sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 10

Nadszedł wyjątkowy, lipcowy dzień, który z pewnością utkwi w pamięci Sylwii. To właśnie dzisiaj, będzie miała okazje podziwiać piękne widoki hiszpańskiego miasta. Już za kilka godzin stanie na madryckiej ziemi. Bez wątpienia to będą najpiękniejsze wakacje jakie kiedykolwiek przeżyła. Obudziła się bardzo wcześniej, wciąż nie dowierzając w to co się dzieje. Bez ociągań podniosła się z łóżka, kierując kroki w stronę łazienki. Zadawała sobie pytanie czy jej wyjazd nie jest zwykłym snem. Jej wątpliwości rozwiały, stojące koło łóżka walizki, które pakowała wczoraj wieczorem. Z entuzjastycznym nastawieniem zeszła do kuchni, gdzie czekał już na nią Thomas. Chłopak obiecał jej podwózkę na lotnisko. Zjadła śniadanie przygotowane przez przyjaciela, po czym pognała do szafy, aby się ubrać. Godzinę później pożegnała Thomasa na lotnisku i udała się na zbiórkę, gdzie czekali opiekunowie obozu i uczestnicy. Wśród nich ujrzała jej byłą przyjaciółkę ze szkoły, której szczerze nienawidziła. Postanowiła, że najlepiej zrobi jak będzie ją ignorować. To co kiedyś jej zrobiła jest niewybaczalne. Najpierw się przyjaźniły, ale kiedy blondynka spostrzegła, że chłopaki wolą Sylwię od niej, zaczęła ją ośmieszać, szydzić z niej i upokarzać przed wszystkimi. Ich kontakt się urwał, kiedy Eva została zawieszona w prawach ucznia. Okazało się, że nie tylko Sylwia była przez nią nękana. Jedna dziewczyna nie wytrzymała i po prostu na nią doniosła. Eva to typ bogatej laluni, rozpieszczanej przez rodziców, która zawsze miała to co chciała. Po jej dzisiejszym wyglądzie widać, że nic się nie zmieniło. Różowa torebka i fioletowe szpilki - istna lalka barbie. Nowak długi czas nie mogła znaleźć sobie żadnej koleżanki i do dziś tak pozostało. Może dlatego, że towarzystwo chłopaków bardziej jej odpowiada.
Zdecydowała, że nie będzie przejmować się Evą tylko korzystać z cudownych wakacji. Nikt nie zabierze jej tych chwil, nawet głupia przeszłość. Zdjęła okulary słoneczne i wstąpiła do szeregu. Po krótkiej zbiórce brunetka powędrowała na odprawę. Kilka minut później zajęła miejsce w samolocie obok okna. Była mocno podekscydowana, w końcu to będzie jej pierwszy lot. Nie bała się ani trochę, ponieważ lubiła doświadczać nowych rzeczy. Nagle z zamyśleń wyrwał ją szukający miejsca chłopak, wysoki zielonooki brunet. 
- Hej. To miejsce jest wolne? - uśmiechnął się, wskazując siedzenie obok niej.
- Jasne. - uniosła kąciki ust, zabierając kurtkę z uparcia, gdzie właśnie miał zamiar usiąść.
- Jestem Dominik. - wyznał upychając plecak do górnej półki.
- Sylwia. - odparła podając rękę.
Niestety ich rozmowę przerwała jak zawsze wścibska i wredna Eva.
- No proszę, kogo my tu mamy. Nasza szara myszka i nieudacznik. Dobrana para. - zakpiła pod nosem.
- Nie błaznuj! - odparł zdenerwowany Dominik.
Blondynka z miną idiotki, udała się przed siebie, zajmując siedzenie, daleko od nich.
- Nie wierzę, że znowu ją widzę. - westchnął upokorzony chłopak.
- Też ją znasz? - zapytała zaskoczona.
- Niestety, nie ominął mnie ten "zaszczyt". - wyznał wzdychając, na pewno tak jak Sylwia, nie był ucieszony jej widokiem.
- Najlepiej jest ignorować jej docinki, może kiedyś ją to znudzi. 
- Pewnie masz rację, ale nie rozmawiajmy o niej. Nie będziemy przecież zawracać sobie głowy tą pustą lalą.
- Masz rację. To mój pierwszy wyjazd za granicę, nie mogę zmarnować tych wakacji - odparła, wyciągając z torby książkę.
- Mój też, długi czas na tę podróż odkładałem pieniądze. - westchnął. Mieszkasz w Dortmundzie? - zapytał po chwili kłopotliwej ciszy.
- Tak, od czterech lat, wcześniej mieszkałam w Polsce. - odparła z uśmiechem.
- Czułem, że nie jesteś Niemką. Ja też nie jestem z tych stron. Wcześniej mieszkałem w Hamburgu, ale po śmierci dziadka przeprowadziłem się do wujka. - wyznał z przejęciem, śmierć dziadka była dla niego wielkim ciosem, po jego stracie, bał się o swoją przyszłość, jednak uzyskał wsparcie u wuja ze stron Zagłębia Ruhry.
- A co z twoimi rodzicami? - odważyła się zapytać, nie wiedząc, że to dla niego drażliwy temat.
- Wstyd mi o tym mówić. - jego głos się załamał. - Oboje są alkoholikami, a mną się nie interesują. Wyprowadziłem się od nich trzy lat temu i od tamtej chwili nie ma z nimi kontaktu. - wyszeptał, odwracając wzrok, aby dziewczyna nie ujrzała jego wzruszenia.
- Przykro mi. - nie wiedząc co powiedzieć przejęta dziewczyna lekko dotknęła dłoń chłopaka.
Po chwili milczenia nieco już uspokojony chłopak zaczął rozmowę na zupełnie inny temat. Okazało się, że Dominik jest rówieśnikiem dziewczyny i być może wylądują w tej samej klasie. Niestety jak na razie chłopak musi dzielić szkołę z pracą, gdyż pracuję w sklepie wuja. Dzięki temu miał pieniądze na wyjazd, zawsze marzył, aby zwiedzić Madryt, dlatego codziennie harował jak wół, żeby spełnić swoje marzenie. Jego największego pasją jest fotografia. Zaproponował dziewczynie małą sesję w Hiszpanii, na co dziewczyna od razu się zgodziła. Oboje niecierpliwie wyczekiwali pierwszego widoku upalnego miasta...





****

Podłamany zeszłym dniem Marco także przebywał już w samolocie. Pomimo zgrupowania we Włoszech, które wcześniej tak bardzo go cieszyło, przez cały czuł się jak skończony idiota. W końcu poznał prawdziwą naturę Camilli.
Trzeba wspomnieć wczorajszy dzień, o którym Reus najchętniej chciał by zapomnieć.

Dzień wcześniej...
Marco wczesnym rankiem nie czekając na telefon od Camilli, postanowił, że musi się z nią spotkać jeszcze przed omówioną godziną, dlatego bez uprzedzenia postanowił odwiedzić ją w ośrodku. Nie zastanawiając się dłużej wszedł do budynku, gdzie powinna zamieszkiwać blondynka. Po pięciu minutach przepełniony gniewem wpadł do swojego auta. Właścicielka instytucji poinformowała chłopaka, że jego była dziewczyna już od dawna zrezygnowała z ich pomocy. Marco poczuł się paskudnie oszukany. Uświadomił sobie jak bardzo był głupi. Wierzył jej, a ona to wykorzystywała. Nie mogąc opanować sytuacji w jakiej się znalazł, zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela - Romana. Poprosił go o przysługę, na którą brunet bez wahania się zgodził. A dokładniej uprosił przyjaciela, aby od razu obserwował miejsce, gdzie miało dojść do okupu. Godzinę później piłkarz spotkał się z czekająco na podziemnym parkingu blondynką. Wcześniej dostał cynk od Romana, że jego była dziewczyna obściskiwała się z jakimś łysym gościem. Co jeszcze bardziej upewniło Marco w przekonaniu, że ten cały haracz jest tylko wyłudzeniem od niego pieniędzy. Po krótkim oczekiwaniu na niby prześladowcę Camilli, ujrzeli sylwetkę dobrze zbudowanego i wygolonego mężczyzny. Marco już w stu procentach był pewien swego. Typek nie zdążył podejść do byłej pary, gdyż został uprzedzony przez policję, którą wcześniej powiadomił Reus. Camilla próbowała uciec, lecz ubiegł ją blondyn, silnie łapiąc za nadgarstek. Oszustka i jej wspólnik zostali przyłapani na gorącym uczynku. Oboje zostali przewiezieni na komisariat, a Marco wraz z przyjacielem ruszyli złożyć zeznania. Po nieprzyjemnych dla piłkarza pytaniach, wychodząc z sali dowiedział się od komisarza prowadzącego postępowanie, że Camilla i Daniel mogą trafić do więzienia, jak na razie sprawa zostanie zgłoszona do sądu, a złoczyńców zamkną na dobę w celi.

Nigdy by się niespodziewał, że Camilla jest, aż tak podstępna i cyniczna. On jej pomagał, a blondynka w perfidny sposób go okłamywała. Dopiero teraz zauważył jak był naiwny i łatwowierny. Postanowił, że już nigdy więcej jej nie zaufa, a w tej chwili życzył jej najwyższego i najsurowszego wyroku na jaki sobie zasłużyła...

***

Sylwia i jej nowo poznany kolega właśnie wylądowali w słonecznym Madrycie. Widoki jakie tam zobaczyli były nie do opisania. Piękne budowle w starym stylu, wszędzie pełno zieleni, a w dodatku wspaniała aura otaczająca całe miasto. Na lotnisku wycieczkowicze przesiedli się w zamówiony uprzednio autokar, dzięki któremu będą mogli swobodnie zwiedzać miasto. Brunetka również i w autobusie zajęła miejsce obok Dominika. Od razu widać, że się polubili, zdecydowali, że będą trzymać się razem, aby w nieznanym mieście było im raźniej. Kto wie, może wkrótce się zaprzyjaźnią. Pierwszym celem zwiedzania podróżnych był Palacio Real, czyli Pałac Królewski. Będąc na moście Dominik postanowił sfotografować dziewczynę, która z miłą chęcią zapozowała. Poprosiła, aby zrobił jej także zdjęcie telefonem, ponieważ chciała wysłać jedno, Marco. Po krótkiej sesji zdjęciowej odwiedzili Plaza Mayor, niegdyś serce Madrytu. Zwiedzili także Puerta del Sol, a na sam koniec udali się na małą przekąskę, jednak bez piwa, które jest tradycyjnym połączeniem, dla wielu klientów. Udając się z powrotem do autokaru zakończyli pierwszy dzień zwiedzania. Kolejnym kierukiem był hotel, gdzie mieli zamieszkać przez dziewięć dni obozu. Udało się, aby Sylwia i Dominik mieli pokoje blisko siebie, co dało im wielki powód do radości. Dziewczyna cieszyła się, że nie jest teraz sama, że świetnie dogaduje się z chłopakiem. Po wieczornej kolacji, którą zjedli wszyscy przy jednym stole, Sylwia wróciła do swojego pokoju.  Bardzo jej się podobał, ponieważ miał balkon z pięknym widokiem na madryckie miasto. Postanowiła chwilę się przewietrzyć, zrobiła krok w stronę poręczy i niespodziewanie usłyszała znajomy głos, który dochodził z balkoniku obok.
- Widzę, że też spodobał ci się Madryt nocą. - rzucił Dominik, cykając zdjęcie swoim aparatem cyfrowym.
- Piękny widok, nadal nie wierzę, że tu jestem. Cudowne miasto. - odparła wzdychając.
- Właśnie znalazłem w przewodniku, Chocolaterię San Gines, gdzie podobno podają najlepszą gorąco czekoladę. Możemy z samego rana ją odwiedzić - zaproponował z uśmiechem.
- A możemy tak sami? - zapytała z zalotną miną.
- Przecież nikt nie musi o tym wiedzieć. Pójdziemy tam na własną rękę. - wyznał, robiąc speszonej dziewczynie zdjęcie.
- No dobra, czyli o której się spotkamy? 
- Wstaniesz o piątej? - zadał pytanie, sądząc, że dziewczyna nie da rady.
- Nie ma sprawy. Będę czekać pod pokojem albo zaczekaj. - wróciła do pokoju i zapisała swój numer na malutkiej karteczce. - Zadzwoń i mnie obudź przed piątą. 
- Ok. To do jutra. 
- Pa. - dziewczyna pomachała mu na pożegnanie.
Wróciła do pokoju, gdzie postanowiła rozpakować swoje ubrania i kosmetyki. Chwilę po zakończonych porządkach udała się do łazienki, aby wziąć relaksacyjno kąpiel w ogromnej hotelowej wannie. Po wyjściu założyła ulubioną piżamę, rzucając się na łóżko. Wtuliła się w kołdrę, a następnie złapała za pilot leżący na szafce nocnej. Włączyła na jakiś film najwyraźniej romantyczny, z którego nic nie rozumiała, iż mówili po hiszpańsku. Znała kilka postawowych zwrotów, ale nic poza tym. Wyjeżdżając tutaj chciała podszkolić swoje umiejętności na zajęciach, które będą się odbywać. Poczuła zmęczenie, więc automatycznie zgasiła telewizor. Z niecierpliwością czekała na kolejny cudowny dzień. W międzyczasie jej myśli powędrowały w moment, kiedy całowała się z Marco. Z uśmiechem na twarzy wspominała chwile z nim spędzone. Marzyła, aby blondyn znalazł się obok niej. Zapomniała o zdjęciu, które miała mu przesłać, dlatego pośpiesznie wstała z łóżka, szukając telefonu. Kiedy go znalazła bez wahania zrobiła to co wcześniej planowała. Pod zdjęciem napisała krótkie pozdrowienia.
Po kilku minutach usłyszała wibrację komórki.
- Cześć, Sylwia. Dziękuję za śliczne zdjęcie, naprawdę poprawiłaś mi humor.
- A czemu nie miałeś nastroju?
- Camilla mnie przez cały czas oszukiwała. Czuję się jak dupek i kretyn.
- Nie mów tak, wcale nim nie jesteś. Posłuchaj mi możesz powiedzieć o wszystkim.
- Wyobraź sobie, że wymyśliła to prześladowanie, aby wyłudzić ode mnie kasę.
- Marco, tak mi przykro. Chciałabym cię jakoś pocieszyć, ale nie mogę.
- Wystarczy, że chcesz ze mną rozmawiać, ale nie ukrywam, że chciałbym być blisko ciebie.
- Kiedy wrócę z obozu, na pewno się spotkamy.
- Będę czekał z utęsknieniem na tę chwilę.
- Odezwę się jutro wieczorem. Dobranoc.
- Słodkich snów.
Po rozmowie z Marco, dziewczyna momentalnie usnęła, śniąc o przystojnym piłkarzu. W końcu jutro czeka na nią kolejny emocjonujący dzień...



Nareszcie udało mi się go napisać. Musiałam wreszcie skończyć z naiwnym Marco. Lecę nadrabiać zaległości u was, ponieważ ostanio nie miałam za wiele czasu. Chcę wam ogromnie podziękować za każdy komentarz, jesteście cudowne. Jeżeli rozdział przypadł do gustu, to proszę, abyście zostawiły opinię. Pozdrawiam, Sylwia :*
Cieszy kolejna wygrana naszych kochanych chłopaków  - skromna, ale liczy się zwycięstwo :*

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 9

Zmoknięta do suchej nitki dziewczyna skierowała się do domu Thomasa. Potrzebowała rozmowy, a tylko z nim z mogła porozmawiać o wszystkim. Zapukała do drzwi i po chwili ujrzała w nich zaskoczonego chłopaka.
- Sylwuś, co ty tu robisz? Już się za mną stęskniłaś. - próbował ją rozweselić, widząc jej smutną minę.
- Przyszłam porozmawiać. Mogę wejść?
- Jasne i natychmiast zdejmij te przemoczone ubrania, bo jeszcze mi się przeziębisz, a ja ci zrobię gorąco herbatę z cytryną. Nie patrz tak na mnie, tylko już cię widzę pod prysznicem. - klepnął lekko jej plecy, w celu zachęcenia dziewczyny,
- No idę przecież, a i możesz zrobić mi coś do jedzenia, bo jestem strasznie głodna. - odparła, kierując się w stronę łazienki, na co chłopak kiwnął głową.
Po piętnastu minutach skończyła i w koszulce przyjaciela powędrowała do kuchni, gdzie on pichcił dla niej niesamowicie pachnące jedzenie.
- Widzę, że podpasowały ci moje ubrania. - zachichotał, nakładając spaghetti na talerze.
- Chyba swoje mam mokre, a naga tu nie będę paradować, więc sobie pożyczyłam. Widzę, że się postarałeś - popatrzyła na danie, siadając przy stole.
- Dla ciebie zawsze Sylwuś, a i zrobiłem gorąco herbatkę tak jak obiecałem. - pocałował dziewczynę w czoło, a następnie podał jej napój.
Po zjedzeniu spaghetti, udali się na kanapę, aby porozmawiać. 
- Więc o czym chciałaś pomówić? - zapytał Thomas, bawiąc się poduszką.
- O Marco. Chciałam, abyś mi doradził co mam zrobić. - odparła nieśmiale.
Thomas zamienił się w słuch, a brunetka nie pomijając żadnego szczegółu opowiedziała całą historię jej i piłkarza. Począwszy od ich pierwszej rozmowy na czacie do ich pożegnania dzisiejszego dnia. Chłopak był zaskoczony tym co usłyszał od przyjaciółki, ale postanowił, że musi jej jakoś pomóc.
- Sylwia ty go kochasz? - zapytał z pewnością w oczach.
- Thomas, ja go prawie wcale nie znam. Nie wiem czy go kocham. Może ten nasz pocałunek zdarzył się za szybko. Czuję, że jest dla mnie kimś ważnym. Świetnie się z nim dogaduję, doskonale się z nim rozumiem, ale to chyba za wcześniej na miłość. - miała ciągły mętlik w głowie.
Sylwia to osoba bardzo skryta w uczuciach. Można to porównać z jej pierwszą miłością - Felixem. Dopiero po trzech latach zbliżyli się do siebie na poważnie. Kochała Meyera bardzo mocno, to w końcu jej pierwsza miłość, ale po tym jak ją skrzywdził to definitywny koniec. Początek ich związku był wymarzony dla niej, niestety z czasem on się zmienił. Czy Marco można przyrównać do Felixa? Nie, to raczej odmienne charaktery z siedemnastolatkiem nigdy nie mogła porozmawiać o wszystkim, a z blondynem jak najbardziej. To właśnie rozmowa ich zbliżyła, to ona stanowiła w ich relacji największą wartość. 
- Myślę, że potrzebujesz czasu. Może nie jesteś gotowa na nowy związek. - objął ją, w celu dodania otuchy.
- Masz rację. Jak na razie powinnam trzymać dystans. Nie angażować się, bo co jeśli on nie będzie się odzywał, kiedy ja będę za nim tęsknić z miłości? Cierpieć, płakać, a tego po raz kolejny nie chcę. Muszę z nim pogadać. - mówiąc to patrzyła w ulewny krajobraz za oknem.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że trener Borussi zawiesił Felixa na miesiąc z powodu jego pijaństwa o którym się dowiedział.
- Nie chcę być wredna, ale w końcu dostał za swoje. Może coś go to nauczy na przyszłość. - wiedziałam, że wcześniej czy później tak to się skończy...





***

Po długiej drodze powrotnej Marco i Roman wrócili do miejscowości ich zamieszkania. O dziwo w Moenchengladbach nie było zachwycającej pogody, ale nie padało tak jak w Dortmundzie. Najpierw blondyn odwiózł kolegę, a potem wrócił do swojego mieszkania. Cały czas myślał o Sylwii i ich pocałunku. Jego myśli przerwał telefon, który poinformował piłkarza o wiadomości. Była od Camilli, która nalegała na spotkanie. Marco się zgodził, a dziewczyna oznajmiła, że niedługo się u niego zjawi. Kiedy blondynka przekroczyła próg mieszkania, piłkarz widząc jej wyraz twarzy, od razu zasypał ją gradem pytań.
- Camilla, pisałaś z kimś w moim imieniu? - zapytał podejrzliwie.
-Ja nie chciałam źle, sądziłam, że ta osoba nie jest dla ciebie ważna. - stwierdziła ze skruchą.
- Jak mogłaś mi to zrobić. - złapał ją za rekę.
- Przepraszam, musisz mi wybaczyć. - dogotała z nerwów. 
- Camilla? Co ci jest? - zapytał przerażony.
- Marco, ja się potwornie boję, ktoś mnie cały czas śledzi, dostaję głuche telefony, a dzisiaj rano dostałam ten list z pogróżkami. - podała kopertę blondynowi, Camilla była roztrzęsiona, a nawet uroniła kilka łez.

OBSERWUJEMY CIĘ DZIWKO. ALBO ZAPŁACISZ DWADZIEŚCIA TYSIĘCY EURO, ALBO ZGINIESZ SUKO. 
MASZ CZAS DO JUTRA. ŻADNEJ POLICJI, BO ZDECHNIESZ JESZCZE SZYBCIEJ.

- Camilla musimy iść z tym na policję. Oni naprawdę mogą ci coś zrobić - powiedział zszokowany Reus, cały czas patrząc na literki powycinane z gazet, które zostały przyklejone przez anonimową osobę na papier.
- Nie ma mowy, przecież jak to zrobię oni mnie zabiją. Marco pomóż mi. - wtuliła się w blondyna, niemiłosiernie płacząc, przez co rozmazała sobie cały makijaż.
- Mam tylko ciebie, jesteś jedyną osobą na której zawsze mogę polegać. Nie mam w ogóle pieniędzy, na pewno wkrótce zginę. Co ja mam teraz zrobić? - oznajmiła ze spuszczoną głową, trzymając się blatu kuchennego.
- Spokojnie dam ci te pieniądze, nikt ci nie zrobi krzywdy. - zbliżył się, gładząc jej włosy.
- Ale Marco nie możesz. Najlepiej jak mnie zabiją. Przecież jestem jakoś głupią ćpunką, tylko wszystkim życie niszczę. Rodzina się ode mnie odwróciła, a tobie też w życiu mieszam, a ty pomimo tego nadal utrzymujesz ze mną kontakt. - nie mogła powstrzymać łez, które co chwila energicznie wycierała.
- Nie mów tak. Jesteś zagubiona, ale wierzę, że niedługo będziesz zupełnie czysta. Zapłacimy im, a potem zaczniesz nowe życie. - ponownie przytulił jej chude ciało.
- Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję ci - powiedziała wzruszona.
Omówili strategię co do jutrzejszego dnia, po czym dziewczyna opuściła dom piłkarza...

***

Po długiej rozmowie z przyjacielem, dziewczyna postanowiła wrócić do swojego domu. Thomas tradycyjnie postanowił odprowadzić dziewczynę. Pożyczył jej jakieś dresy i opuścili mieszkanie. W furtce spotkali Matthiasa i Oskara.
- Siema. A gdzie wy się wybieracie? - zapytał zaskoczony naszym widokiem Oskar.
- Idę odprowadzić Sylwię, a wy? - złapał dziewczynę za rękę Thomas.
- Przyszliśmy w gości, ale chyba się spóźniliśmy. - odparł zawiedziony Matthias.
- Spoko, jeżeli nie będzie ojca, to ja mogę was przyjąć. - rzekła z uśmiechem Sylwia.
- Super, pobawię się z twoim kotkiem. - krzyknął uradowany Oskar.
- Ale pod jednym warunkiem.  Nie będziesz go męczyć tak jak ostatnio. - pogroziła palcem.
- Obiecuję, że będę grzeczny.
Po kilku minutach dotarli do mieszkania Sylwii. Dziewczyna ugościła ich ciastem, które sama upiekła oraz filiżanką kawy. 
Blondyn postanowił posiedzieć w salonie, a reszta ucięła sobie pogawędkę w kuchni. Po krótkiej chwili niespokojna brunetka wparowała zobaczyć czy Oskar nie męczy jej zwierzaka. Jej przypuszczenia szybko się potwierdziły, gdy ujrzała chłopaka karmiącego jej kota snikersem.
- Ty jesteś normalny? - zapytała biorąc na ręce jej pupilka.
- No co? - udał zaskoczonego.
- Głupi jesteś, nie można karmić zwierząt słodyczami. - posłała mu zabójcze spojrzenie.
- Ale on był taki ospały, chciałem, aby nabrał trochę energii. - zrobił minę zbitego psa.
- Lepiej się zastanów co robisz. - wróciła z kotem do kuchni, obrażając się na Oskara.
W końcu po jego bezustannych przeprosinach, przyjęła je wybaczając mu jego nieodpowiedzialność. Zaczął zbliżać się wieczór, a więc chłopaki zdecydowali, że czas na nich. Opuścili dom dziewczyny, mijając się w drzwiach z jej ojcem. 
- Witaj córeczko. - ucałował córkę na powitanie.
- Cześć tato. Jesteś głodny? - zapytała wyczerpana.
- Dzięki. Jadłem na mieście. Mam dla ciebie niespodziankę. - oznajmił, podając dziewczynie ulotkę.
- Co to ma być? - zapytała z zaskoczeniem.
- To taki prezent ode mnie. Za dwa dni wyjeżdżasz. 
Dziewczyna nie wiedziała czy ma się smucić, czy skakać z radości. Niespodziewała się, że ojciec sprawi jej taką niespodziankę. Dziewięć dni na obozie językowym w Madrycie to dla niej ogromny szok. Zawsze o takim czymś marzyła, ponieważ uwielbiała podróżować. 
- Dziękuję tatusiu. - rzuciła się ojcu na szyję.
- Wiedziałem, że się ucieszysz. Będzie kilka osób z Dortmundu, ponieważ rozmawiałem z panią, która będzie prowadzić ten wyjazd. 
- Świetnie. Tylko boję się, że nie będę nikogo tam znała. - odparła ze smutkiem.
- Kochanie, na pewno poznasz wiele ciekawych ludzi. Dasz sobie radę. - pocieszał ją ojciec.
- Ale wiesz, że moja nieśmiałość mnie hamuje.
- Nie martw się, wierzę w ciebie. 
Po słowach wsparcia ze strony ojciec, dziewczyna udała się do swojego pokoju. Nagle zaczął dzwonić jej telefon, uśmiechnęła się do wyświetlacza po czym odebrała.

- Hej. Co tam słychać
- Marco! Cześć! U mnie wszystko w porządku.
- U mnie też. Pojutrze wylatuję do Włoch, właśnie się spakowałem.
- Tata wysyła mnie na obóz do Hiszpanii na ponad tydzień.
- Cudownie, a kiedy wyjeżdżasz? 
- Tego samego dnia co ty. Trochę się stresuję, ponieważ trudno zawierać mi nowe znajomości, ale czuję, że spełnię swoje marzenie.
- Po prostu bądź sobą, a na pewno wszyscy będą chcieli poznać tak śliczną i miłą dziewczynę.
- Dziękuję, miły jesteś. Chciałam z tobą porozmawiać o naszym pocałunku.
- Wiem, że mnie poniosło, mam nadzieję, że cię nie uraziłem.
- Nie, ale lepiej jak zostaniemy przyjaciółmi.
- Rozumiem, mam tylko nadzieję, że nie urwiesz ze mną kontaktu, bo zależy mi na naszej relacji.
- Oczywiście, że będziemy dalej pisać. Stałeś się ważną dla mnie osobą. Nie potrafiłabym zerwać naszej więzi.
- Ulżyło mi, bo ja też ciebie potrzebuję. 
- Marco, coś jest nie tak? Czuję, że coś się dzieje.
- Camilla mnie dzisiaj odwiedziła. Prosiła o pomóc, ponieważ ktoś jej grozi.
- Naprawdę? 
- Tak i muszę jej pomóc. Żądają okupy, bo inaczej zginie.
- Zgłosiliście to na policję?
- Nie możemy, bo sprawa się pogorszy.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że jeżeli im zapłacisz to potem mogą żądać więcej.
- Wiem, ale to jedyne wyjście.
- Będę się martwić. Zadzwoń jutro do mnie.
- Ok. Camilla się przyznała, że to ona wtedy cię oszukała, ale w tej sytuacji nie umiem się na nią gniewać.
- Rozumiem. Cieszę się, że cię poznałam.
- Ja też i brakuję mi twojego uśmiechu. Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy.
- Nie mogę się doczekać.
- Dobra nie zawracam ci głowy swoimi problemami. Pewnie jesteś już zmęczona.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dzwoń, kiedy chcesz, na pewno z chęcią cię wysłucham.
- Wzajemnie. 
- Będę już kończyć, nie chcę cię naciągać. Dobranoc.
- Dobranoc.

Oboje z uśmiechem na twarzy zakończyli rozmowę. Chłopak poczuł prawdziwą ulgę, że opowiedział Sylwii o swoich problemach, a ona z przejęciem go wysłuchała.  On żywił do niej większe uczucie, niż tylko przyjaźń, ale uważał Sylwię za osobę wyjątkową, dlatego zdawał sobie sprawę, że niełatwo zdobyć jej serce. Postanowił, że cierpliwie poczeka, aż brunetka sama się w nim zakocha. Tymczasem dziewczyna chciała uchronić się przed kolejnym cierpieniem. Dzieli ich prawie sto kilometrów, a w dodatku Marco jest pochłonięty treningami i meczami. Wątpiła, że taka miłość mogłaby przetrwać. Przyjaźń to najlepsze rozwiązanie. Leżała na łóżku przytulając jej kotka, on zawsze poprawiał jej humor. Po długich namysłach jej głowę owładnął nowy temat, a mianowicie jej wyjazd do Madrytu. Miała nadzieję, że to będzie najlepsza podróż w jej życiu...




Powiało nudą, ale w kolejnym rozdziale skupie się na wyjeździe Sylwii i mam nadzieję, że będzie się działo. Zobaczymy jak mi to wyjdzie. Zdecydowałam, że związek Sylwii i Marco nie przyjdzie tak łatwo, ale nie martwcie się, długo nie będziecie czekać. Dziękuję, że czytacie i komentujecie to ogromnie motywuje. Czekam na opinie co do rozdziału. Pozdrawiam, Sylwia :*

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 8

Struchlała dziewczyna odwróciła się za siebie i ujrzała znajomą jej sylwetkę. W końcu po chwili grozy odetchnęła z ulgą. Postać, której się tak bardzo bała, nie była jej obca. Chłopak widząc przerażoną i płaczącą Sylwię, natychmiast do niej podbiegł. Objął ją swoim silnym ramieniem, starając się jak najszybciej uspokoić wystraszoną dziewczynę. 
- Spokojnie. Jestem przy tobie. Nie bój się. – szepnął, przytulając rozdygotaną ze strachu dziewczynę.
- Marco ja ... ja ... się tak bałam. Dobrze, że to tylko ty. - wydukała zanosząc się płaczem.
- Jest tu strasznie i ciemno, ale nie jesteś już sama. - uśmiechnął się, a potem zaczął gładzić jej włosy i ocierać spływające po jej policzku łzy.


- Dziękuję, że po mnie przyszedłeś. Myślałam, że się stąd nie wydostanę. To wszystko przez niego. Wyprowadził mnie z równowagi, nie po raz pierwszy. Nawet nie patrzyłam, gdzie biegnę, po prostu chciałam być jak najdalej od tego człowieka. Pewnie to jest śmieszne, że teraz płaczę.
- Nie no przestań, miałaś w końcu powód. Może powoli wracajmy, późno się robi. Obiecaj mi, że nie będziesz już płakać. Mogę poprosić o uśmiech. - złapał ją za rękę i podniósł z mokrej trawy, gdzie siedziała.
- Akurat tego nie odmówię. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Wiesz, chciałbym z tobą porozmawiać, męczy mnie pewna, dziwna sprawa. - wyznał z poważną miną. - Szczerze to nie wiem od czego zacząć. - przystał na chwilę łapiąc ją za dłoń.
- Najlepiej od początku.
- Może nie powinienem cię o to pytać, ale Felix to twój były, z którym zerwałaś z powodu jego nałogu, tak.
- Thomas ci powiedział? To dla mnie trudny temat, ale zgadza się nie chciałam z nim już być. Z człowiekiem, który na każdym kroku rujnuje swoje życie, a także i moje.
- Nie do końca wiem to od chłopaków. Skojarzyłem fakty, które mi powiedzieli. Resztę jak mi się zdaję wiem od ciebie. 
- Ode mnie? Przecież nie rozmawialiśmy o tym. - lekko się zdziwiła.
- Osobiście nie, ale w inny sposób, owszem. Nie wiem o tobie wiele ... To jest niemożliwe, ale teraz jestem pewien, że to ty ... Znasz moją historię i Camilli, prawda? 
- Camilli? Narkomanki, która wmawiała TOBIE, że jest z TOBĄ w ciąży? - pytała z niedowierzaniem.
- Tak, tej samej. A więc to ty jesteś tą dziewczyną z którą pisałem. - uśmiechnął się promiennie, po czym  delikatnie dotknął jej ciepłej twarzy.
- Jedno mi się nie zgadza. Czemu napisałeś mi, że mieszkasz w Berlinie? - zapytała, nieco się odsuwając.
- Nic takiego nie pisałem, na pewno bym cię nie oszukał. To jest nierealne. - odpowiedział z zaskoczeniem.
- Kiedy cię poznałam już nie przez internet, lecz na żywo ... Pomyślałam o tym samym, że to z tobą pisałam. Ze względu na twoje imię. Tydzień temu zapytałam cię, gdzie mieszkasz, a ty napisałeś, że w Berlinie, więc pomyślałam, że to tylko zbieżność imion.
- Nie pisałem już z tobą ponad tydzień. Czekaj, wtedy była u mnie Camilla. Nie wierzę, że mogła to zrobić. - złapał się za głowę. - Ta dziewczyna niszczy moje szczęście. 
- Marco, nie przejmuj się nią. Wierzę, że kiedyś się od niej uwolnisz. - przytuliła go.
- Sylwia, to nie może być przypadek, że się spotykamy. No pomyśl, najpierw czat, koncert, a potem mecz. To musi coś znaczyć. Może to przeznaczenie.
- Marco, nie zrozum mnie źle, ale moje serce nadal jest zranione. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Jestem w ogromnym szoku i nie dociera do mnie, to co się dzieje. Porozmawiajmy jutro, może wtedy będę wiedziała co powiedzieć. Wracajmy już. 
Marco nic nie odpowiadając, spełnił prośbę dziewczyny i wyprowadził ją z mrocznego lasu. Chwilę potem wrócili do chłopaków, którzy prowdzili zawziętą rozmowę, w międzyczasie popijając zimny browar. 
- Sylwuś już wróciliście. Czy ty płakałaś, co się stało? Martwiłem się o ciebie. - podszedł do niej zatroskany Thomas.
- Thomi, ja pójdę już spać. Jutro ci wszystko opowiem, teraz jestem okropnie zmęczona. - powiedziała, wchodząc do namiotu.
Marco po krótkim namyśle postanowił, że pójdzie w ślady dziewczyny. Żadne z nich pomimo wielkiego wyczerpania, nie mogło zasnąć. Dziewczyna cały czas myślała o Marco. Wiedziała, że czuję do niego coś wyjątkowego. Czy to miłość? Tego nie mogła stwierdzić, za krótko go zna, ale czuła, że on jest inny od Felixa. Doceniała chłopaka za to, że przejmuję się jej uczuciami,  że liczy się z jej zdaniem i za to, że przy nim czuję się po prostu wyjątkowa. Cały czas przewracała się z boku na bok, chciała usnąć, ale jej myśli nie pozwalały na to. Zdawała sobie sprawę, że czeka ją rozmowa z chłopakiem, nie chciała ranić ani siebie, ani jego. Na tym problemie poprzestała, gdyż zmorzył ją sen ... 
Dochodziła piąta rano, a niebo zaczęło się rozjaśniać. Długi sen dziewczyny przerwał Thomas, który na tyle głośno chrapał, aby zbudzić dziewczynę. Sylwia wiedziała, że już nie uśnie, dlatego ubrała się i wyszła z namiotu. Spojrzała na plażę, a tam ujrzała siedzącego nad brzegiem Marco. Postanowiła do niego iść.
- Widzę, że też nie możesz spać. - usiadła obok niego.
- W ogóle nie spałem całą noc, myślałem o tym co mi powiedziałaś. - złapał ją za rękę i popatrzył w oczy.
- Ja też o tym myślałam i nie chcę cię zranić. Uświadomiłam sobie, że jesteś moim lekarstwem na głębokie rany. Nasze rozmowy na czacie przynosiły mi niebywało ulgę.
- Też to odczuwam. Mamy oboje zranione serca, przez niewłaściwe osoby. - gładził jej dłoń.
- A właśnie nie powiedziałeś mi co z ciążą Camilli. 
- Przepraszam, że ci nie odpisałem wtedy. Ona poroniła, a co najgorsze mało się tym przejęła. Namówiłem ją na odwyk i teraz przebywa w ośrodku. - przyznał ze wzruszeniem.
- Przykro mi. - przytuliła go.
- Ale nie rozmawiajmy o niej. Nie chcę o niej myśleć, chciałbym, aby w końcu zniknęła z mojego życia. - zacisnął pięści. - Zapomnijmy już o niej.
- Ok, a więc dzisiaj musisz wracać? - spytała ze spuszczoną głową.
- Niestety. We wtorek zaczynam tygodniowe zgrupowanie we Włoszech. - oznajmił ze smutkiem w oczach. - A ty masz jakieś plany na wakacje?
- Może wyjadę gdzieś z Thomasem na kilka dni.
- Kim on właściwie dla ciebie jest? - zapytał, ponieważ zachowanie tych dwoje bardzo go zastanawiało, na początku myślał, że ta dwójka to para.
- Thomi, to mój najlepszy przyjaciel. Traktuję go jak starszego brata, a on mnie jak siostrę. Jestem z nim bardzo zżyta, bo kiedyś był moim sąsiada i codziennie go widywałam.
Momentalnie niebo zaszło ciemnym obłokiem oraz zerwał się silny i porywisty wiatr.
- Musimy się jak najprędzej zbierać. Nadchodzi burza. - zaczęła panikować.
- Chodźmy obudzić chłopaków. - zawołał Marco.
W natychmiastowym tempie, udali się do namiotu, gdzie jeszcze smacznie spali ich towarzysze. Na szczęście, zdążyli pochować wszystkie rzeczy przed deszczem. Sylwia wsiadła do samochodu, gdzie z Marco i Romanem przeczekali silną ulewę oraz głośne grzmoty. Po kilkunastu minutach deszcz osłabł i mogli ruszyć w drogę...

***

Tego samego dnia, Camilla pomieszkiwała u swojego kochanka. Po spędzonej pełnej namiętności nocy, oboje tego poranka wylegiwali się w łóżku.
- Cześć kociaku. - przywitał się z dziewczyną.
- Hej misiaku. - odpowiedziała zaspanym głosem dziewczyna.
- Jak się spało? - zapytał muskając jej warg.
- Z tobą, zawsze bosko. Opowiesz mi w końcu ten swój genialny plan? - zapytała z ciekawością.
- Pomysł jest taki, że wyjeżdżamy do Panamy. - oznajmił.
- Wow! A gdzie jest haczyk? - wiedziała, że chłopak planuje coś, ale znała go bardzo dobrze i czuła, że ten plan nie będzie uczciwy.
- Musisz skołować kasę na wyjazd od swojego piłkarzyny. - odpowiedział, bawiąc się jej długimi blond włosami.
- Wiesz, że to nie będzie łatwe. - przygryzła wargę.
- Dasz sobie radę. Wierzę w ciebie. Uwierz, że niedługo będziemy spali na kasie. - zaśmiał się z chytrym uśmieszkiem.
- Na pewno mi się uda, on nigdy mi nie odmówi. - rzuciła się na chłopaka, zachłannie go całując.

***

Po przejechaniu kilku kilometrów musieli zrobić sobie przystanek na stacji benzynowej, bo nagle Roman poczuł silną chęć na zjedzenie czegoś słodkiego, a i Sylwia, i Marco nic dzisiaj nie jedli. Chłopak najpierw zatankował do pełna auto, a potem w trójkę wybrali się do baru obok, gdzie zjedli pożywne śniadanie. 
- Może przejdziemy się na krótki spacer? - zaproponował Marco.
- Idźcie sami, ja mam chęć na deser. - wyznał z pełną buzią jedzenia, Roman.
- Marco, chodź idziemy, bo zaraz mnie najdzie ochota na te bomby kaloryczne Romusia. - zaśmiała się dziewczyna.
Wyszli z lokalu, nieznacznie się od niego oddalając. 
- Dobrze, że już nie pada. - Marco wypowiedział te słowa w złym momencie, ponieważ deszcz zrobił chłopakowi na przekór.
- Yhym ... - zaśmiała się rozbawiona dziewczyna, która miała zamiar już wracać.
- Sylwia, poczekaj. - złapał ją w talii.
- Marco, co ty robisz? Przez ciebie będziemy chorzy. - oznajmiła już nieco mokra dziewczyna.
- No i co z tego. - olał pogodę Marco.
W tym momencie chłopak przybliżył się do ust dziewczyny i zdecydował się na delikatny pocałunek. 





Po chwili dziewczyna nic nie mówiąc odkleiła się od ust piłkarza i uciekła do samochodu. Po brunetce do auta wpadli Marco jak i najedzony to syta Roman. Przez całą drogę Sylwia i blondyn uśmiechali się do siebie ukradkiem. Ani ona, ani on nie myśleli o przyszłości, po prostu cieszyli się tą chwilą. Nie obchodziło ich co będzie potem. Gdy dojechali pod jej dom, chłopaki pomogli wnieść dziewczynie rzeczy. Kiedy skończyli nadszedł czas na pożegnanie.
- Siemka Roman. - przytuliła się do chłopaka.
- Trzymaj się. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
- Na pewno, a i pozdrów ode mnie Monę. - uśmiechnęła się.
Roman wsiadł do samochodu, wiedząc, że Marco i Sylwia potrzebują chwili tylko we dwoje.
- Szkoda, że już musisz wracać. - łza stanęła w jej oku.
- Sylwuś nie płacz, bo zaraz ja się rozpłaczę. Obiecuję ci, że będę codziennie dzwonił, pisał, rozmawiał z tobą na skypie, a po zgrupowaniu od razu do ciebie przyjadę. - przytulił ją z całej siły, nie chciał się z nią rozstawać, oboje tego nie chcieli.
- Będę tęsknić. - wyznała całując jego policzek.
- Ja za tobą też, ale musimy wytrzymać ten tydzień.
Po tych słowach chłopak wsiadł do samochodu i odjechał, a dziewczyna pomimo lejącego deszczu wybrała się do parku.
Chciała w samotności przeboleć rozstanie z osobą, która stała się dla niej niezmiernie bliska ...




Rozdział nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale pisałam go na ostatnio chwilę. Przez kilka dni może mnie nie być i nie będę miała dostępu do internetu, dlatego nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział. Chciałabym z całego serca wam podziękować za tak wspaniałe komentarze. Jeżeli rozdział, chociaż troszkę się podoba to proszę o kolejne. Pozdrawiam :*

PS. Jestem dumna z wczorajszej wygranej chłopaków 3:2 z Danią. Niesamowite emocje. :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 7



Przez cały czas dziewczyna nie mogła uwierzyć, że jest świadkiem własnego snu. To było niewiarygodne. Stała jak wryta i przyglądała się dziecku, które wracało do swojego domu. Głośno przełknęła ślinę i wróciła do salonu. Usiadła na kanapie, będąc w ciągłym szoku. Do tej pory nie przeżyła takiej sytuacji. Jej głowę zaprzątało tysiące myśli. W końcu wzięła do ręki laptopa, w celu znalezienia jakichkolwiek informacji na temat proroczych wizji. Wpadła na kilka stron, które uświadomiły jej, że nie ma dokładnego wytłumaczenia takich snów. Zastanawiała się czy to nie jest jakiś znak, czy ta wizja czegoś nie oznacza, a może to był jakiś przekaz. Niespodziewanie do mieszkania powrócił Thomas.
- Hej. Już wróciłem. - krzyknął, wieszając bluzę na wieszaku w przedpokoju.
- Cześć, Thomi. Szybko dziś skończyłeś. - zamknęła stronę, którą do tej pory odwiedzała.
- Normalnie, przecież jest już druga. - usiadł obok niej.
- A rzeczywiście. Przysnęłam sobie i czas mi szybko minął.
- Sylwuś, jak się dzisiaj czujesz? - przytulił ją, obejmując ramieniem.
- O wiele lepiej. Te krwotoki to tylko zwykłe zmęczenie nic więcej.
- Ale i tak musimy iść do lekarza. - upierał się
- Thomi, ale ja już będę o siebie dbać. Przyrzekam.
- Ok, ale jeszcze raz taka sytuacja się powtórzy, to nie będę patrzył czy jest noc, czy dzień tylko od razu zabiorę cię do szpitala. -  powiedział z poważną miną.
- Dobra, zrozumiałam. Kocham cię za to, że się tak o mnie troszczysz. - objęła go coraz mocniej.
- Ja ciebie też i dlatego się o ciebie martwię.
- Wracam już do domu, bo pewnie tatuś się stęsknił. - wstała i wzięła torbę z rzeczami.
- Odprowadzę cię. - złapał ją za rękę.
Przyjaciele doszli pod dom dziewczyny, gdzie po kilku minutach się pożegnali. Sylwia przywitała się z ojcem i poszła na górę do swojego pokoju. Rozpakowała rzeczy z torby oraz podłączyła rozładowany telefon do kontaktu. Miała trzy nieodebrane połączenia. Jedno od mamy, a dwa kolejne od nieznanego jej numeru. Postanowiła, że poczeka, aż ten ktoś zadzwoni jeszcze raz. Włączyła muzykę na full i zaczęła tańczyć. Taniec sprawiał, że zapominała o wszystkich problemach i przykrościach, a w dodatku wywoływał w niej radosne emocje. Piętnaście minut później usłyszała jak dzwoni jej telefon. To był ten sam numer co wcześniej. Po dwóch sygnałach, zdecydowała, że odbierze.

- Halo? 
- Hej Sylwia. Tu Marco Reus. Dzwonię, bo przemyślałem sprawę z twoim zaproszeniem.
- Aha. To ty! Mogłam się domyśleć.
- Miło cię słyszeć. Przyjadę w sobotę, a i wezmę z sobą kolegę z drużyny.
- Świetnie, bardzo się cieszę.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też, a więc do soboty. Zadzwonię do ciebie to się jeszcze zmówimy.
- Ok. Do soboty. Pa.
- Cześć.

Dziewczyna rozłączyła się jako pierwsza. Położyła komórkę na stół, a sama usiadła na łóżko. Swoje myśli skupiła nad popołudniowym snem. Ostatecznie postanowiła nad tym nie rozmyślać. Uznała, że to musi być jednorazowy przypadek. Jednak gdy przypominała sobie tą małą dziewczynkę, ten samochód. Jej ciało przeszywał nieogarnięty dreszcz. Bała się, że te wizje, mogą się powtórzyć...




***

Camilla po wejściu do klubu nareszcie uzyskała to, co od paru lat ją niszczy. Głód narkotykowy strasznie się domagał, aby w końcu go zaspokoić. Szef lokalu był najlepszym i najbogatszym dilerem w mieście. Camilla to jego stała klientka, jednak nie zawsze płaci za wzięty towar. Ma już u niego pokaźną sumę długu na procent, a on stale rośnie. Łysy chłopak, który ją tu przyprowadził to Daniel. Tak naprawdę, to on pierwszy raz namówił dziewczynę, aby zażyła narkotyki. Omotał sobie ją wokół palca. Niejednokrotnie zdradzała Marco i to właśnie z nim. Gdyby dziecko Camilli się urodziło, to on byłby biologicznym ojcem. Oboje nie chcieli, aby zaszła w ciążę, ale niestety nie wszystko wyszło po ich myśli. Kiedy się dowiedział zaczął bić Camillę, a ona chwilowo chciała od niego uciec. Długo nie wytrzymała, bo minęło zaledwie dwa dni, a ona już dzwoniła, aby umówić się z nim na spotkanie. Dziewczyna była uzależniona nie tylko od narkotyków, ale i od Daniela. Ich romans można uznać za bardzo płomienny. Chłopak dawał jej spełnienie pod każdym względem.
- To co wracamy do mnie. - odezwał się Daniel, kiedy wyszli z klubu.
- Zabieraj mnie, gdzie chcesz. - krzyknęła pobudzona dziewczyna.
- Mam na ciebie straszną ochotę. Stęskniłem się za naszymi pieszczotami. - musnął ustami jej ucho.
- Dam ci wszystko czego zechcesz. - obdarowała go dzikim spojrzeniem.
- Wsiadaj. Pomyślimy co możemy z tym zrobić. - otworzył jej drzwi do samochodu.
- Całą kasę wydajesz na swoje zabawki, a potem nie masz na działki. - westchnęła, siedząc w aucie.
- Po to jest twój były - uśmiechnął się szyderczo.
- Tak, tak on jest zastrzykiem gotówki, ale to ja muszę o to zabiegać.
- Nie dąsaj się. Nie długo zrobimy interes życia...

***

Minął już cały tydzień, czyli dzisiaj ognisko, na które tak długo wyczekiwali Marco i Sylwia. Wszystkie szczegóły dogłębnie umówili wcześniej. Zdecydowali, że przenocują w namiotach. Oprócz nich zjawią się: Thomas, Matthias, Oskar i kumpel Marco - Roman. Dziewczyna zmówiła się z Marco, że na miejsce pojadą razem. Punktualnie o szesnastej chłopak zjawił się przed domem Sylwii. Nastolatka postawiła na luźny styl, w końcu to nie dyskoteka, a zwykłe ognisko. Wiedziała, że wieczorem będą kąsać komary i może się ochłodzić, dlatego ubrała się cieplej. Nie było dziś zbytniego upału, a więc przegrzanie jej nie grozi.
Zrobiła delikatny makijaż, a włosy rozpuściła. Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi, natychmiast zbiegła ze schodów, aby je otworzyć.
- Marco! Cieszę się, że cię widzę. Wejdź proszę. - cmoknęła go w policzek i zaprosiła do środka.
- Nareszcie się widzimy. Ten tydzień okropnie mi się dłużył. - przysiadł na krześle.
Porozmawiali chwilę po czym chłopak spakował jej rzeczy do samochodu. Dziewczyna zapoznała kolegę Marco, Romana, który czekał na nich w wozie. Sylwia pozamykała dom i ruszyli w drogę.  
- Sylwia daleko to jeszcze? - zapytał Marco.
- Chyba nie. Szczerze to nie byłam tu dwa lata i mało pamiętam. - oznajmiła z nietęgą miną.
- Aha. To może włączę nawigację, bo zaraz się zgubimy. 
- Oby ten GPS nie wywiózł nas w pole. - zaśmiał się Roman.
- O! To chyba ta dróżka. Pamiętam ją. - wskazała drogę palcem.
Chłopak wjechał w szosę, gdzie kazała mu Sylwia. Jednak się pomyliła, bo na końcu drogi zauważyli znak ślepej uliczki. Kolejny kierunek okazał się tak zgubny jak pierwszy. Zrezygnowana dziewczyna zadzwoniła do przyjaciela.

- Hej, Thomi. Jesteście już na miejscu?
- Sylwia? Gdzie wy jesteście? Czekamy tu na was ponad godzinę.
- Właśnie o to chodzi, że zabłądziliśmy i nie wiemy, gdzie jesteśmy.
- Och wy tłumoki. Zaraz po was wyjadę, tylko opisz wasze położenie.
- Jak to można opisać? Wszędzie są drzewa i tylko to, ale wjechaliśmy w trzeci wjazd od ulicy.
- Zaraz przyjadę. Nigdzie się nie ruszajcie.
- Ok. Czekamy.

Chłopak wsiadł do samochodu i ruszył na pomoc zaginionym. Oczywiście miał przy tym niezły obaw, żeby zgubić się na tak prostej drodze. W niecałe dziesięć minut znalazł zguby. 
- Nietrudno było was znaleźć. - zarechotał rozbawiony Thomas.
- Ta cała nawigacja Marco wywiozła nas na manowce. - tłumaczył się Roman.
- I trochę w tym wina Sylwii. Wszystkie dróżki były dla niej znajome. - szturchnął ją Marco.
- Dobra, przestańcie się ze mnie nabijać. Może w końcu was sobie przedstawię. - udała obrażoną.
- Ja jestem Marco, a to mój kumpel Roman. - podali sobie rękę. - A ty zapewne jesteś Thomas.
- Tak to ja. Miło was poznać. Może jedźmy już na miejsce, bo chłopaki rozpalają ognisko, a i piwko się chłodzi. - poruszał brwiami przyjaciel dziewczyny.
- Wam to tylko jedno w głowie. - wsiadła do samochodu, oburzona Sylwia.
- No przepraszam, ale ja nie piję. - wyznał Marco, przekręcając kluczyk od stacyjki.
Wreszcie dojechali tam, gdzie powinnni. Widoki były zaskakujące, na wprost dostrzegli szmaragdowe jezioro, a tuż za nimi las pełen liściastych drzew. Wszyscy zabrali się do wyznaczonych nawzajem zadań. Oskar i Matthias rozpalili ognisko, reszta mężczyzn rozbiła namioty, a Sylwia przygotowała jedzenie. Pogoda zwiastowała cudowną i przede wszystkim ciepłą noc. Atmosfera była świetna, chłopaki od razu znaleźli sobie wspólny temat jakim jest piłka nożna. Dziewczyna ku ich zaskoczeniu także brała udział w ich jakże ważnej pogadance. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a niebo zaczęło się nieco ściemniać. Nagle usłyszeli dźwięk nadjeżdżającego skutera. Nikt nie miał pojęcia kto to może być.
Kiedy kierowca zdjął kask, okazało się, że to Felix.
- Cześć wam. Widzę, że kroi się niezła uczta. - usiadł przy Oskarze, wpatrując się w Sylwię.
- Thomas! Co on tu robi? Chyba go nie zaprosiłeś? - wstała wściekła dziewczyna.
- Nie denerwuj się kochanie. Przyjechałem tylko porozmawiać. - chciał podejść do niej.
- Zostaw mnie w spokoju, cholerny alkoholiku. - wywrzeszczała mu w twarz i nie patrząc na wszystkich, wbiegła do lasu.
- Skąd wiedziałeś, gdzie my jesteśmy? - spytał zdziwony Thomas. - Mówiłem ci, żebyś się od niej odczepił.
- Stary wyluzuj. Oskar mi powiedział, że tu będziecie, ale jeśli nie odpowiada wam moje towarzystwo, to jadę. - wsiadł na skuter i bez słowa odjechał.
- Po co mu gadałeś, że tu jesteśmy? - zapytał wzburzony Thomas.
- Chciał iść ze mną na piwo, więc mu powiedziałem, że jestem zajęty.
- Sorry, że się wtrącam, ale kim on był? - zadał pytanie zdezorientowny Marco.
- Felix to były chłopak Sylwii. Zerwała z nim, bo cały czas przesadzał z alkoholem. - odpowiedział Matthias.
- Przesadzał to mało powiedziane. - wtrącił się Oskar.
- Pójdę jej poszukać, bo długo nie wraca. - podniósł się zmartwiony Thomas.
- Ja do niej pójdę. - odparł Marco.
- Ok, tylko uważaj to jest bardzo wrażliwa i uczuciowa dziewczyna. - wyznał Thomas, wracając na miejsce.
 W tym samym czasie zagubiona dziewczyna błąkała się po ciemnym lesie. Zaszła tak daleko, że nie mogła odnaleźć drogi powrotnej. Krzyczała, ale jej głosy były daremne, nikt jej nie usłyszał. Była tak wściekła, że nie patrzyła, gdzie biegnie.
Zrezygnowana oparła się o drzewo, podkulając nogi. Do jej oczu napływały gorzkie łzy, ogarnęła ją wielka rozpacz. Jej ból momentalnie zamienił się w strach. Zrozumiała, że w tym lesie jest zupełnie sama. Co chwila dochodziły do niej pohukiwania sowy, albo innych przerażających zwierząt. Nawet nie była świadoma jak daleko się oddaliła, wiedziała jednak, że nie jest to bliska odległość.
Schowała głowę w ramionach, a jej ciało niemiłosiernie dygotało.
Przypomniała sobie najstraszniejsze horrory, które wcześniej uwielbiała oglądać, co jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Wtedy usłyszała kroki, które z biegiem czasu stawały się coraz głośniejsze. Jej panika była nie do opanowania. Nie można opisać grozy, która ją w tej chwili ogarnęła. Serce podchodziło jej do gardła, a myślami wmawiała sobie, że to tylko sen. Niestety to była rzeczywistość, wszystko to działo się naprawdę. Uświadomiła sobie, że ktoś jest już metr od niej, w końcu nie wytrzymała tego napięcia i zaczęła przeraźliwie krzyczeć.
- AAAAAAaaaaaaaaaa!!!!!







Przepraszam, że tak skończyłam, ale w którymś momencie musiałam, a i tak rozdział wyszedł długi. W końcu zaczynam się wkręcać i mam już wiele pomysłów co do tego opowiadania. Jestem wdzięczna za wszystkie komentarze, one naprawdę motywują i "dają kopa" do dalszego pisania. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Jeżeli czytacie, zostawcie komentarz. Kolejny postaram się dodać w czwartek. Pozdrawiam, Sylwia :*

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 6

Chłopak nieco zdziwiony obejrzał się za wołającą dziewczyną. Nie sądził, że usłyszy jej głos, aż tak szybko. Ustał na środku chodnika, posyłając jej ciepły i promienny uśmiech. Momentalnie wybiegła z domu i popędziła w stronę Reusa.
- Co się stało? - zapytał zdziwiony.
- Właśnie dostałam wiadomość od Thomasa. Prosił, abym do niego przyszła, więc pomyślałam, że podejdę z tobą kawałek. W końcu idziemy w tę samą stronę.
- W towarzystwie pięknej dziewczyny, zawsze.
W pewnym momencie poczuli przepływ chłodnego wietrzyku. Idąc pod wiatr włosy Sylwii zaczęły przysłaniać jej twarz, co wzbudziło w niej lekko irytację. Wnioskując po minie chłopaka widok denerwującej się dziewczyny był zabawny.
- Mogę wiedzieć z czego się tak śmiejesz? – zapytała z przymrużonymi oczami.
- Ślicznie wyglądasz jak się denerwujesz. - posłał jej zabawny uśmieszek.
Dziewczyna lekko się zarumieniła co widać było po jej różowych wypiekach na twarzy.
- Może zmieńmy temat. - szturchnęła go w ramię. - Masz jakieś plany na sobotę? - zapytała nieśmiale.
- Jeszcze cały tydzień mam wolny, więc będę miał czas. A masz dla mnie jakąś propozycję? - słysząc jej pytanie na jego twarzy pojawił się wielki banan.
- Wiesz, urządzamy z chłopakami ognisko za miastem i jakbyś chciał to możesz przyjechać.
- Jak dam radę to przyjadę. - zrymował swoją wypowiedź, na co oboje wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. - Takie zaproszenie może się więcej nie powtórzyć.
- Jak chcesz możesz zabrać jakichś kumpli, im więcej osób tym lepiej. - przystała obok wielkiego domu, który należał do jej przyjaciela, co zwiastowało ich pożegnanie.
- To tutaj. Pamiętaj o mojej propozycji. Masz mój numer, a więc zadzwonisz czy będziesz.
- Jasne! Na pewno dam ci znać. - posłał jej słodkie spojrzenie.
Dziewczyna zawahała się, ale postanowiła pożegnać Reusa w inny sposób niż za pierwszym razem. Zbliżyła się do niego, cmokając jego policzek. Gest dziewczyny sprawił, że chłopak był mile zaskoczony.
- To cześć. Życzę miłej podróży i mam nadzieję, że zobaczymy się w sobotę.
- Też mam taką nadzieję. Trzymaj się. Pa.
Chłopak nie widząc dziewczyny, która właśnie udała się do budynku, złapał swój policzek, gdzie jeszcze przed chwilą został obdarowany czymś czego pragnął. Po chwili wrócił do rzeczywistości i ruszył do hotelu przy stadionie.


***

Dziewczyna weszła do mieszkania przyjaciela i zastała go siedzącego na kanapie. Widać, że nie był w najlepszym humorze. Sylwia postanowiła go pocieszyć.
- Thomi, czemu jesteś smutny? Co się dzieje? - zapytała z troską, siadając obok chłopaka.
- Laura umówiła się z Oskarem, a jak wiesz jestem w niej zakochany. Myślałem, że ona też coś do mnie czuje, ale najwyraźniej się pomyliłem. W dodatku Felix cały czas o ciebie pyta.
- Co on znowu ode mnie chce? - zapytała z oburzeniem.
- Po meczu się upił i jak to on, gadał głupoty. - przyznał obojętnie.
- Nie chce już o nim słyszeć, a co do Laury to nie poddawaj się tak łatwo. Jeszcze możesz ją zdobyć. - przytuliła go.
- Kochana jesteś. Zawsze mi pomagasz. Możesz dzisiaj u mnie nocować?
- Ok, tylko wyślę tacie wiadomość, żeby się nie martwił.
- To ja w tym czasie zamówię pizzę. - poszedł do kuchni po telefon.
Po dwudziestu minutach przyjechał dostawca z jedzeniem. Kiedy odjechał przyjaciele zabrali się do konsumpcji.
- Sylwuś, a z kim ty wróciłaś do domu?
- Nie uwierzysz. Z piłkarzem, którego wcześniej widziałam na koncercie. Teraz okazało się, że gra w Borussi, ale nie naszej tylko z Moenchengladbach. W sumie to polubiłam go.
- Aha, ale podoba ci się?
- Jest przystojny, ale najważniejsze, że inteligentny, a i zaprosiłam go na ognisko. - nawijała jak nie ona.
- To świetnie, poznasz mnie z nim. Ale zrobiłem się senny, idę się położyć. - leniwie wstał z kanapy i skierował się do swojej sypialni.
- Ja tu jeszcze posiedzę, bo i tak nie usnę. - krzyknęła.
Dziewczyna udała się do kuchni po kakao, które niedawno zrobił chłopak. Lubiła siedzieć w ciemności, dlatego pogasiła światła w całym mieszkaniu. Z gorącym kubkiem napoju powędrowała do okna. Wcześniej uchylając je na rozcierz. Usiadła na parapecie, popijając ciepłe kakao i spoglądając na zachmurzone niebo. W tej chwili o niczym nie myślała, zupełna pustka przepełniła jej głowę. Dochodziła pierwsza w nocy. W końcu dziewczyna poczuła znużenie. Zeszła z parapetu, odstawiając pusty kubek. I znowu to samo uczucie, pulsującej od bólu głowy. Chwiejącym krokiem skierowała się do kuchni, do której niedługo po niej wparował zaspany Thomas. Zapalając światło, przestraszył dziewczynę nie na żarty. 
- Boże! Thomas, ale mnie nastraszyłeś.
- Sylwuś, wiesz, która jest godzina? Czemu ty jeszcze nie śpisz? - oznajmił przecierając zmęczone oczy.
- Nie mogę jakoś spać. 
- Matko! Co ci jest? Krew ci z nosa leci. - z przerażenia do niej podbiegł.
Wystraszona dziewczyna przetarła palcem zakrwawiony nos, aby ujrzeć na nim czerwoną substancję.
- Thomas, co się ze mną dzieje? - wyznała zaniepokojona dziewczyna.
- Spokojnie. Usiądź sobie i przechyl głowę do przodu. Masz tu husteczkę, zatamuj krew, a ja ci zrobię zimny okład na szyję.
- Thomi ja się boję. - powiedziała z płaczem w oczach.
- Nic ci nie będzie. Może wezwać pogotowie? - zapytał niosąc dziewczynie lód zawinięty w ręcznik, który położył na jej kark.
- Nie dzwoń. Zaraz mi przejdzie. - wyszeptała nieco spokojniejszym tonem.
- Ale jutro zabieram cię do przychodni. Zrozumiano? 
- Mogę ci to obiecać. 
- Martwię się o ciebie. - przytulił dziewczynę.
- Miałam o siebie dbać, a co robię? Buszuję po nocach, zamiast spać.
- Chodź położysz się, pomogę ci wstać. - wziął ją pod ramię, a potem na własnych rękach przeniósł Sylwię do sypialni.
- Dziękuję, że się mną opiekujesz.
- Jesteś dla mnie jak siostra. Zawsze będę o ciebie dbał. - pocałował jej czoło, a zaraz potem usnęła.
Miała piękny sen, lecz został brutalnie przerwany przez dzwoniący budzik, który wskazywał godzinę dziewiątą. Nienawidziła tego uczucia. Wstała z łóżka i ruszyła na poszukiwanie telefonu, który był w salonie. Znalazła go i jak zwykle był rozładowany. Na stoliku leżała kartka od Thomasa.
- Wyszedłem do pracy, będę o drugiej. Bądź gotowa jak wrócę, bo idziemy do lekarza. W lodówce zostawiłem ci jedzenie, które musi zniknąć. Dbaj o siebie. Buziaki :* 
- Cały Thomas. Troskliwy i opiekuńczy. - szepnęła pod nosem, uśmiechając się do kartki.
Wzięła szybką kąpiel, po czym założyła ubrania, przyniesione tydzień temu. Swoje kroki skierowała do lodówki. Zjadła zdrowe śniadanie, a potem zmyła naczynia. Walnęła się na kanapie i z nudów wyciągnęła spod stolika laptopa Thomasa. Nagle pomyślała o Marco z którym jeszcze niedawno pisała...


***

Chłopak przeglądał pocztę w komputerze, aż usłyszał dzwonek do drzwi. Spoglądając na wizjer, ujrzał w nim uśmiechniętą Camillę. Postanowił, że ją wpuści.
- Marco, ale się za tobą stęskniłam! - rzuciła mu się na szyję.
- Camilla? Tak szybko cię wypuścili. - udał zaskoczonego.
- Byłam grzeczna i pozwolili mi się z tobą spotkać.
- Cieszę się, a jak się czujesz? - zaprosił ją ruchem ręki do kuchni.
- Pogodziłam się ze stratą dziecka, choć nie było łatwo. - przysiadła na krześle.
- Przykro mi. Napijesz się czegoś? - zapytał z obojętną miną.
- Poproszę wody. - podał jej szklankę.
- Śpieszysz się, bo chciałem wziąć prysznic? -  zapytał łapiąc za ręcznik.
- Mam czas. Poczekam na ciebie. - udała się do salonu, siadając na kanapie.
- Ok. Zaraz wracam. - udał się na górę do łazienki.
Dziewczyna złapała za pilot i włączyła telewizor, lecz jej uwagę przykuł leżący na stoliku laptop. Nie wytrzymała i z ciekawości przejrzała pocztę chłopaka. Nic szczególnego tam nie zobaczyła. Już chciała położyć sprzęt, ale niechcący przełączyła stronę na której wcześniej logował się Marco. Był to czat, cały czas dostępny. Ujrzała otwarte okienko, gdzie chłopak dostał wiadomość. Chciała się zabawić, a więc postanowiła, że poda się za Marco.

~Sylwia16~ Cześć. No w końcu cię dopadłam. Długo nie pisałeś, martwiłam się.
~Marco19~ Najmocniej cię przepraszam, ale miałem dużo roboty.
~Sylwia16~ Nie szkodzi. Ważne, że teraz jesteś. Mam do ciebie pytanie, które cały czas mnie nurtuję. Muszę o to spytać.
~Marco19~ Wal śmiało. Odpowiem na wszystko.
~Sylwia16~ Ty mieszkasz w Moenchengladbach?
~Marco19~ Nie, od dzieciństwa żyję w Berlinie, a czemu tak pomyślałaś.
~Sylwia16~ Chyba cię z kimś pomyliłam, a jak sprawy z twoją byłą?

Camilla usłyszała jak Marco schodzi na dół i spanikowana wyłączyła laptopa, schowała go pod leżącą na kanapie poduszką. Przy okazji wyciągnęła 50 euro ze spodni Marco. Nieświadomy niczego chłopak zajął miejsce obok niej.
- Już jestem. Przepraszam, że zostawiłem cię samą. 
- Nie ma sprawy. Za dwie godziny muszę wrócić do ośrodka. 
- To cię odwiozę, bo umówiłem się z Romanem. Ej, a gdzie jest mój laptop?
- Coś się wyłączył, więc go zamknęłam i leży na kanapie. - wymyśliła na poczekaniu.
- I jak cię tam traktują? - zapytał z ciekawości.
- Wszyscy są dla mnie mili. Zaprzyjaźniłam się nawet z jedną dziewczyną.
Rozmawiali z godzinę o różnych błahostkach, dopóki dziewczyna nie spojrzała na zegarek.
- Muszę się już zbierać. - oznajmiła, wstając z kanapy.
- Odwiozę cię. - złapał za kluczyki od samochodu.
Zamknął drzwi i udali się do auta piłkarza. Podwiózł dziewczynę na miejsce i odjechał. Camilla wyszła z budynku, do którego weszła, aby zmylić Marco, że niby tam przebywa i się leczy. W rzeczywistości wcale nie poszła na odwyk. Uciekła stamtąd już pierwszego dnia. Podążyła w ciemną uliczkę, gdzie czekał na nią jakiś łysy typ.
- Masz kasę na prochy? - zapytał z groźną miną.
- Coś tam mam. Pójdę tam z tobą, ale musisz mi obiecać, że nie podniesiesz więcej na mnie ręki.
- Chodź i nie marudź. Zaraz dostaniesz to czego chcesz. - złapał ją za rękę i weszli do jakiegoś klubu...

***

Tymczasem w mieszkaniu Sylwii, niewyspana dziewczyna zrobiła sobie krótką drzemkę. W pewnym momencie jej sen przerodził się w jakby dziwną wizję. Zobaczyła dziewczynkę jadącą rowerem po ulicy. Nagle dziecko przewróciło się, a wyjeżdżające auto zza zakrętu o mały włos jej nie przejechało. Całe zdarzenie miało miejsce przed domem Sylwii. W jej oczach było niemalże zamazane. Przebudziła się i przestraszona wybiegła przed budynek. Jej przerażenie wzrosło mocniej, gdy ujrzała identyczną sytuację, jak ta ze snu...





Przepraszam was za ten rozdział nie na temat. W ogóle nie mam natchnienia. Obiecuję, że następny rozdział będzie o wiele lepszy, może jak te upały ustaną. Mam nadmiar pomysłów, których nie umiem wykorzystać. Wszystko się zrobiło takie zagmatwane. Jak na razie nie mam siły na pisanie, w dodatku mam problemy ze zdrowiem. Przez leki od alergii, dostaję okropnych bóli głowy. Co do snu Sylwii, moja siostra miała kiedyś podobne wizje. Bardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze. Jesteście kochane i jeszcze raz przepraszam jak kogoś zawiodłam. Następny rozdział w poniedziałek, o ile zdążę.  Jeśli czytacie, to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. Pozdrawiam, Sylwia :*


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 5


Minął już tydzień od pamiętnego dnia, kiedy Marco i Sylwia pierwszy raz się spotkali. Niestety żadne z nich nie miało czasu, aby do siebie napisać, a w dodatku dziewczyna oddała komputer do naprawy. Siedziała teraz w kuchni i jadła kanapki, które przygotował jej ojciec. Myślała nad swoim życiem. Czuła, że musi coś zmienić. Tylko nie wiedziała co. Nagle do jej mieszkania wpadł zdyszany Thomas.
- Sylwuś, nie uwierzysz co udało mi się zdobyć i to w ostatniej chwili. – rzucił jakieś bilety na stół.
- Wow. Thomi bilety na sparingowy mecz Borussi. Super niespodzianka. Jednak nie wiem czy chcę tam iść. Znowu będę musiała oglądać Felixa. Jeżeli to nie jest ważny mecz to pewnie będzie grał całe dziewięćdziesiąt minut, a ja nie zniosę jego widoku.
- Wiem, ale chyba przez niego nie znienawidzisz piłki nożnej? Sylwuś chodź ze mną, proszę cię. – zrobił smutną minkę, aż trudno było mu odmówić.
- Dobra zgadzam się, ale robię to tylko dla ciebie. To z kim dzisiaj grają nasze pszczółki? - zapytała
- Z tego co wiem to z imienniczką z Moenchengladbach.
- Już nie mogę się doczekać. Chcesz to się częstuj. – podsunęła mu talerz z kanapkami.
- Dzięki, nic dzisiaj nie jadłem przez te zamieszanie z meczem. – zajadał się.
- A może chcesz coś do picia?
- Nie, ja już lecę. Przyjadę po ciebie o szóstej.
- Będę gotowa na czas.
- Do zobaczenia. – pocałował ją w głowę i wyszedł.



***

O godzinie osiemnastej na stadion Signal Iduna Park zjechała swoim autokarem cała drużyna Źrebaków, a w niej Marco Reus. To będzie jego pierwszy mecz, o ile trener da mu trochę pograć. W końcu jest nowy i będzie musiał walczyć o pierwszy skład. Znalazł już nowych kolegów w drużynie i zaprzyjaźnił się z nimi. On, Roman Neustadter i Tony Jantschke tworzyli na treningach zgrany i silny atak. Dzięki nim Marco poczuł, że ma wsparcie, że ma w końcu prawdziwych kumpli. Mieli ze sobą wiele wspólnego. Właśnie zaczął się ich pierwszy trening przed meczem. Za godzinę przecież mecz.


***

Do meczu zostało nie wiele czasu, a dziewczyna dopiero teraz zaczęła się ubierać. Założyła bluzkę, żółte rurki i czarne balerinki. Włosy rozpuściła. Godzinę później siedziała na trybunach obok swojego przyjaciela Thomasa. Mecz zaczął się punktualnie. Niestety tak jak się spodziewała Felix grał od samego początku. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Po przerwie zrobiło się ciekawiej, a na pewno dla Sylwii. Na boisko wszedł znajomy blondyn.
- Przecież to jest ten chłopak z koncertu, który mnie zaczepił. On jest piłkarzem? Nie spodziewałam się. Może to po prostu przypadek, że ponownie go spotykam. - pomyślała.
Na sam koniec były najlepsze emocje. W 85. minucie gola z przewrotki strzelił Felix. Cieszyłam się, bo dzięki niemu Borussen prowadzili. Niestety w doliczonym czasie gry wynik wyrównał Reus. Mecz zakończył się remisem.
- Szkoda, że nie wygrali, ale to przecież tylko sparing. A więc chociaż wiem jak ma na imię ten blondyn. Chyba mam słabość do tego imienia. - nadal rozmyślała.
Thomas bez słowa poleciał pogratulować Felixowi. Sylwia nie miała na to ochoty, więc dalej siedziała czekając, aż wróci jej przyjaciel. Znudzona długim oczekiwaniem udała się do łazienki. Zeszła na dół przez tunel. Na szczęście nie było już wielkiego tłumu kibiców. Patrzyła w lustro, przemywając ręce. Nagle poczuła jak kręci jej się w głowie. Z jej nosa zaczęła lecieć krew. Nie wiedziała co się dzieje. Usiadła skulona przy ścianie i płakała. Nie chciała, żeby ktoś ją widział w takim stanie. Była cała roztrzęsiona. Po kilku minutach podniosła się i wytarła zapłakane oczy chusteczką. Postanowiła, że pójdzie poszukać przyjaciela. Kiedy wyszła z łazienki poczuła się lepiej. Na szczęście od razu zobaczyła Thomasa. Kiedy ją zobaczył natychmiast do niej podbiegł.
- Sylwia gdzieś ty była? - zapytał z troską, przytulając ją
- Byłam w ła... - nie zdążyła odpowiedzieć, bo zasłabła w jego ramionach.
Przerażony chłopak zaczął wołać o pomoc. Zbiegło się kilku piłkarzy Dortmundu i drużyny przeciwnej. Jeden z piłkarzy przywołał lekarza ze sztabu medycznego. Zrobiło się niepotrzebne zamieszanie. Nikt nad tym nie panował.



***

Tymczasem Marco brał prysznic po wyczerpującym meczu. Kiedy skończył, przebrał się, a potem zaczął rozmowę z Tonym. Nagle do szatni wpadł zziajany Roman.
- Nie uwierzycie co się stało. Jakaś dziewczyna na korytarzu straciła przytomność i zrobiło się zbiegowisko.
- Dawaj Tony idziemy zobaczyć. - oznajmił zaciekawiony Reus.
Chłopaki wyszli z szatni, lecz nic nie mogli zobaczyć, ponieważ dziewczyna była otoczona piłkarzami, którzy zasłaniali całe zdarzenie. Marco od razu ją poznał. Kiedy odzyskała przytomność, wszyscy zaczęli się rozchodzić tam skąd przyszli został tylko Marco, który cały czas jej się przyglądał. Stał kilka metrów od całego zajścia. Lekarz oznajmił przestraszonej dziewczynie, że to tylko zwykłe zmęczenie i że powinna o siebie dbać. Przepisał jej kilka leków na wzmocnienie, a potem odszedł.
- Sylwuś, ale się o ciebie bałem. Myślałem, że coś ci się stało. - przytulił ją.
- Nic mi się nie stało. Już jest dobrze.
- Poczekasz tu na mnie chwilę. Pójdę tylko powiedzieć Felixowi, że nigdzie z nim nie idę. - wstał i gdzieś poszedł.
Marco postanowił wykorzystać, że jest sama. Zbliżył się do miejsca, gdzie siedziała i zaczął rozmowę.
- Cześć. Nie mogę uwierzyć, że ponownie się spotykamy. - nieśmiało usiadł koło niej, a ona się odwróciła.
- Cześć. To ty mnie zaczepiłeś tydzień temu na koncercie.
- Zgadza się. Wiedziałem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Cieszę się, że znowu cię widzę.
- Mnie też jest miło, w końcu niekażdy chwali mój talent wokalny. - zaśmiała się.
- Ale ja naprawdę myślałem, że ty jesteś piosenkarką. Czemu zemdlałaś? Coś ci się stało? - zapytał
- Nie to po prostu zwykłe przemęczenie. Nic wielkiego. Przyjechałeś tutaj rozegrać mecz?
- Tak, jestem piłkarzem. Szkoda, że mi nie kibicowałaś. - zaśmiał się, patrząc na moją bluzkę.
- No niestety. Skoro tu mieszkam, kibicuję swoim. I ten twój gol w doliczonym czasie... Nie ukrywam, że podniósł mi ciśnienie. - uśmiechnęła się.
- Jesteś na mnie zła, ale rozmawiasz ze mną, więc nie jest tak źle. - wyszczerzył ząbki.
- Wybaczam ci. Duszno się tu zrobiło.
- Tylko nie mów, że znowu jest ci niedobrze. - wystraszył się.
- Spokojnie. Jest dobrze, nie będę już mdlała. - zaśmiała się.
- To co powiesz na mały spacer wokół stadionu.
- Nie wiem. Chyba, że zadzwonię do Thomasa. Miałam tu na niego czekać. - Chwilka. - wybrała numer do przyjaciela i zadzwoniła, żeby po nią nie wracał, chłopak nie był z tego powodu zadowolony, ale się zgodził.
- Teraz możemy iść. - oznajmiła Sylwia.
- Wiesz jak mam na imię? - uśmiechnęła się
- Przepraszam cię Marco, bo ja się nie przedstawiłam. Mam na imię Sylwia.
- To może opowiesz coś o sobie?
- Hmm... Mieszkam w Dortmundzie od czterech lat. Jestem Polką. Mam 16 lat. Lubię podróżować, najczęściej jeżdżąc z kumplami na ich występy. To tyle... teraz twoja kolej.
- Urodziłem się w tym mieście, ale musiałem je opuścić ze względu na rozwój piłkarski. Moja rodzina nadal tu mieszka, ale rzadko ich odwiedzam, bo nie mam zbyt wiele czasu. Ten oto sparing był moim pierwszym mecz w tej drużynie. Niedawno przeprowadziłem się do Moenchengladbach.
- Czyli poświęciłeś się piłce.
- Kocham robić to co lubię i tak właśnie jest w tym przypadku.
- A kiedy wyjeżdżacie?
- Dokładnie za dwie godziny. - wyznał, spoglądając na zegarek.
- Pewnie powinieneś odpoczywać w hotelu, a nie szlajać się ze mną. - zarumieniła się.
- Oj tam. Wcale nie jestem zmęczony, a tak poza tym to spaceruję sobie z miłą dziewczyną.
- Wiesz, że ostatnio pisałam z jednym Ma... - przerwała, bo ujrzała nadchodzącego Oskara.
- Oskar co ty tu robisz? - wstała i podbiegła do niego.
- Sylwuś! Mogę zadać ci to samo pytanie. Ja czekam tu na znajomą.
- Yhy... Znajomą? Oskar nie poznaję cię. - powiedziała z głupim uśmieszkiem, ruszając przy tym brwiami.
- Widzę, że ty też się nie nudzisz. Może zapoznasz mnie?
- Marco to jest Oskar. - przedstawiła ich sobie, a panowie przywitali się uściskiem dłoni.
- Nie będę już wam przeszkadzał. Później do ciebie zadzwonię. - ucałował ją na pożegnanie i odszedł.
- Chyba będę się zbierała. Rodzice mnie uduszą, że tak długo nie przychodzę.
- Dobra, a mogę cię odprowadzić?
- Jeżeli chcesz, to możesz. Nie mam nic przeciwko. To jest niedaleko.
Całą drogę długo rozmawiali, aż dotarli pod dom Sylwii.
- Mam do ciebie małą prośbę. Dałabyś mi swój numer telefonu.
- Jeżeli się odezwiesz to czemu nie. - wyciągnęła swój telefon i podała chłopakowi numer.
- Szkoda, że dzisiaj wyjeżdżam, ale skoro cię poznałem... Mógłbym częściej wpadać do rodziców. Chciałbym cię bliżej poznać. Co o tym myślisz?
- To miłe, a więc czekam na telefon od ciebie. Z wiadomością, kiedy przyjedziesz. - promieniała z radości.
- A więc szykuj się, bo długo nie będę czekał.
- Nie mogę już wytrzymać z tęsknoty. - zażartowała, a potem przytuliła go i poszła w stronę drzwi mieszkania.
- Kolorowych snów. - krzyknął na odchodne.
- Dziękuję i nawzajem.
Chłopak już miał zamiar iść. Odprowadził dziewczynę wzrokiem i odwrócił się na pięcie. Nagle z domu wybiegła dziewczyna.
- Marco, zaczekaj! ...



Nie obiecuję, ale spróbuję dodawać rozdziały dwa razy w tygodniu. Jeżeli mi się uda to następny w czwartek. Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że was nie zawiodłam powyższym rozdziałem. Jeżeli rozdział przypadł do gustu to proszę o komentarze. Pozdrawiam, Sylwia.






Miejsce spaceru Sylwii i Marco