niedziela, 15 września 2013

Rozdział 12

Nikt nie przewidywał takiego scenariusza. Ona zraniona przez byłego chłopaka, on natomiast ofiara oszustwa swojej pierwszej miłości. Gdyby nie internet najpewniej by się nie poznali. Można powiedzieć, że to przeznaczenie, przecież dzieli ich niemała odległość, a jednak los sprawił, że mogli się spotkać. Ani dziewczyna, ani chłopak nie mieli pojęcia, że w końcu odnajdą miłość swojego życia i to właśnie w taki sposób. Kilometry ich dzielące są niczym, w porównaniu z tym co do siebie czują. Oboje są pewni swych uczuć, których nie zamierzają przed nikim ukrywać. Wzajemna bliskość tej dwójki to klucz do ich szczęścia. Jako pierwsza obudziła się dziewczyna, otwierając oczy pomyślała, że przyjazd Marco to tylko piękny sen. Uścisk dłoni blondyna rozwiał jej wszelkie wątpliwości.



 Jej serce zaczęło bić mocniej. Jego dotyk wywoływała w niej dreszcze na całym ciele. Te wszystkie objawy stanu w jakim się znalazła były nie do opisania. Stan ten można bezwątpienia nazwać miłością. On czuł dokładnie to samo. 

- Sylwia, zakochałem się w tobie. - wyznał, gładząc jej ciemne włosy. - Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Nie wiem w jaki sposób mam ci okazać swoje uczucia... - przerwał.
- Po prostu mnie pocałuj. - wyznała przybliżając się do jego ust.
Chłopak przejął inicjatywę delikatnie muskając jej wargi. Dziewczyna wtuliła się w tors piłkarza, a czas w tym momencie się zatrzymał...
Dwa dni minęły w mgnieniu oka. Nastolatka wykorzystała czas jak tylko mogła. Za dnia zwiedzała uroki hiszpańskiego miasta, zaś nocą cieszyła się obecnością swojego chłopaka. Postanowili, że skoro się kochają, to nie mogą być tylko przyjaciółmi. Dali sobie szanse, choć związek na odległość nie będzie dla nich łatwy. Będzie to trudne, ale czego nie robi się dla miłości. Miłość jest w stanie znieść wszystko. Jedynie śmierć mogłaby ich rozdzielić. Dzień wcześniej Sylwia poznała Dominika ze swoją drugą połówką. Marco, najwyraźniej nie spodobał się nowy kolega dziewczyny. Zazdrościł chłopakowi tego, że może codziennie widywać brunetkę. On oddalony o sto kilometrów ma ten dostęp ograniczony. 
Tego dnia zakochana para była zmuszona się rozstać. Ona za godzinę miała lot do Dortmundu, a chłopak do Moenchengladbach. Ostatnie chwile razem, spędzili na rozmowie o przyszłości. Nadszedł czas pożegnania, w tej chwili musieli się rozstać. Do oczu dziewczyny, mimowolnie podchodziły łzy. 
- Ciężko mi się z tobą rozstawać. - powiedziała wtulona w chłopaka nastolatka.
- Uwierz, mi też nie jest łatwo. Chciałbym polecieć z tobą, ale nie mogę. Obiecuję ci, że jak pozałatwiam wszystkie sprawy z adwokatem, to od razu wsiadam w samolot i lecę do ciebie. - uśmiechnął się, przecierając łzę z jej policzka.
- Może uda mi się dotrwać. - odparła łamiącym się głosem.
- Zobaczysz ani się obejrzysz, a już będę przy tobie.
Dziewczyna odkleiła się od chłopaka i obładowana torbami ruszyła w stronę zbiórki. Zrobiła kilka kroków, lecz po chwili ustała. 
- Marco, zaczekaj! - krzyknęła do zaskoczonego blondyna.
Zostawiła na środku lotniska wszystkie bagaże i popędziła w stronę piłkarza. Rzuciła mu się w ramiona, a chłopak obdarował ją namiętnym pocałunkiem.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że cię kocham. - wyznał, odrywając się od jej ust.
- Ja ciebie też bardzo kocham. Muszę już iść, bo za dwie minuty odlatuje samolot. - pocałowała go po raz ostatni.
Brunetka pod długim pożegnaniu dotarła na pokład. Zajęła miejsce obok Dominika, zakładając słuchawki na uszy. Włączyła swoją ulubioną piosenkę, która natychmiast doprowadziła ją do płaczu. Dominik o nic nie pytając, złapał dziewczynę za rękę...





Po kilkugodzinnym locie, dziewczyna taksówką podjechała pod swój dom. Już nie płakała, wręcz przeciwnie była szczęśliwa. Uświadomiła sobie, że zachowywała się tak jakby już więcej nie mieli się spotkać, a przecież tak nie jest. To dopiero początek, będzie musiała pogodzić się z ciągłą tęsknotą. Zrozumiała, że smutek na pewno jej w tym nie pomoże. W przedpokoju czekał już szczęśliwy z jej powrotu, ojciec.

- Córeczko, jak dobrze, że już jesteś. - krzyknął uradowany.
- Cześć, tatuś. - odparła, rzucając się ojcu na szyję. 
- Chodź zrobię ci herbatę. Musisz mi wszystko opowiedzieć. - złapał ją za rękę i zaprowadził do kuchni.
-  Co tu opowiadać. Hiszpania była wprost cudowna! Poznałam wielu ciekawych ludzi, zwiedziłam najważniejsze i najpiękniejsze miejsca. To były najlepsze wakacje mojego życia. - ostatnie zdanie wypowiedziała, mając na myśli jej związek z Marco.
- Cieszę się, że mogłem sprawić ci radość. - rzekł, nalewając dziewczynie gorący napój. - Oj, kochana czy ty się przypadkiem nie zakochałaś? - stwierdził roześmiany ojciec.
Zaskoczona nastolatka, nie wiedząc co powiedzieć, zamilkła.
- Solisz herbatę, trzeci raz. To chyba coś znaczy. - uśmiechnął się do córki.
- O kurde, nie zauważyłam, Myślałam, że to cukier. - wylała napój do zlewu.
- Więc kim on jest? Na pewno jakiś inteligentny student. - czekał na odpowiedź zaciekawiony ojciec.
- Nie, to nie student. Marco jest piłkarzem, mieszka w Moenchengladbach. - wyznała, nalewając sobie kolejnej herbaty.
- Piłkarzem? Nie rozumiem jak można zarabiać pieniądze, ganiając za piłką. Przecież to zawód dla nieudaczników. - skwitował rozczarowany czterdziestolatek. 
- Co ty możesz o tym wiedzieć? Nie ważne, że jest piłkarzem, ważniejszy jest jego charakter. - zakomunikowała oburzona nastolatka.
- Kochanie, jesteś mądra i piękna zasługujesz na bardziej wykształconego chłopaka. 
- Nie rozumiem o ci chodzi. - odparła, nie pojmując ojca.
- Przecież masz już tyle planów i marzeń. Liceum, studia, podróżowanie... Ten chłopak może wszystko zaprzepaścić. Zniszczyć twoją karierę. Nie znasz życia kobiety piłkarza.
- A może ty znasz? Doświadczyłeś tego, skoro mnie pouczasz?
- Ile on w ogóle ma lat? - zadał pytanie
- Dziewiętnaście, ale co cię to obchodzi. - odpowiedziała podirytowana brunetka.
- No właśnie. Piłkarze w tym wieku myślą tylko o jednym. W głowie mają imprezy, panienki i nic więcej. Zero ambicji.
- Przestań, nie będę tego słuchać. On wcale taki nie jest. Kocham go, a on mnie. Nie mam zamiaru go zostawiać. - dopiła napój i nie chcąc wysłuchiwać dalszych kazań ojca, wstała od stołu.
- To nie jest partia dla ciebie... - udał się za nią.
- Zamknij się! - wrzasnęła rozdrażniona.
- Jak ty się odzywasz do ojca. Trochę szacunku mi się należy, gówniaro. - złapał ją za nadgarstek.
- Nienawidzę cię! Mam prawo spotykać się z kim chce.
- Póki jesteś pod moim dachem, będziesz robiła to co ci karze.
-  Niczego mi nie zabronisz. - uwolniła się od ojca.
- Co ten chłopak z tobą robi. Sprowadza cię na zło drogę. Byłaś posłuszną i mądrą dziewczyną, a teraz jesteś głupią, pyskatą smarkulą. - rzucił rozzłoszczony rodzic.
- A ty jesteś starym, siwiejącym zgredem. - odparła, biegnąc do pokoju.
- Matka jutro wraca, może ona przemówi ci do rozumu. - szarpał za drzwi, które zdążyła zamknąć.
Po kilku minutach ojciec udał się do swojego pokoju. Sylwia zaczęła rzewnie płakać. Pożałowała, że powiedziała ojcu prawdę. Nie sądziła, że Nowak, aż tak negatywnie zareaguje na jej związek. Prawdę mówiąc, jeszcze nigdy mu się nie sprzeciwiła. Zawsze była wzorową uczennicą, bez żadnych kłopotów wychowawczych, ale to on ją sprowokował przez co jej emocje wybuchły. Poczuła, że stara Sylwia już nie wróci. Ma już dość, bycia grzeczną dziewczynką. Będzie z Marco, bo go kocha, a jej ojciec nie stanie im na drodze do szczęścia. Wyjęła z torby laptopa, aby porozmawiać na skypie z Marco. Chciała jak najprędzej mu się wyżalić. Po dwóch minutach, na ekranie, jej oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn. Była wniebowzięta mogąc go ujrzeć.
- Cześć skarbie. - zaczął uradowany piłkarz.
- Hej. - wybuchnęła niepohamowanym płaczem.
- Kochanie, co się stało? - zapytał z troską, widząc ją w takim stanie, serce mu się krajało.
- Pokłóciłam się z ojcem. Powiedziałam mu o tobie  i nie zaakceptował naszego związku. - wyznała, szlochając.
- Skarbie, nie płacz. Nie mogę patrzeć jak cierpisz. Wszystko będzie dobrze. Niedługo do ciebie przyjadę i porozmawiam z twoim tato, a jak nie, to i tak z ciebie nie zrezygnuje. Jesteś wyjątkowa, niepowtarzalna, byłbym głupi gdybym o ciebie nie walczył. Jesteś moją iskierką do życia. - każde jego słowo płynęło prosto z serca.
- Brakuję mi ciebie. - wyjawiła szesnastolatka.
- Może już w weekend, będę mógł przyjechać. - oznajmił chłopak.
- Naprawdę? Już nie mogę się doczekać. - wycierała zapłakane oczy.
- Nie martw się już więcej. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochał. Bez wzgędu na wszystko. - oznajmił blondyn.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. W końcu moje życie nabrało barw. - ziewnęła brunetka.
- O widzę, że ktoś tu jest zmęczony. Kładź się do łóżka, a ja zadzwonię jutro. - posłał dziewczynie całusa.
Pożegnali się, a chwilę potem dziewczyna odłożyła laptopa na biurko. Po krótkiej kąpieli, Sylwia ubrana w piżamę, weszła pod kołdrę. Chwilę myślała nad tym co będzie dalej, następnie o dziwo całkiem szybko zasnęła...






Po zjedzonym w samotności śniadaniu, nastolatka zdecydowała się odwiedzić Dominika, który od rana miał być w pracy. Wczoraj w samolocie, prawie wcale nie rozmawiali. Chciała go za to koniecznie przeprosić. Kilka minut taryfą i była na miejscu. Znalazła się przed sklepem motoryzacyjnym. Zobaczywszy stojącego przy kasie bruneta, przekroczyła próg lokalu. Chłopak na widok dziewczyny, odruchowo się uśmiechnął, po czym podszedł do Sylwii i mocno ją przytulił. Niestety gorące przywitanie przerwał im wchodzący klient. 
- Felix? - zdziwiła się.
- Sylwia, a co ty tu robisz? - również był zaskoczony.
- Nie ważne. - rzuciła, ignorując obecność jej byłego. - Dominik jest tu jakaś łazienka? - spytała kierując wzrok na przyjaciela.
- Drugie drzwi po lewo. - wskazał dziewczynie drogę.
 Sylwia udała się do toalety, a Felix i Dominik zostali sami.
- Skąd znasz moją byłą. - postawił pytanie Meyer.
- Chyba nie po to tutaj przyszłeś. - zmienił temat Dominik. 
- Potrzebujesz jakiś części to motoru?
- W sumie chcę kupić nowy tłumik. - rozejrzał się po sklepie.
- Może coś z tych. - podszedł do niego, pokazując mu towar.
- To ona jest w końcu z tobą czy z tym blondasem? - zżerała go ciekawość.
- Nie będę z tobą o tym rozmawiał. - rzucił lekko podirytowany brunet.
- Uważaj na nią. Zabawi się tobą i zostawi, tak jak to zrobiła ze mną.
- oznajmił klepiąc go po plecach.
- O czym ty w ogóle gadasz? Sylwia opowiadała mi o tobie, ale nie wiedziałem, że to ty. Jak mogłeś pozwolić odejść tak wspaniałej dziewczynie?
- Po prostu zabawiliśmy się i odeszła. To zwykła dziwka. - perfidnie kłamał.
- Przesadziłeś. - Dominik nie wytrzymał i z całej siły przywalił mu w twarz.
Felix już chciał mu oddać, ale przeszkodziła mu wracająca dziewczyna.
- A co tu się dzieje. Dominik, co ty mu zrobiłeś? - zapytała biegnąc w stronę poszkodowanego.
- Napadł na mnie. On jest jakiś psychiczny. - dodał Felix.
- Możesz mi to wytłumaczyć? - żądała wyjaśnień od Kellera.
Chłopak nic nie mówił, po prostu milczał. Nie chciał wchodzić w awantury.
- Myślałam, że jesteś inny, ale najwyraźniej się pomyliłam. - podała Felixowi chusteczki.
- Sylwia, nie marnujmy czasu na niego. - złapał dziewczynę za ramię.
Brunetka ze łzami w oczach, po raz ostatni litościwie spojrzała na Dominika. Po chwili wyszła na zewnątrz ze swoim byłym.
- Może odwieźć cię do domu? - troskliwie zapytał.
- Nie dzięki. Chyba się przejdę. - odparła smutnym głosem.
- Będziesz tłukła się przez całe miasto. Daj spokój.
- Nie pojadę nigdzie z tobą. Zrozumiałeś! Ja już ci nie ufam! - wrzasnęła do chłopaka.
- Jak sobie chcesz. Nie będę cię zmuszał. - wsiadł na motocykl i odjechał.
Sylwia koniecznie chciała się dowiedzieć, dlaczego Dominik zachował się w taki sposób. W tym celu udała się z powrotem do sklepu. Chłopak był nieco zdumiony jej widokiem. Zaprosił ją na zaplecze, gdzie stała kanapa. Usiedli obok siebie, po czym Sylwia zaczęła rozmowę.
- Jakoś mi się wierzyć nie chce, że to zrobiłeś. - wyznała patrząc w podłogę.
- Sprowokował mnie i tyle. - odpowiedział skruszony.
- Co on powiedział. Chcę znać prawdę. - dociekała.
- Obraził cię i nie wytrzymałem. - bronił się
- Dominik! -  nie dawała za wygraną.
- No dobra, nazwał cię dziwk... Chyba domyślasz się co powiedział.
- Co za sukinsyn. Jego chamstwo nie ma granic. - wyznała wściekła jak osa. - Gdybym o tym wiedziała, sama bym mu przywaliła. - zaczęła wymachiwać rękami.
- Nie denerwuj się. - przytulił dziewczynę.
- Teraz już widzę, że będziesz moim przyjacielem. - uśmiechnęła się.
- I obrońcą. - dodał szczerząc się...


***

Marco następnego dnia po przylocie, nie czekając dłużej udał się do kancelarii prawnej. Musiał podpisać kilka papierów, których przez wyjazd na zgrupowanie nie podpisał. Po spełnieniu wszystkich procedur blondyn wyszedł z budynku. Przy samym wejściu poczuł ogromny ból głowy. Oparł się o ścianę, powoli kucając. Złapał się za głowę, lecz jego dolegliwość nie ustępowała. Pojedyńcza łza spłynęła po jego rozpalonym policzku. Nagle zza pleców usłyszał czyjś głos.
- Proszę pana? Wszystko w porządku? - zapytała przypadkowa blondynka.
- Tak. Mogłaby pani otworzyć mi samochód. - podał jej kluczyki.
Kobieta spełniła prośbę, a piłkarz wsiadł do auta.
- Nie powinien pan prowadzić w takim stanie. - uświadomiła go.
- Nic mi nie jest. To był tylko chwilowy ból. Bardzo dziękuję pani. - powiedział, zapinając pas.
- Niech pan na siebie uważa. - ostrzegła blondyna i odeszła.
Piłkarz włączył silnik i po chwili znalazł się na trasie. Po krótkich pięciu minutach dojechał na miejsce, czyli do swojego apartamentu. 
Wpadł do kuchni, szukając leku na ból głowy. Usiadł na kanapie, popijając lekarstwo wodą. Na szczęście nie odczuwał już żadnych boleści. Cały dzień spędził w samotności przed telewizorem...


***

O godzinie trzeciej, brunetka wróciła do domu. Zanim otworzyła drzwi do mieszkania. Usłyszała donośne głosy, dobiegające z jej miejsca zamieszkania. Weszła do środka i ujrzała kłócących się rodziców.

- Mamo? Już wróciłaś. - powiesiła torbę na stojaku.
- Sylwuś, ale się za tobą stęskniłam! Córuś! - podbiegła stęskniona matka.
- Nareszcie jesteś. - przytuliła matulę. - Ale czy wy się znowu kłóciliście. - zapytała podejrzliwie, kiedy jej rodzicielka wyjechała, nastolatka w końcu mogła odpocząć od ich codziennych awantur.
- Kochanie, chodźmy na górę. Muszę z tobą porozmawiać. - odparła poważnym tonem.
- Mam się bać. - zaczęła nastolatka, wchodząc po schodach.
Weszły do pokoju brunetki, po czym usiadły na jej łóżku.
- A więc miałam wiele czasu do przemyśleń i zdecydowaliśmy razem z ojcem, że najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód. Nie dogadujemy się już tak jak kiedyś. Tata bardzo się zmienił, a nasza miłość najwyraźniej wygasła. - mówiła, ściskając córkę za rękę.
- Ale jak to. Co teraz będzie. - łzy ciskały się do jej oczu.
- Wracamy do Polski córeczko. Załatwiłam ci już szkołę, mamy wynajęte mieszkanie. Zobaczysz, damy sobie radę. Musimy rozpocząć nowe życie, mam nadzieję lepsze.
Sylwia nie mogąc dłużej słuchać matki, trzasnęła drzwiami, a następnie wybiegła z domu...




Nie wyszedł mi zbytnio ten rozdział. Mam już plany co będzie dalej, ale nie mam pojęcia co pisać w najbliższych rozdziałach. Mam nadzieję, że znajdą się jakieś osoby, które przeczytają moje wypociny. Szkoła mnie dobija, już miałam kartkówkę, która nie wyszła mi idealnie. A na dodatek zapowiadają kolejne. Czuję się jakaś wypalona edukacyjnie. Jak ja tęsknię za wakacjami. Postaram się dalej pisać, czytać i komentować wasze opowiadania, ale nie zawsze może mi to wychodzić, dlatego wybaczcie. Dziękuję wam za wszystkie motywujące komentarze i liczę, że tym razem również wyrazicie swoją opinię. Pozdrawiam, Sylwia :*

PS. Wczorajszy mecz był niesamowity! Chłopaki pokazali na co ich stać.  Zarząd w tym roku dokonał trafnych transferów. Nic, tylko się cieszyć! <3

sobota, 7 września 2013

Rozdział 11

Zegar stojący na drewanianej szafce wskazywał godzinę za dziesięć piątą. Niebo zaczęło się rozjaśniać, dając kolejny piękny poranek. Pomimo budzika, który natarczywie budził nastolatkę, ona ani drgnęła. Smacznie i beztrosko śniła, wtulona w ciepłą pierzynę. Chwilę później jej sen przerwało donośne walenie w szybę drzwi balkonowych. Bez zastanowienia podniosła się z łóżka. Spojrzała przed siebie, ale zobaczyła tylko ciemną i chudą postać. Nie mogła jej rozpoznać, ponieważ zasunęła wieczorem na okna rolety. Nie wiedziała kto to może być i czego od niej chce. Nie wahając się, złapała za gliniany wazon, który stał na szklanym stoliku. Była coraz bliżej drzwi, jej oddech stawał się coraz cięższy. Nikogo tu przecież nie znała, a teraz ktoś dobija się do jej balkonu. Niepewna brunetka postanowiła dyskretnie odsłonić okno. Odchyliwszy kawałek rolety, spostrzegła zniecierplwionego ciągłym staniem Dominika. Odetchnęła z ulgą, udostępniając mu wejście do pokoju.
- Cześć! No ile można na ciebie czekać. Myślałem, że jesteś już gotowa. - zaczął gorączkowo brunet.
- Wiesz jak mnie przestraszyłeś? Przecież miałeś do mnie zadzwonić. - tłumczyła się, wyciągając z walizki ubrania.
- Aha i chciałaś mi przyrąbać tym wazonem. Szczęście, że jestem cały. - naśmiewał się rozbawiony chłopak.
- Bardzo śmieszne. Nawaliłam, ale zaraz będę gotowa. Poczekaj tutaj chwilę. - zgarnęła potrzebne jej rzeczy i weszła do łazienki.
W tym samym czasie Dominik złapał za pilot od telewizora. Ułożył się wygodnie na łóżku dziewczyny, gdzie niechcący znalazł zdjęcie nieznajomego mu chłopaka. Uznał, że nie będzie wścibski, więc odłożył fotografię na miejsce. Po dziesięciu minutach nieobecności do pokoju wróciła ubrana Sylwia.
- Zjawiskowo wyglądasz. - wyznał, zalotnie unosząc brwi.
- Dziękuję. - zarumieniła się.
- Nie bez powodu wtargnąłem do ciebie balkonem. - uśmiechnął się tajemniczo. - Zejdziemy nim także na dół.
- Co? Przecież jesteśmy na trzecim piętrze. Jak ty to sobie wyobrażasz? - wyznała oburzona, a zarazem wystraszona.
- Spokojnie. Musimy tylko przejść na stronę, gdzie jest mój balkon, a tam będą schody ewakuacyjne, którymi zejdziemy. To tak dla bezpieczeństwa, aby nikt nas nie zauważył w hotelu.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Od razu uprzedzam, że mam lęk wysokości. - oznajmiła, pakując do torebki telefon.
Dziewczyna zamknęła drzwi, a z pokoju wyszli oknem. Po chwili znaleźli się u chłopaka, gdzie po schodach mogli dojść na parter. Ostatni stopień dzieliła od ziemi metrowa odległość, a więc pierwszy skoczył Dominik, po czym złapał przechyloną dziewczynę w pasie i postawił na podłoże.
Kilka minut później dotarli do zaplanowanego miejsca. Kelner podał im zamówioną czekoladę, która okazała się najlepszą, jaką kiedykolwiek pili. 
- Mamy jeszcze trzy godziny, bo zbiórka jest o dziewiątej. - oznajmił popijając gorący napój.
- Mam nadzieję, że nikt nas nie przyłapie. - wiedziała, że jeżeli ktoś się o tym dowie, to na pewno będą mieć problemy, przecież opiekunowie są za nich odpowiedzialni.
- Na pewno nikt się nie pozna, że gdzieś wychodziliśmy. - odpowiedział pewny swego.
- Może masz rację. To może opowiesz mi coś więcej o sobie. -Dominik nabrał w płuca dużo ilość powietrza i zaczął opisywać to co przeszedł.
- A więc moje życie nie jest łatwe. Skrywałem swoje pochodzenie przed wszystkimi, a jak myślałem, że znalazłem odpowiednią osobę, której mogę o tym opowiedzieć, zostałem przez nią okropnie skrzywdzony. Nie wiem czy chciałabyś mnie dalej wysłuchiwać. - odrzekł, patrząc w jeden punkt.
- Ej, Dominik. Mi możesz mówić o wszystkim, jestem dyskretna. Jesteś moim przyjacielem, prawda? - mówiła z powagą i przejęciem, aż chłopak postanowił jej zaufać.
- No dobra. Tu chodzi o Ewę, bo kiedy ją poznałem ona była inna. Zakochałem się w niej, ale któregoś dnia pokazała swoją prawdziwą twarz. Cały czas robiła mnie w balona. Zgrywała się przede mną. Nie wiem czy to jej sprawiało jakoś satysfakcję, czy może ją to bawiło. Kiedy powiedziałem jej kim naprawdę jestem, w mig straciłem wszystkich przyjaciół, a to wszystko przez nią. - opowiadał jej historię, która niestety go dotknęła.
- Dominik, naprawdę ci współczuję. Powiem ci, że Ewka była kiedyś inna, ale potem w niewytłamaczalny sposób się zmieniła. - objęła chłopaka ramieniem, dodając otuchy.
- Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że udawałem przed innymi i przed samym sobą, że jestem kimś innym. Mówiłem ci już o mojej sytuacji rodzinnej. Pochodzę z biednej rodzinny, gdzie ojciec i matka cały czas piją. Wstydziłem się tego, dlatego w szkole opowiadałem kolegom same kłamstwa, że jestem bogaty i tak dalej. A kiedy Ewka specjalnie wygadała im prawdę, o której jej powiedziałem, zaczęło się piekło. Nachodzili mnie u wuja, gdzie pracowałem i naśmiewali się ze mnie. Doświadczyłem wielu obelg na swój temat. Że jestem kłamcą i oszustem. Robiłem to wszystko, bo chciałem stać się popularnym w szkole, gdyby wszyscy dowiedzieli się, że jestem biedakiem to na pewno by z mną nie gadali. Byłem głupi, nie wiem dlaczego tak się zachowywałem. Dopiero teraz żałuję swojego postępowania. Wyjechałem tutaj, ponieważ chciałem  w końcu oderwać się od rzeczywistości. Harowanie jak wół przez pół roku, pozwoliło mi na taką przyjemność. Pewnie po tym co ci opowiedziałem, już więcej cię nie spotkam, ale musiałem wreszcie się wyżalić. Naprawdę jest mi z tym ciężko. - nie patrząc na reakcję dziewczyny, bawił się kolorową serwetką.
- Nie wiem co powiedzieć. - wyznała zatrzymując oddech.
- Wiedziałem, nie chcesz mnie juz znać. Pojdę już sobie, nie będę już ci zawracał głowy. - podniósł się z krzesła, ale dziewczyna złapała go za rękę, aby nie odchodził.
- Nie opowiadaj głupot. Po prostu wiem co czujesz. Ja tak samo przez długi okres czasu byłam prześladowana przez Ewkę. Jesteś człowiekiem, nikt nie jest idealny. Najważniejsze jest to, że zrozumiałeś swój błąd. Na pewno cię nie zostawię, przecież kto będzie moim fotografem jeśli ciebie zabraknie. - zażartowała.
-To tylko dlatego chcesz ze mną dalej utrzymywać kontakt? - zapytał urażony.
- Przecież nie mówię poważnie. - zaśmiała się. - Oj, nie znasz się na żartach. - spontanicznie przytuliła chłopaka.
Po godzinie siódmej uśmiechnięci od ucha do ucha, wyszli z zacisznego lokalu. 
Przy samym wyjściu ujrzeli, spoglądająco na nich policję. Niestety, funkcjonariusze w szybkim tempie zatrzymali nastolatków.
- Dzień dobry. - odezwali się równocześnie dwaj policjanci.
- Dzień dobry. - odpowiedział zdenerwowany Dominik, a po nim odezwała się speszona dziewczyna.
- Nie jesteście Hiszpanami? - zapytał starszy, mundurowy.
- Przyjechaliśmy tutaj na obóz. - wydukał zakłopotany
- Jesteście pełnoletni? - zadał pytanie drugi.
- W świetle prawa, jeszcze nie. - odrzekła dziewczyna.
Funkcjonariusze uświadomili ich, że o tej porze często dochodzi do porannych zamieszek, dlatego dla bezpiczeństwa nie mogą się tu kręcić. Chcieli zadzwonić do opiekunów obozu, ale Sylwia i Dominik ubłagali stróżów, aby tego nie robili. Obiecali im, że natychmiast wrócą do hotelu. Policjanci po krótkiej namowie zgodzili się, puścić ich wolno...


***

Tydzień później miała odbyć się rozprawa sądowa Camilli i Daniela. Marco od razu po zgrupowaniu we Włoszech udał się do sądu, ponieważ był głównym oskarżycielem. Tego dnia bardzo się stresował, właśnie czekał przed salą. Chodził od korytarza do korytarza. Był pewien, że Camilla zostanie w więzieniu. Nigdy nie był wredny, ale w tej chwili życzył jej najgorszego. Nadal nie mógł uwierzyć, że blondynka okazała się tak fałszywą osobą. Nagle zza drzwi ukazała się wysoka rudowłosa kobieta, która wezwała go do środka. Oskarżeni już tam byli. Marco nie potrafił spojrzeć na Camillę, nie po tym co mu zrobiła. Przez cały czas unikał jej wzroku jak ognia. Po wszystkich wyjaśnieniach, które złożył, mowę końcowo rozpoczął jego adwokat. Później sędzia ogłosił krótką przerwę, po której zostanie ogłoszony wyrok. Marco usiadł na krześle i wyjął z kieszeni swój telefon. Miał zamiar zadzwonić do Sylwii, jednak zrezygnował z tego pomysłu. Zdecydował, że zrobi to później. Minął już ponad tydzień, kiedy się nie widzieli, jednak chłopak kontaktował się z nią codziennie. Stała się dla niego bardzo blisko osobą, a nawet najważniejszą. Po chwili ponownie został wezwany na salę. Sędzia ogłosił, że Camilla zostaje zatrzymana na dwa lata pozbawienia wolności, a w dodatku bez żadnego zawieszenia, ponieważ jak się okazało nie po raz pierwszy złapaną ją na oszustwie. Jej wspólnik, Daniel dostał karę bardziej surowszą, ponieważ od roku handlował narkotykami. Po wyroku Marco chciał zobaczyć minę Camilli, która najwyraźniej się załamała. W końcu sprawiedliwość dosięgnęła winnych. Camilla zasłużyła sobie na to. Chłopak spojrzał na nią z politowaniem, a następnie opuścił budynek sądu. 
Przed gmachem czekał na niego Roman, który cały czas był dla niego wsparciem. 
- Już po wszystkim? - zapytał, oczekując odpowiedzi.
- Tak, to już jest koniec. Koniec z Camillą. Teraz posiedzi sobie dwa lata za kratami. Może czegoś się nauczy. - skwitował obojętnie blondyn.
- Dobrze, że masz to za sobą. Teraz możesz zacząć nowe życie. - pocieszał go Roman.
- Masz rację. Nawet nie wiesz jaki kamień spadł mi z serca. W końcu po trzech latach, nie będę musiał się z nią użerać. 
Piłkarze rozmawiając, doszli do pobliskiego parku, gdzie mogli spokojnie porozmawiać w ciszy, z dala od miejskiego zgiełku. 
- I co teraz zamierzasz? - zadał pytanie brunet.
- Co zamierzam? Na pewno korzystać z życia. - wyszczerzył się.
- A co z Sylwią? Kim ona dla ciebie jest? - dociekał Roman.
- Jest dla mnie naprawdę kimś ważnym.
- Marco, nie jestem głupi. Przecież ty jesteś w niej zakochany. To od razu widać. Tylko o niej wspomnę, a ty od razu promieniejesz.
- No dobra. Jestem w niej zakochany. To naprawdę wspaniała dziewczyna. - przyznał z poważną miną. - A w dodatku tęsknię za nią. Brakuje mi jej uśmiechu. - westchnął, patrząc w ziemię.
- Niedługo wróci i jej to wszystko opowiesz. - poklepał go po plecach.
- Dzięki, Romek. Prawdziwy z ciebie przyjaciel. - odwzajemnił jego gest.
Kierując się do auta blondyn wpadł na desperacki plan...


***

Dochodziła już siódma wieczorem. Sylwia z Dominikiem i całą resztą obozu siedzieli na stołówce kończąc kolację. Trzeba przyznać, że tydzień spędzony w Hiszpanii był spełnieniem ich marzeń. Zwiedzanie, różnego rodzaju atrakcje turystyczne, a co najważniejsze kurs języka hiszpańskiego. Wszystko tutaj było fantastyczne. Czas nieubłagalnie mijał, a już pojutrze wrócą do szarej rzeczywistości. Jedno jest pewne, że do końca życia nie zapomną tych wakacji. Po zakończonym posiłku wszyscy rozeszli się do pokoi. Dziewczyna wzięła w łazience odprężająco kąpiel, po czym wróciła do pokoju. Wyjęła z torebki telefon, którym z nudów zaczęła się bawić. Chwilę później usłyszała ciche stukanie do drzwi. Była pewna, że to Dominik, więc bez namysłu, wstała z łóżka. Złapała za klamkę i otworzyła drzwi. Kiedy zobaczyła, kto stoi w drzwiach, po prostu ją zamurowało. Nie wiedziała co powiedzieć. Zakryła twarz w dłoniach, cały czas się uśmiechając. Po chwili rzuciła mu się na szyję. Chłopak przygarnął dziewczynę w swoje silne ramiona, nie wypuszczając z objęć. Tak bardzo pragnęli tej chwili, aż ich marzenie zostało ziszczone. Żadne z nich się nie odezwało. Słowa nie były potrzebne. To gesty odgrywały ważniejszą rolę. Kiedy chłopak wypuścił dziewczynę z objęć, Sylwia zaprosiła go do środka, po czym zaczęła rozmowę.
 - Marco, ale jak ty się tu znalazłeś? - zapytała, uśmiech nie schodził z jej szczęśliwej i promiennej twarzy
- Mam opowiadać po kolei. A więc tęsknota zrobiła swoje. Znajomy Romka, który pracuje w biurze podróży, dyskretnie udostępnił mi informacji o hotelu, w którym mieszkacie, a kiedy doleciałem do Madrytu samolotem ekonomicznym, bo tylko takim mogłem jeszcze dzisiaj tutaj przylecieć, to dałem łapówkę przemiłej recepcjonistce, aby podała mi twój numer pokoju. Oczywiście wszystko potajemnie, nie będziemy mieć żadnych nieprzyjemności. I tak się tutaj znalazłem. - zakończył swoją opowieść siadając na brzegu łóżka.
- Nie mogę w to uwierzyć. Że przyjechałeś tu dla mnie. Pewnie jesteś zmęczony? - zapytała z troską, opierając się o komodę.
- Na pewno muszę natychmiast wziąć kąpiel.
- Jasne. Tutaj jest łazienka. - wskazała na białe zamknięte drzwi.
Blondyn po piętnastu minutach wrócił do leżącej na łóżku dziewczyny. Chłopak ubrany w szlafrok usiadł na skraju łóżka, spoglądając na Sylwię. W jego oczach można było dostrzec radość, która spotykała go w towarzystwie brunetki. Dziewczyna delikatnie się przesunęła, robiąc miejsce piłkarzowi. Ruchem palców wskazała, aby położył się obok niej. Leżeli w bezruchu w bezpiecznej odlegości. Przez chwilę dziewczyna wpatrywała się w chłopaka, następnie zmniejszyła dystans ich ciał do minimum. Blondyn delikatnie objął dziewczynę w pasie, szybko odwzajemniła jego gest, tuląc jego ramiona. Ich twarze dzieliły milimetry. W końcu chłopak przejął inicjatywę.
- Kocham cię. - wyszeptał, zbliżając się do ust dziewczyny.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziała, po czym ich wargi spotkały się w namiętnym i pełnym spragnienia pocałunku...


Nareszcie miałam wolny czas i napisałam. Bardzo, bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale myślę, że mnie rozumiecie, ponieważ same jesteście w takiej samej sytuacji. Dopiero tydzień w liceum, a już mam dość. Już zadają nam prace domowe, a w dodatku na kolejny tydzień muszę uczyć się do odpowiedzi ustnych. Masakra :( Niektórych nauczycieli już się boję. Rozdziały postaram się dodawać w weekend, w tygodniu na pewno nie będę dawała rady. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was rozdziałem i jeszcze ktoś to przeczyta. Jeżeli się podoba to zostawcie po sobie komentarz. Wtedy będę wiedziała, że jest sens dalej pisać. Powodzenia w szkole! Pozdrawiam, Sylwia :*