niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 15

Przebudziła się chwilę przed dźwiękiem alarmu budzika, który miał przerwać jej sen. Kilka razy szeroko ziewnęła, po czym leniwie z ociąganiem wstała z łóżka. Dominik nadal słodko spał, więc nie chciała go brutalnie zrywać. Sama nie lubiła jak matka lub ojciec wrzeszczeli jej do ucha, aby wstawała do szkoły. Koszmarne uczucie. Postanowiła, że da mu jeszcze dziesięć minut. Jeżeli po tym czasie nie wstanie zedrze z niego kołdrę. W końcu nie mogą spóźnić się pierwszego dnia szkoły. Nałożyła na siebie szlafrok, ulubione kapcie, a potem prędko popędziła do łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic, który nieco ją przebudzi. Choć w wakacje była strasznym śpiochem, teraz zmuszona jest przestawić swój organizm na godziny poranne. Zawsze miała z tym problem. Ale trudno się dziwić, nikt nie lubi wyrywać się z ciepłego i przytulnego łóżeczka. Toaleta zajęła jej więcej niż przypuszczała, dlatego z łazienki wyszła po około dwudziestu minutach. Wyglądała już nieco lepiej niż po przebudzeniu. O dziwo, patrząc na łóżko, nie zauważyła w nim Dominika, który jeszcze do niedawna smacznie sobie drzemał. Posłanie było równiutko zaścielone, jak nigdy. Nie oszukujmy się, dziewczyna nie była zbytnim czyścioszkiem. Matka zarządzając generalne porządki, nie miała zbytniej pomocy, gdyż dziewczyna nie raz zasłaniała się nauką.  Odłożyła zbędne ubrania do kosza z praniem, a sama skierowała się na dół, w celu odnalezienia przyjaciela. Tak jak myślała, nastolatek próbował przyrządzić jakieś śniadanie. Widząc dziewczynę poczuł lekkie zakłopotanie.
- Wybacz, że tak się rozgościłem. Chciałem zrobić coś do jedzenia, ale stać mnie tylko na zrobienie kanapek z dżemem. – zrobił nietęgą minę.
- Eee tam… Czuj się jak u siebie w domu. – wyszczerzyła się, siadając do stołu. – A kanapki z dżemem uwielbiam.
- Poczekaj, mam jeszcze dzbanek z kawą zbożową. – wstał od stołu, podszedł po naczynie i zaczął powolnym strumieniem nalewać gorący napój do obu filiżanek.
- I jak ci się spało? Tak, w ogóle to dzięki, że ze mną zostałeś. Nawet nie wiesz jak się boję nocować w pustym domu.
- Rozumiem. Na szczęście nie słyszałem, żebyś chrapała. – zachichotał - A tak na poważnie to nawet się wyspałem.
Chwilę rozmawiali o dzisiejszym dniu, o szkole, o swoich obawach, aż dziewczyna skończyła posiłek.
- Dziękuję było pyszne. – podniosła się z krzesła. Pójdę się przebrać, bo niedługo trzeba wychodzić.
- Ok. To ja posprzątam po śniadaniu. – otworzył zmywarkę, wkładając do niej brudne naczynia.
Nastolatka udała się do swojego pokoju, a tak właściwie do szafy, gdzie wisiała jej czarna sukienka, którą wkładała na specjalne okazje. Rozpoczęcie roku szkolnego w nowej szkole jest niewątpliwie taką sytuacją. Włożyła wcześniej przeprasowane ubranie, dopinając jeszcze niesforny suwak, którego nie mogła do końca zasunąć. Kiedy uporała się z niewielkim problemem, wyjęła spod łóżka czarne, a zarazem lśniące szpilki, które dodawały jej odrobinę kobiecości. Na sam koniec zrobiła delikatny makijaż oraz założyła srebrne kolczyki, które dostała od ojca w zeszłą gwiazdkę. Włosy jak zwykle bezwładnie opuściła na ramiona. Wróciła do kuchni, zdumiony chłopak od razu pochwalił niecodzienny wygląd przyjaciółki. Brunetka nie chcąc tłuc się o tej porze tramwajem zdecydowała, że zadzwoni po Thomasa, który możliwe, że mógłby ich podwieźć. Przyszły student bez wahania się zgodził. Przecież czego nie robi się dla najdroższej Sylwuni. Przed wyjściem z domu zapakowała do torby ubrania, aby potem móc się w nie przebrać. Zakluczyła mieszkanie, a po kilku minutach przed bramą ukazał się samochód Kranza. Wsiedli do auta i z piskiem opon ruszyli w miejsce zamieszkania Dominika. Sylwia zapoznała obu panów, a oni najwyraźniej przypadli sobie do gustu. Przez całą drogę nawijali o muzyce. I jak się okazało dziewczyna odkryła kolejny talent rówieśnika, jakim jest gra na gitarze. Będąc na miejscu szesnastolatek chciał zaprosić towarzyszy do środka. Jednak oni jednogłośnie odmówili. Zrezygnowany pobiegł do domu się przebrać.

- Więc tłumacz się, dlaczego tak długo się nie odzywałeś. – oznajmiła splatając ręce.
- Przepraszam, ale rozumiesz te wszystkie koncerty były takie męczące. A i z tego wszystkiego  zapomniałem ci powiedzieć, że od jakiegoś czasu spotykam się z Laurą.
- Och to cudownie. – przytuliła chłopaka. – Gratuluję. – zarumienił się.
- Dzięki… Mam nadzieję, że tym razem tego nie schrzanię… A jak tam układa ci się z Marco?
- Dawno się nie odzywał. – posmutniała. – Pewnie jest wyczerpany po treningach… Strasznie za nim tęsknię…
Na samą myśl o chłopaku jej ciało przeszedł obezwładniający dreszcz. Pragnęła by był blisko niej, by mogła ponownie poczuć dotyk jego zawsze rozpalonych ust. Uścisk jego silnych ramion oraz zapach pociągających perfum. Któż by pomyślał, że tak szybko zakocha się w mężczyźnie, którego poznała przez internet? Nie licząc koszmarnego związku, a potem rozstania z Meyerem oraz notorycznych kłótni jej rodziców, Sylwia przeżyła najwspanialsze chwile w życiu. Rozpamiętywała każde chwile, które wydarzyły się podczas ostatnich dwóch miesięcy, aż spostrzegła przed oczami machającą rękę Thomasa.
- Sorry, zamyśliłam się. – odparła, ciężko wzdychając. – Mówiłeś coś?
- Mówiłem o tym, że przez te ciągłe koncerty nie było okazji zrobić imprezy na pożegnanie wakacji. – rzekł podekscydowany.
- No racja. Znając ciebie pewnie masz już jakieś plany.
- Myślałem nad tym, aby w ten weekend urządzić imprezkę na otwartym powietrzu. Tam, gdzie zeszłego lata.
- Brzmi świetni. Możesz na mnie liczyć.
- Więc postaram się wszystko ogarnąć. W końcu studia dopiero za miesiąc.
Naturalnie, Thomas zaprosił już pierwszego gościa. Dominik przyjął propozycję bez wykręcania się.
Do szkoły zajechali o równej ósmej. W oczach Kellera można było dostrzec niemałe przerażenie, co szybko udzieliło się tak samo zdenerwowanej nastolatce. Stawiając coraz to kolejne kroki po szkolnym holu stres powoli opuszczał ciała już nieco wyluzowanych nastolatków. Szkoła robiła niezwykłe wrażenie. Był to wielki budynek, który jak można wywnioskować po wyglądzie miał już swoje lata. Właśnie to dawało jej największy urok, w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach. Oboje dotarli do sali, gdzie usiedli razem w jednej ławce. Ich wychowawca to nauczyciel języka angielskiego, który pomimo groźnego wyglądu wydał się naprawdę sympatycznym facetem. Klasa okazała się dość liczna, bo aż trzydziestoosobowa, gdzie z niewielką przewagą w ilości, dominowały dziewczęta. Sylwia spostrzegła wiele znajomych twarzy i ze szkoły podstawowej jak, i z gimnazjum. Cieszyła się, że ci ludzie nie będą dla niej całkiem obcy. Po dwóch godzinach paplaniny starszego mężczyzny, młodzież uzyskała pozwolenie na opuszczenie sali. Nastolatka przywitała się ze starymi znajomymi, a kiedy wszyscy zebrali się do domu, udała się do toalety by zmienić uwierające ją ubranie. Gdy wyszła przebrana, na korytarzu ujrzała czekającego na nią Dominika. Chłopak z racji tego, że nie musiał dzisiaj pracować u wuja w sklepie, postanowił zabrać dziewczynę w swoje ulubione miejsce, czyli na plażę. Droga zajęła im niewiele czasu. Oboje stwierdzili, że to naprawdę świetne miejsce na wagary. 
- Ależ tu pięknie. Tego miejsca jeszcze nie widziałam. - rzekła zdumiona, kładąc się na rozpalony przez promienie słoneczne piasek.
Temperatura na termometrach nadal wskazywała trzydzieści stopni Celsjusza. 
- To jest moje tajne miejsce. Prawie żadnych ludzi tylko ja i natura. - zaśmiał się. - Przychodzę tu jak mi źle, choć teraz to inna sytuacja. - tłumaczył.
- No ja myślę. - odwzajemniła uśmiech.
Nastała chwila ciszy. Dziewczyna nie myśląc, zadała pytanie na temat, którego Dominik unikał jak ognia.
- Pewnie ciężko jest ci żyć bez rodziców? - odważyła się zapytać, ale widząc wyraz twarzy chłopaka, próbowała zmienić temat. - Przepraszam, nie powinnam o to pytać.
- Spokojnie, przyzwyczaiłem się z myślą, że wcale nie obchodzę moich ro... - słowo "rodzice" nie mogło przejść mu przez gardło. - Nawet nie mogę nazwać ich rodziną, alkohol był dla nich ode mnie ważniejszy, gdyby mogli sprzedali by mnie za skrzynkę wódki. Nie kontaktowałem się z nimi przez tyle lat i jest mi obojętne czy nadal żyją, czy może zapili się na śmierć. To jest nie do pojęcia co alkohol robi z mózgiem człowieka. Oni każdy dzień zaczynali od butelki trunku. Kiedy żył dziadek było całkiem inaczej. Na początku próbował ich postawić do pionu, ale gdy zaprzepaścili jego pomoc, odpuścił. Jedyne co mógł zrobić, to uratować mnie od nich. Przygarnął mnie do siebie, opiekował się mną jak tylko mógł. Czułem od niego wielką miłość, jakiej nie dostałem od ojca i matki. Niestety, dziadek był uzależniony od papierosów. To tak samo obrzydliwy nałóg jak alkohol. Przyzwyczaja organizm człowieka i uodparnia na swoje działanie. Pewnego dnia zmarł na raka krtani, to był dla mnie ogromny cios, prosto w serce. Długo nie mogłem się po tym pozbierać. Czułem się jak podrzutek. Cały rok błąkałem się po rodzinach zastępczych, aż zlitował się nade mną wuj. Serce mu się krajało, kiedy widział mnie takiego bez życia, zagubionego. Mam z nim świetny kontakt, zawsze próbuje mi pomóc, w każdej trudnej sytuacji. - westchnął już z nieco lekkim uśmiechem.
Obiecałem sobie, że będę omijał szerokim łukiem i papierosy, i alkohol. Nie chcę skończyć tak jak moja rodzina. Staram się nie myśleć o przeszłości, ale wiadomo, że wszystkich wspomnień nie da się tak po prostu zmazać. Teraz skupiam się na realizacji swoich marzeń, tym co jest obecnie, swojej historii już nie zmienię.
- I słusznie, nie ma co rozpamiętywać tamtych czasów. Życie pisze trudne scenriusze, ale pamiętaj po burzy, zawsze wychodzi słońce. - objęła go ramieniem, dodając wsparcia. - Pamiętaj, że masz mnie, więc z każdym problemem wal prosto z mostu. Ja zawsze służę pomocą. Najgorszym co może być jest duszenie w sobie wszystkich emocji.
- Staram się jak mogę. Choć nie zawsze wychodzi tak jakbym tego chciał. Był nawet moment, że miałem poważne problemy z rówieśnikami. 
- Zobaczysz teraz będzie tylko lepiej. Pod żadnym pozorem, nie można snuć czarnych myśli. Pamietaj!
- Dzięki, za wsparcie. - poklepał ją po plecach. -Będę o tym pamiętać - westchnął, po czym na jego twarzy zagościł cwaniacki uśmieszek. 
- Kto ostatni do wody ten zgniłe jajo. - wstał i zaczął biec, zostawiając za sobą dziewczynę.
- Ej, to niesprawiedliwe. Ty jesteś szybszy. - rzekła zbulwersowana, goniąc rozpędzonego chłopaka.
Cały dzień spędzili na plaży, kąpiąc się i wygłupiając jak małe dzieci. Dominik wreszcie znalazł osobę, z którą może pogadać o wszystkim. A co najważniejsze nie musi się obawiać, że jego sekrety będą na ustach innych rówieśników jak to było w przypadku Evy, której się zwierzył. W końcu mógł się poczuć jak normalny nastolatek. Choć na chwilę bez problemów i bez żadnych trosk. 
Nie miał jednak pojęcia o rzeczywistości, która była dla niego niesamowicie brutalna...
Torebka dziewczyny zaczęła nieoczekiwanie wibrować. Na wyświetlaczu komórki nastolatki pojawił się numer telefonu Reusa. Piłkarz w końcu postanowił dać o sobie znać...

Kolejny rozdział o niczym. :/ Miałam w tym rozdziale postawić na akcję, ale za bardzo się rozpisałam. No cóż, wyszło jak wyszło. Mam już ogólny zarys co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Pomysłów mam nadmiar, lecz czasu nie za wiele. Nie daję rady dodawać nowości co tydzień, więc myślę, że rozdziały będą ukazywać się co dwa tygodnie. Mam nadzieję, że jeszcze chcecie czytać moje wypocinki. Znowu mam trochę zaległości u was, ale postaram się to zmienić. Zostawcie po sobie jakiś ślad.
Na koniec dziękuję Wam, że jesteście ze mną. Pozdrawiam, Sylwia :*