ja idę obudzić chłopaków, bo zapewne te śpiochy jeszcze chrapią. – podreptała do ich pokoju.
Kiedy otworzyła ich drzwi myślała, że wybuchnie śmiechem. Zobaczyła Oskara leżącego na podłodze. Cóż za biedak. Musiał mieć twardy sen, skoro się nie obudził po tym upadku. Winowajcą tego widoku był zapewne Matthias, który leżał na samej krawędzi łóżka. Dziewczyna nie chciała wiedzieć, co wcześniej działo się na ich łożu. Chwilę popatrzyła na nich, aż w końcu przypomniała sobie po co tu przyszła.
- Ej chłopaki wstawać! Za trzy godziny koncert! – wrzasnęła jak najgłośniej i ściągnęła kołdrę z Matta.
- Już wstaję. Tylko nie krzycz! – odparł Matt.
- Ty serio mówisz. Jest już tak późno. Czemu nas nie obudziłaś wcześniej? – odpowiedział Oskar, wstając z podłogi.
- Bo matoły, sama dopiero wstałam! Idę się ubrać. Za godzinę macie być gotowi. – wyszła.
- A tak właściwie czemu ja spałem na podłodze? Wszystko mnie boli. – spytał łapiąc się za kark i placy zdziwiony Oskar.
- Wiesz, że nie wiem, później nad tym pomyślimy. – odparł Matt.
- To ty mnie zwaliłeś z łóżka grubasie. – uświadomił sobie zły Oskar.
- Ja grubas? Ja? Nie będę ci teraz wypominał twoich nocnych spotkań z lodówką. – śmiał się z niego Matt.
- Dobra ja idę coś zjeść, bo jestem przez ciebie głodny. Wkurzyłeś mnie. – rzekł Oskar.
- A nie mówiłem. Tylko się nie przejedz, bo cię będzie brzuszek bolał. – rzucił mu na odchodne Matt.
Do występu chłopaków zostały dwie godziny. Thomas był już przygotowany. Siedział na łóżku i cały czas przyglądał się dziewczynie. Sylwia była już prawie gotowa. Ubrała się, zrobiła lekki makijaż, a następnie lokówką zaczęła kręcić włosy. Po godzinie wszyscy byli gotowi. Wsiedli do busa i pojechali w miejsce, gdzie miał odbyć się koncert „Freiheit”. Gdy dojechali, byli mile zaskoczeni, ponieważ scena była niedaleko plaży miejskiej. Podobały im się takie klimaty. Chłopaki dostali namiot za sceną, dziewczyna siedziała tam z nimi, aż do momentu ich wyjścia. Kiedy rozpoczęli koncert, Sylwia udała się przed scenę, stała tuż za barierkami. Thomas, gdy śpiewał cały czas się do niej uśmiechał.
Dziewczyna promieniała. Zaśpiewali dwie piosenki, a potem Thomas przywitał się z publicznością.
- Witam wszystkich serdecznie! Jak się bawicie? Mam nadzieję, że wam się podoba. Umiecie zrobić hałas! – gdy to wypowiedział cała publiczność, zaczęła drzeć się wniebogłosy.
- W końcu słyszę, że tu jesteście! Chciałbym teraz kogoś poprosić na scenę, moją ukochaną przyjaciółkę. Sylwuś zaśpiewasz ze mną? – spytał patrząc na nią.
- O nie zabiję go! Uduszę! Przecież mnie trema zeżre! Spalę się ze wstydy! W domu śpiewam z nim w duecie, ale to tylko dla żartów. Ja wcale nie mam głosu! – mówiła sobie w myślach, idąc na scenę.
- Po co ja tam idę. Może uda mi się jeszcze uciec. – kontynuowała swoje myśli.
- Jest moja gwiazdeczka, a teraz zagramy utwór o przyjaźni. Specjalnie dla was.
- To akurat nie wychodzi mi najgorzej. Chyba dam radę. – pomyślała
Zaczęli śpiewać. Sylwia na początku czuła stres, ale z każdą minutą coraz bardziej się rozkręcała. Poruszała się swobodnie, cały czas się uśmiechając…
***

Marco i reszta chłopaków dojechali do celu. Całkiem dobrze się bawili. Siedzieli przy stoliku popijając piwo. Muzyka jako grał zespół też przypadła im do gustu. Marco u siebie w domu miał wiele rockowych płyt, których często słuchał. Skończył mu się napój, więc podszedł do baru. Czekając, aż w końcu obsłuży go barman, usłyszał ze sceny piękny głos dziewczyny. Zafascynowany jej wokalem, odwrócił się i szedł, aby ujrzeć osobę, która to śpiewa. Kiedy ją ujrzał był w szoku, taka chudzinka, a ma głos jak dzwon, a w dodatku taka piękna. Wpatrywał się w nią, dopóki nie skończyła. Gdy już zeszła ze sceny, poszła do baru po coś do picia. Zamówiła sobie sok pomarańczowy i chciała wrócić za scenę, do namiotu chłopaków. Po drodze zaczepił ją Marco.
- Hej. Ślicznie śpiewałaś. Jesteś piosenkarką? – zagadał, uśmiechając się.
- Nie. To taki spontan, wymyślony przez mojego przyjaciela. – zaśmiała się.
- Naprawdę? Jestem pod wielkim wrażeniem. – odparł zszokowany.
- Wiesz co muszę już iść! Dzięki, że ci się podobało.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. – powiedział z nadzieją.
- Być może, a więc do zobaczenia kiedyś. – uśmiechnęła się i odeszła.
- Do zobaczenia. – odwzajemnił jej uśmiech i wrócił do kolegów.



Rozdział dodaję trochę wcześniej. Rozpisałam się jak nigdy. Mam nadzieję, że będzie chciało się wam to czytać. Może chciałby ktoś polecić u siebie mojego bloga. Byłabym ogromnie wdzięczna i na pewno odwdzięczyłabym się tym samym.
Jeżeli rozdział wam się podoba to proszę o komentarze. Pozdrawiam Sylwia :*









NASI BORUSSEN <3

                               



piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 3


Nastał kolejny, piękny i wakacyjny dzień. Dochodziła już 10 rano, a Sylwia jeszcze spała. Miała piękny sen. Śnił jej się chłopak, z którym pisała wczoraj do późnej nocy. Kiedy do jej pokoju wparował ojciec, ona zaczęła uśmiechać się przez sen. Jej tata był bardzo zdziwiony jej widokiem, ponieważ nie widział jej tak szczęśliwej od tygodnia. Nie miał serca jej budzić, ale był zmuszony. Pilnie potrzebował, aby dziewczyna skoczyła do pobliskiego sklepu po zakupy. On nie mógł tego zrobić, ponieważ kilka dni temu złamał sobie nogę przy grze w tenisa. Niefortunny wypadek. Na szczęście jest architektem, a w dodatku szefem firmy. Może pozwolić sobie na przyjście z gipsem do pracy. Nie jest to w końcu praca fizyczna. Zaś mama Sylwii nie pracuje. Jest gospodynią domową, zrezygnowała z pracy, na rzecz małżeństwa z ojcem dziewczyny. Jednak ostatnio wyjechała do Polski, odwiedzić starą znajomą, a więc brak pani Nowak, oznacza jedno: pusta lodówka. Ojciec popatrzył chwilę na Sylwię i lekko poruszył jej ramię.
- Sylwuniu kochanie. Obudź się. Już późno. – wyszeptał cichym głosem.
- Marco. Jeszcze tylko pięć minut. – odparła z uśmiechem.
- Jaki Marco? To ja twój ojciec. – podniósł ton.
- Tata! O boże, ale miałam głupi sen. – skłamała.
- Nie ma nic w lodówce. Poszłabyś do sklepu?
- Oczywiście tatusiu. Tylko daj mi pieniądze i zrób listę, co mam kupić.
Powolnie wstała z łóżka i pomaszerowała w stronę łazienki. Umyła się i ubrała. Pięć minut później wyszła z domu. Sklep był niedaleko, bo 200 metrów od jej mieszkania. Kupiła to co chciała i wyszła ze spożywczego. Gdy z niego wyszła ktoś ją popchnął i uciekł. Wszystkie zakupy były porozwalane po całej ziemi. Kiedy je zbierała, ujrzała jej byłego chłopaka. Leżał pod jakimś drzewem i jak się zdaje spał tam. Dziewczyna zostawiła sprawunki tam, gdzie jej upadły i popędziła w jego stronę. Zaczęła go budzić, ale nic nie skutkowało. Poczuła jak śmierdzi od niego alkoholem. Była na niego wściekła, ale wiedziała, że nie może zostawić go tam samego. Jeszcze miałby jakieś problemy. W końcu był niepełnoletni. Postanowiła zadzwonić do swojego przyjaciela Thomasa. Dawno go nie widziała, bo się pokłócili, ale nie miała innego wyjścia. Chłopak przyjechał natychmiast swoim nowym autem.
- Cześć Thomi. Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale nie wiedziałam co mam robić. – mówiła z przerażeniem w oczach.
- Dla ciebie wszystko. Pomimo naszej kłótni, nie jestem na ciebie zły. Mam nadzieję, że ty też nie. A poza tym Felix to mój kumpel.
- Ja już dawno ci wybaczyłam, ale nie miałam odwagi napisać pierwsza.
- To, gdzie masz tego pijaka. – westchnął ze złością.
- Tu jest, co ja mam z nim zrobić?
Wspólnie doszli do wniosku, że najlepiej będzie jak wezmą go do mieszkania Thomasa. Chłopak mieszkał sam, a więc dopóki Felix nie wytrzeźwieje zostanie u niego. Po drodze zadzwoniła do ojca.
Źle się z tym czuła, ale okłamała go. Kiedy dojechali na miejsce, Sylwia i Thomas wprowadzili pijanego chłopaka do środka. Dziewczyna siedziała u przyjaciela całe 5 godzin. Chciała porozmawiać ze swoim byłym i czekała za nim chłopak wstanie. Rozmawiając z Thomasem, usłyszała, że właśnie zbudził się jej były chłopak. Postanowiła do niego pójść.
- Możesz mi wyjaśnić, czemu piłeś? – zapytałam zdenerwowana.
- To przez nasze rozstanie. Dopiero niedawno to do mnie dotarło. Kocham cię, wróć do mnie.
- Ty chyba jesteś śmieszny. Już nigdy z tobą nie będę. To jest po prostu żałosne. Myślisz, że jak będziesz pił to ja do ciebie wrócę. Kochałam cię, ale to właśnie twoje używki, zrujnowały nasz związek. – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Chłopak złapał dziewczynę za rękę i próbował ją pocałować, ale ona mu się nie dała. - otworzyła drzwi i na odchodne wrzasnęła ze łzami w oczach.
- Jesteś obrzydliwy. Dla mnie już nie istniejesz. Czemu musiałeś się zjawić w moim życiu? Nienawidzę cię. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. – wybiegła z mieszkania przyjaciela.
Jej dom nie był daleko, więc wróciła jak najprędzej. Całą drogę powrotną płakała. Gdy weszła do mieszkania, jej ojciec siedział w salonie oglądając telewizję. Kiedy zobaczył zapłakaną córkę, podniósł się i chciał się dowiedzieć, dlaczego dziewczyna płacze. Niestety nie zdążył, bo Sylwia migiem popędziła do swojego pokoju. Zamknęła się na klucz w pokoju i znowu płakała...
***

Tymczasem w innej miejscowości, z treningu wracał Reus. Był szczęśliwy. Czuł, że nic mu nie popsuje tego pięknego dnia. W końcu będzie mógł grać w pierwszej Bundeslidze. To było jego marzenie z dzieciństwa. Krok do dalszej kariery. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał do mieszkania.
A jednak była osoba, która w każdej chwili psuła jego radość. Gdy ją ujrzał siedzącą na ławce, naprzeciwko jego domu, wiedział, że jego humor momentalnie się pogorszy.
- Co ty tutaj robisz Camilla? – zapytał oburzony.
- Czekałam na ciebie. Mam dobrą wiadomość. – odpowiedziała uradowana.
- Niby jaką? Wracasz stamtąd skąd przyjechałaś?
- Nie żartuj sobie. Chodzi o to, że przestałam już ćpać. – wykrzyczała z uśmiechem.
- Haha. Bardzo śmieszne. Który to już raz tak mówisz?
- Mógłbyś mi nie przerywać. Teraz to jest co innego. Jestem w ciąży, będziesz tatusiem.
- Ty jesteś normalna? Przecież od tego feralnego dnia, w którym się z tobą przespałem, minęło tyle czasu, że to jest niemożliwe, a tobie jeszcze brzucha nie widać.
Nie uczęszczałaś na lekcję biologii. Proszę nie rób z siebie idiotki.
Spałaś pewnie z jakimś narkomanem, albo jeszcze gorzej, a teraz wciskasz mi kity.
Nie jestem głupi Camilla, mnie nie oszukasz.
- To jest twoje dziecko z nikim innym nie spałam. Jeszcze tu wrócę, a jak nie, to usunę ciążę. – wrzasnęła i wsiadła w taksówkę, która właśnie nadjechała.
Marco cały roztrzęsiony wpadł do kuchni i przez złość powywalał wszystkie rzeczy leżące na stole kuchennym. Musiał się na czymś wyżyć. Kiedy ochłonął, poszedł pod zimny prysznic. Nie miał ochoty nic jeść, więc walnął się na łóżko w swojej sypialni. Zbliżał się wieczór, więc poszedł do salonu po laptopa i wrócił skąd przyszedł. Po raz kolejny napisał do nieznajomej dziewczyny.

~Marco19~ Cześć to ja. Pamiętasz mnie jeszcze?
~Sylwia16~ Hej. No jakbym mogła zapomnieć.
~Marco19~ Jak się dzisiaj czujesz?
~Sylwia16~ Jeszcze gorzej, niż wczoraj. Spotkałam dzisiaj pijanego Felixa. Znowu przez niego bęczę.
~Marco19~ Nie płacz. On nie jest tego wart. To zwykły cham i palant, żeby tak traktować kobietę.
Nie ma w ogóle szacunku do dziewczyn. On popadł w nałóg, nie panuje nad sobą.
~Sylwia16~ Wiem, dlatego już nigdy z nim nie będę. Może nie rozmawiajmy o tym, szkoda słów na tego gnoja.Mów co tam u ciebie słychać? Twoja była się odzywała?
~Marco19~ A tak i wiesz co mi powiedziała, że jest ze mną w ciąży. To jest nierealne, bo ja z nią nie spałem tyle czasu. Pewnie zdradzała mnie od samego początku, a teraz wmawia mi, że to moje dziecko. Ja już więcej tego nie wytrzymam.
~Sylwia16~ Jaka idiotka… Szczerze ci współczuję.
~Marco19~ Przepraszam cię, ale ta wariatka właśnie do mnie dzwoni.

Marco dostał telefon od Camilli. Dziewczyna zanosiła się płaczem. Mówiła, że strasznie boli ją brzuch, że chyba zaraz umrze. Chłopak bez chwili zastanowienia wybiegł z domu i nie odpisał Sylwii. Dziewczyna przeczuwała, że mogło stać się coś złego. Marco jechał tak szybko, że o mało co nie spowodował wypadku. Kiedy w końcu do niej dojechał. Dziewczyna leżała nieprzytomna na podłodze swojego mieszkania. Natychmiast zabrał ją do szpitala. Gdy dojechali chłopak dowiedział się o najgorszym…


Przepaszam, że nie dodałam rozdziału wcześniej. To jest jakaś masakra, mam wysoką gorączkę. Chyba się przeziębiłam. Mimo tego napisałam ten rozdział dzisiaj, niedawno skończyłam. Jak napisałam jakieś głupoty, to mi wybaczcie. Nie pisałam jeszcze rozdziałów jak byłam chora. Mam nadzieję, że szybko mi przejdzie. Dziękuję za wszystkie komentarze, to one mnie zmotywowały do napisania tego rozdziału. Pozdrawiam :*

Dodałam dwóch bohaterów na stronę. :)

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 2


Znowu płacz, ból i cierpienie. Na pulpicie jej laptopa było zdjęcie. Wspólna fotka szczęśliwej dziewczyny i jej byłego chłopaka. Natychmiast usunęła to wspomnienie, uspokoiła łzy i postanowiła więcej o nim nie myśleć. Czuła, że musi z kimś o tym porozmawiać. Jej matka odpadała, nigdy z nią nie rozmawiała o chłopakach. Sylwia to dziewczyna, której trudno się otworzyć, zawsze skrywała swoje uczucia, dopóki nie spotkała Felixa. To jemu jako pierwszemu wyznała uczucia, może, dlatego, bo wiedziała, że on czuje dokładnie to samo. Wcześniej bała się odrzucenia, była bardzo wrażliwa. Felixa kochała, ale i tak wiedziała, że ich związek długo nie pociągnie. Od samego początku chciała go zmienić, żeby dla niej skończył ze swoimi używkami. Tak bardzo pragnęła mu pomóc. Jednak chłopak okazał się być uparty, nie chciał kończyć ze swoimi nałogami. W tej chwili musiała o nim zapomnieć, dla jej dobra. Postanowiła, że najlepiej będzie jak wygada się osobie, której nie zna. Wtedy nikt nie będzie jej oceniał. Zdecydowała, że wejdzie sobie po prostu na czat.  Może to i nie najlepszy pomysł. Bo wiadomo ile tam napaleńców czeka. Albo jeszcze gorzej, pedofilów, którzy łudzą się, że uda im się oszukać jakieś dziecko. Ale z drugiej strony można także natknąć się na ludzi samotnych, choć interesujących. Którzy mają problem z nawiązaniem kontaktu w rzeczywistości, są nieśmiali. Pisanie przez internet burzy barierę wstydu. Chat nie jest złem. Sylwia już wiele razy nawiązywała kontakty z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Nauczyli ją, że trzeba pielęgnować to co się kocha. Miała nadzieję, że i tym razem znajdzie się ktoś inteligentny i jej wysłucha...

                             ***

Przenieśmy się teraz do Moenchengladbach, gdzie od niedawna mieszka nowy nabytek, miejscowej drużyny piłkarskiej. Jest nim Marco Reus, 19 – letni piłkarz marzący o wielkej karierze z mnóstwem ambicji. Jest chłopakiem po przejściach, wiele przeżył, nacierpiał, ale w końcu chce rozpocząć nowe życie. Wszystko przez jego byłą dziewczynę,  narkomankę. Camilla cały czas go prześladuje, nie daje mu żyć. Zmieniła nawet szkołę i wyprowadziła się do miasta, gdzie on obecnie przebywa. Marco nie miał nic przeciwko, pomimo, że z nią zerwał nadal ją odwiedza i normalnie rozmawia. Wiedział jednak, że do niej nie wróci, chciał w końcu znaleźć sobie normalną dziewczynę, miał dość Camilli... Wrócił do nowego mieszkanka z pierwszego treningu w klubie. Był szczęśliwy, podobało mu się to miasteczko. Drużyna od razu go zaakceptowała, nie miał żadnych problemów. Za dwa tygodnie będą grać pierwszy sparing z Borussią Dortmund, a potem zgrupowanie we Włoszech. Był tak naładowany pozytywną energią, że mógłby już tam jechać. Marco był raczej typem samotnika, miał wielu przyjaciół, ale najlepiej czuł się w swoim towarzystwie. Lubił spokój, ciszę wtedy miał czas na przemyślenia. Uczęszczał na wiele imprez, ale nigdy nie znalazł tam dziewczyny, którą mógłby się zainteresować. Zdarzało się, że wieczorami po treningach, zabijając nudę, czatował w sieci z nieznajomymi dziewczynami. Może to i śmieszne, bo w realu ustawiłaby się do niego kolejka chętnych do pogadania lasek. Ale w towarzystwie, w którym się obracał spotykał kobiety puste, lecące na pieniądze. Kręciły go tylko inteligentne dziewczyny z pasją. A przez internet spotykał takich wiele. Lubił opowiadać o sobie i o swoim życiu. Taki już był, nie chciał się zmieniać. W końcu poczuł zmęczenie, po zjedzonej kolacji i szybkim prysznicu, zalogował się na czacie. Na początku pisał z kilkoma na raz, później miał iść spać, ale napisał jeszcze do jednej.

~Marco19~ Hej, jak tam wieczór? - zaczął.
~Sylwia16~ Szczerze? Jestem załamana, moje życie straciło sens. - zaintrygowała go jej odpowiedź.
~Marco19~ A co się stało? Może mógłbym pomóc?
~Sylwia16~ Zerwałam z chłopakiem i jest mi z tym niewyobrażalnie ciężko.
~Marco19~ Przykro mi. Jak chcesz możesz mi się wygadać, lżej ci będzie na sercu.

Opowiedziała mu szczegółową, całą historię jej związku. Pisali już tak dwie godziny. Marco nie czuł już zmęczenia słuchał Sylwii, zaciekawił się. Do niedawna czuł to samo przez Camillę, nadal w głębi serca to czuje. 

~Marco19~ Wiem co czujesz. Przeżywałem coś podobnego i nadal tym żyje. Moja była to narkomanka. Byliśmy razem trzy lata, a od dwóch zaczęła ćpać. Chciałem, ją z tego wyciągnąć, ale ona się uzależniła, myślę, że nie ma dla niej ratunku. Próbowałem wiele rozwiązań, nic to nie dało. Pewnego dnia, widząc ją taką zaćpaną, nie wytrzymałem już nerwowo, wziąłem od niej jakieś badziewie i wstrzyknąłem sobie w żyłę, a potem w dodatku, uwiodła mnie i zrobiłem głupotę. Pierwszy raz się z nią przespałem. Bardzo tego wszystkiego żałuję i do dziś nie mogę sobie tego wybaczyć, ale cholernie ją kochałem…
~Sylwia16~ Musiałeś przechodzić piekło. Nie wiem co ja bym zrobiła na twoim miejscu, istny koszmar. 
~Marco19~ Jeszcze nikomu o tym nie powiedziałem, wstydzę się tego, wiem, że już więcej tego nie zrobię. Byłem taki głupi, aż mi się w głowie nie mieści...          
~Sylwia16~ Czasu nie cofniesz, ludzie popełniają błędy i będą je popełniać. Jesteś człowiekiem, a żaden człowiek nie jest idealny. Możesz jedynie uczyć się na własnych błędach.
~Marco19~ Tak, wiem i właśnie, dlatego z nią zerwałem. Ten związek był największym błędem mojego życia. Nie mogłem więcej tego znosić. I masz rację, w końcu co nas nie zabije to nas wzmocni.
Mam jutro wcześniej rano trening, a jeszcze nie śpię. Będziesz tu może jutro wieczorem?
~Sylwia16~ Mogę być. Miło się rozmawia, czemu nie.
~Marco19~ Cieszę się. W końcu mi lżej jak o tym opowiedziałem.
~Sylwia16~ Mi też, nie mogłam już dłużej tego w sobie dusić.
~Marco19~ Napiszę do ciebie jutro. Słodkich snów. Dobranoc
~Sylwia16~ Wzajemnie. Dobranoc

Sylwia wyłączyła laptopa i momentalnie usnęła. Nie myślała już o niczym. Jak dotąd cierpiała na bezsenność, potrzebowała środków na sen, a teraz tak po prostu zasnęła. Z Marco było gorzej, cały czas myślał o Camilli, czy nie robi sobie krzywdy, chciał do niej zadzwonić, ale w końcu przysnął.
Niestety jego spokój nie trwał długo. W środku nocy dostał telefon od Camilli. Powiedziała, że zaraz u niego będzie, że potrzebuję jego pomocy. Marco chyba się domyślał o co jej może chodzić.
Wstał i usiadł na kanapie, za chwilę usłyszał dzwonek do drzwi.
- Co się stało, czemu mnie budzisz o 2 w nocy? – powiedział zaspanym głosem
- Marco ja nie mogę wytrzymać, musisz mi pożyczyć kasę.
- Znowu, przecież ty się dziewczyną w końcu zaćpasz.
- Jak zaraz czegoś nie wezmę, to nie przeżyję. Marco pomóż mi, błagam.
- Dobra masz, ale więcej ci nie dam – rzucił jej pięćdziesiąt euro
- Dzięki, wiedziałam, że mi pomożesz.
- Jak ty w ogóle wyglądasz, popatrz na siebie, żal mi ciebie. Co ty dziewczyno z sobą robisz.
- Marco ja nie wiem sama. Nie mogę przestać, chciałam, ale to jest silniejsze ode mnie. Ja z tego nigdy nie wyjdę, zaćpam się kiedyś na śmierć – powiedziała cicho łkając
- Pójdź na jakąś terapię, to ci pomoże – przytulił ją do siebie
- To nic nie da, wiem, że nie ma ratunku dla narkomanek.
- Nie chcesz zrobić tego dla mnie to zrób to dla siebie.
- Pójdę już, nie będę ci przeszkadzać. Przepraszam cię za wszystko. – odparła i odeszła.

Chłopak już nie miał siły na to co wyprawia jego była dziewczyna. Nie mógł jej odmówić pomocy, ale wiedział, że źle robi dając jej pieniądze. Wreszcie wrócił do sypialni i odpłynął…








   






Jakoś tak dziwnie wyszedł mi ten rozdział, nie podoba mi się. Bardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze, nie spodziewałam się, że będzię ich, aż tyle. Nie wiem czy nie zawiodłam was tym rozdziałem, ale trudno, wyszło jak wyszło. Proszę jak się podoba, zostawcie komentarze, one bardzo mobilizują i zachęcają do pisania kolejnych rozdziałów. Dodam wkrótce nowych bohaterów. Obiecuję, że w wolnym czasie odwiedzę wasze blogi.
Pozdrawiam, Sylwia:*

Zapraszam, także na mój drugi blog http://marco-zuzanna.blogspot.com/

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 1


Wakacje zapowiadały się wprost cudownie. Koniec szkoły, brak zakuwania nocami, odpoczynek i piękna pogoda. Już na samo myśl o tym wszystkim, na twarzy malował się uśmiech. Sezon wyjazdów na wakacje właśnie się rozpoczął... Istniała jednak osoba, która wcale nie cieszyła się wakacjami, a mowa tu o Sylwii Nowak. Nastolatce mieszkającej w Dortmundzie. Gdyby nie rozstanie z chłopakiem najpewniej skakałaby z radości, ale ze złamanym sercem, życie nie miało dla niej większego sensu. Straciła siły i chęci, jeszcze do niedawna miała tyle planów i marzeń do zrealizowania, a teraz całe wakacje mogłaby przeleżeć w łóżku.
Historia jej miłości nie była długa, lecz dotkliwa. A więc zaczęła się dwa miesiące temu. Otóż tego chłopaka znała cztery lata, jednak to ten bieżący rok był najwspanialszy. Początki ich znajomości nie należały do najmilszych. Felix od pierwszego spotkania zakochał się w Sylwii. Ona jednak z niewiadomych przyczyn ignorowała go. Chłopak nie wiedząc w jaki sposób może zwrócić na siebie uwagę, postanowił po prostu: zaczepiać ją, wyzywać i naśmiewać się z niej. Typowo jak jego rówieśnicy, oby tylko dziewczyna go zauważyła. Udawało mu się to, bo Sylwia nie mogła przestać o nim myśleć. Miał w sobie to coś, czego nie potrafiła opisać. Śnił jej się prawie każdej nocy, a ona nie była w stanie temu zaradzić. W tym roku Felix przeszedł metamorfozę, wydoroślał i zmądrzał, skończył ze swoimi zaczepkami. Rozmawiał z nią, interesował się tym co lubi i ciągle ją obserwował. Ona w jego obecności rumieniła się, jej serce biło szybciej, zmieniła cały dotychczasowy stosunek względem jego. Stał się jej najbliższym przyjacielem. Felix był piłkarzem młodzieżowej Borussi Dortmund, dla dziewczyny istny ideał chłopaka. Niestety szybko wpadł w złe towarzystwo, zaczął palić papierosy i pić alkohol. Sylwii się to nie podobało, ale była nim całkowicie zaślepiona, więc przez jakiś okres czasu przymykała na to oko.
Ostatni miesiąc był przełomem w ich relacji. Pewnego dnia, kiedy spotkali się wieczorem, Felix zaprosił Sylwię do kina. Postanowił w końcu zrobić kolejny krok. Po zakończonym seansie, wyszli z budynku i chłopak zaproponował jej spacer. Właśnie wtedy pierwszy raz ją pocałował. Ona to odwzajemniła i wyznali sobie miłość. Odtąd stali się nierozłączni, ich uczucie kwitło coraz bardziej . Wszystko byłoby dobrze... Jednak z czasem spędzali coraz mniej czasu razem. A mianowicie, Felixa bardziej interesowały zakrapiane alkoholem imprezy od niej samej. W gruncie rzeczy chciał ją brać ze sobą, ale to nie było w jej stylu. Nie chciała tam z nim chodzić. Alkohol w jej mniemaniu był obrzydlistwem. Sądziła, że Felix robi to tylko po to, żeby poczuć się dorosłym. Chłopak kochał Sylwię, ale nie był w stanie zrezygnować z zapalenia papierosa czy wypicia browarka. Uważał się za sportowca, ale nie miał nic przeciwko kilku używkom. Sylwia lubiła ambitnych facetów, z marzeniami. Felix żył z dnia na dzień, nie myślał co będzie w przyszłości. Dawała mu wiele szans, ale on je błyskawicznie marnował. Dziewczyna nie mogła dłużej tego znieść. Nie tak wyobrażała sobie ich związek. A więc pewnego dnia nie wytrzymała i oznajmiła mu, że z nim zrywa. Felix akurat wtedy był pod wpływem alkoholu i za bardzo się tym nie przejął. Tak naprawdę myślał, że dziewczyna tylko żartuje.a mówiła to całkiem poważnie. Nie chciała go więcej widzieć. Postanowiła, że to zakończy, że Felix to nie jest chłopak dla niej. Zrozumiała, że on niszczy nie tylko siebie, ale i ją samą. Miała świadomość, że chłopak tak łatwo nie odpuści, ale wiedziała, że jego nałóg jest tak silny, że nie będzie chciał się od niego uwolnić. Był uparty i nikogo nie słuchał, a w dodatku zachowywał się strasznie egoistycznie. Dziewczyna go kochała, a on przysparzał jej tyle cierpienia. Sylwia wolała o nim zapomnieć niż ciągle się z nim użerać. Sądziła, że kilka dni wystarczą, aby skutecznie wymazać go ze swojej pamięci... 
Myliła się, za każdym razem powracały wspólne wspomnienia, wszystkie rzeczy kojarzyły jej się z byłym chłopakiem. Przez cały czas słuchała dołujących piosenek, przy których non stop beczała. Pierwszy tydzień okazał się być kompletną udręką. Odcięła się od świata poprzez wyłączenie telefonu i odłączenie dostępu do sieci. Każdy jej dzień wyglądał identycznie: mało jadła, myła się, wylewała łzy i spała. Nawet nie chciała  się ubrać i przez cały czas chodziła w piżamie. Matka nie mogąc patrzeć jak córka się stacza, zaprosiła ją na wspólny wypad na zakupy. Sylwia w końcu dała się ubłagać i pomimo niechęci poszła z matką. Humor dziewczyny się polepszył, ale nadal nie chciała rozmawiać o tym co się stało. Po powrocie zamknęła się w swoim pokoju i włączyła laptopa...




No to pierwszy rozdział jest. Podoba się wam? Jeżeli tak to komentujcie.
Następny rozdział pewnie dopiero za tydzień. Chyba, że wcześniej napiszę :) Pozdrawiam Sylwia :*