Zrozpaczony Marco dowiedział się, że dziewczyna poroniła, a wszystko, dlatego, że przedawkowała narkotyki. Jednak była to tylko jedna z przyczyn. Drugim powodem były liczne ślady pobicia na jej ciele. Marco nie wiedział co powiedzieć, lekarz patrzył na niego dziwnym wzrokiem. Chłopak od razu pomyślał o towarzystwie w jakim przebywała Camilla. Tylko ktoś z jej otoczenia mógł to zrobić. Lekarz nie pozwolił mu zobaczyć dziewczyny. Była w ciężkim stanie. Chłopak z bezsilności usiadł na krześle przed salą i spuścił wzrok na podłogę . Do głowy przychodziły mu różne myśli. Najbardziej przeżył śmierć nienarodzonego dziecka. Nie myślał wcześniej o nim, ale teraz sobie uświadomił, że Camilla zabiła coś co w niej żyło. Przecież one nie było niczemu winne. Wolałby, aby dziewczyna oddała maleństwo do domu dziecka, oby tylko istniało na tym świecie. Pomimo, że to nie było jego dziecko, byłby w stanie je nawet wychować. Nawet sam. Bardzo lubił małe dzieci. Jego siostra niedawno urodziła synka. Jest jego oczkiem w głowie. Niestety chłopak się otrząsnął. Uświadomił sobie, że tego dziecka już nie ma i nie będzie. Łzy napływały mu do oczu. Był wściekły na Camillę, że postąpiła w tak nieodpowiedzialny sposób. W pewnym momencie zaczął obwiniać sam siebie. Żałował, że tak zareagował na jej ciążę. Może gdyby starał się jej pomóc to dziecko by przeżyło. Po kilku godzinach mógł wejść do sali dziewczyny. Camilla była nieprzytomna. Marco spoglądał na jej twarz. Przypomniał sobie jak kiedyś bardzo ją kochał. Wtedy była zupełnie inna. Niestety ludzie się zmieniają. Siedział przy niej kilka godzin, za oknem już świtało. Oczy kleiły mu się do snu. W końcu usnął na krześle…
***
Nareszcie po tak długim czasie, Sylwia wróciła do normalnego życia. Mówiąc to trzeba mieć na uwadze, że dziewczyna już nie płacze. Często się uśmiecha, wychodzi z domu i spotyka się z przyjaciółmi. W tych bolesnych momentach największe oparcie miała w swoim przyjacielu Thomasie.
On zawsze potrafił ją rozweselić. Jedynym powodem do smutku było to, że Marco do niej nie pisał.
Nawet nie był dostępny. Dziewczyna nie miała z nim kontaktu. W każdy wieczór wchodziła na czat z myślą, że trafi na Marco. Niestety tak się nie stało, ale obiecała sobie, że nie odpuści. Będzie próbować do skutku. Tata pozwolił jej przez kilka dni nocować u Thomasa. Była z tego powody przeszczęśliwa. Leżała właśnie w pokoju obok sypialni przyjaciela. Nagle wszedł bez pukania i cieszył się z niewiadomego powodu.
- Co się stało? – zapytała zaspanym głosem.
- Mam dobrą wiadomość, właśnie dostałem propozycję zagrania koncertu w Düsseldorfie.
Zgodziłem się. Chcesz jechać ze mną?
- Jeszcze pytasz. Oczywiście, że chcę. – rzuciła mu się na szyję.
- To świetnie. Wiedziałem, że się zgodzisz. – cmoknął mnie w policzek.
- A kiedy jest ten koncert? – zapytałam.
- Jutro, a więc wcześniej rano musimy wyjechać.
- Już jutro! A w co ja się ubiorę! Czy ja zdążę się wyszykować?
- Ty zawsze ten sam problem. Chciałbym mieć takie kłopoty jak ty.
- I kto to mówi. Ten co przed lustrem spędza pół dnia. – zaśmiała się.
- Teraz to przesadziłaś. – zaczął ją łaskotać.
- Dobra, tylko żartowałam. – broniła się.
- To ty się szykuj. Ja pakuję sprzęt, dzwonię do chłopaków i ruszamy w trasę.
- Tak jest panie Kranz. – zaśmiała się.
- Wiesz Sylwuś, że cię kocham? – przytulił się do niej.
- Wiem Thomi, ja ciebie też kocham. Ale dosyć tych czułości, bo w końcu nigdy się nie wybierzemy.
- Ok. Już idę. – machnął ręką i wyszedł.
Sylwia zaczęła pakować się do wyjazdu. Uwielbiała jeździć na koncerty z Thomasem. Chłopak świetnie śpiewa, ma talent. Dziewczyna kocha go jak rodzonego brata, a on ją jak siostrę. Nie mogą bez siebie wytrzymać dłużej niż dwóch dni. Jedynie po ostatniej sprzeczce ich rozstanie trwało więcej. Nigdy im się to nie zdarzało, ale to była tylko różnica zdań. Sylwia szykując się znalazła zdjęcia z dzieciństwa. Kiedy Thomi był jej sąsiadem. Oglądała je, a gdy już skończyła, wróciła do pakowania ubrań.
***
Tego samego dnia w Moenchengladbach, Marco Reus zakończył trening. Camilla po wielu namowach swojego byłego chłopaka zgodziła się na odwyk. Ostatnie dni nie były dla niego najlepsze. Całymi wieczorami włóczył się po mieście w niewiadomych celach. Miał już jechać do domu, ale ktoś zapukał w szybę jego auta. Otworzył okno i okazało się, że to był Roman Neustädter, jego nowy kolega z drużyny.
- Marco już myślałem, że mi uciekniesz. Zapomniałem ci powiedzieć, bo jutro wybieramy się z chłopakami na koncert do Düsseldorfu. Może chciałbyś pojechać z nami?
- W sumie czemu nie. Świetny pomysł. Treningu jutro nie ma. Można zabalować.
- Czyli się zgadzasz. Nie pożałujesz. Zadzwonię dzisiaj do ciebie. Opowiem ci o szczegółach.
- Spoko. Może być fajnie. To pa.
- Cześć. Do jutra. – podał mu rękę i odszedł.
Wrócił do swojego mieszkania i jak zwykle się nudził. Miał nadzieję, że w niedługim czasie jego życie się zmieni, bo jak na razie męczyła go ta wieczna rutyna.
***
- Oskar przestań, bo zaraz ci coś zrobię. – wydarła się na niego.
- Przecież ja mam taki piękny głos. – zrobił smutną i niewinną minkę.
- Może i dobrze grasz na perkusji, ale śpiew lepiej zostaw Thomiemu. – wypięła mu język.
- Obrażam się na ciebie. Ja mam przecież anielski głos.
- Tak, aż myszy się z samochodu wyniosły. Nie mogły już tego dłużej słuchać – zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. Nie doceniasz mojego talentu. – i znów zaczął sobie nucić.
- Matt powiedz mu, żeby zrobił coś dla muzyki i przestał śpiewać. Błagam będę ci wdzięczna do końca życia. – klęczała przed nim na kolanach.
- Zaraz go trzepnę, to się opamięta. - podszedł do niego i popsuł mu jego ślicznie ułożoną fryzurkę.
- O nie stary. Teraz to przegiąłeś. Wiesz ile ja ją układałem. Wszystko na marne. – udawał, że płacze.
- Naprawdę. Nie płacz, ale sam jesteś sobie winien. Wiesz, że twój głos nigdy nie zachwycał. To czemu od rana nas tym katujesz? – zapytał Matt, łapiąc się za głowę.
- Może w Polsce nagrałbyś płytę, ale chyba w zespole disco polo. - powiedziała.
- Disco polo! Co to jest? – zdziwił się Oskar i Matthias.
- Może kiedyś wam puszczę, albo zrobimy sobie karaoke party. Będzie niezły ubaw. Wtedy Oskar będziesz miał szansę się wykazać. Obiecuję ci. – miała zaciesz jak nigdy.
- Ok. To już mamy imprezkę załatwioną. – ucieszył się Oskar.
- Thomi tylko ty wiesz o co mi chodzi? – złapała szatyna za ramię.
- Tak. Oskar to będzie przyszła gwiazda disco polo. – pocałował ją w policzek.
- Albo mam pomysł. Następnym razem biorę stopery do uszu. Idealne wyjście. – ucieszyła się, a w chwilę potem jej plan poparli Thomas i Matt.
- To może później o tym pogadamy, a teraz poszlibyśmy przespać się do jakiegoś hotelu. – oznajmił obrażony Oskar.
- Masz rację. Zaraz tu padnę, a za dwanaście godzin koncert. – poparł Oskara, Thomas.
- Znalazłem wcześniej w internecie adres hotelu. Powinien być tu gdzieś niedaleko. – powiedział wpatrzony w ekran laptopa Matt.
- To jest duże miasto na pewno coś się znajdzie. – odparł Thomas i włączył silnik busa.
- Krążymy już tu dziesięć minut i nic. – powiedziała zrezygnowana Sylwia.
- Spokojnie Sylwuś. O w końcu. Ten chyba może być. – nie czekał na odpowiedź pasażerów, tylko zaparkował przed hotelem.
Wzięli swoje rzeczy i udali się do środka. Okazało się, że są tylko wolne dwa pokoje, bo reszta zarezerwowana jest dla jakiejś wycieczki. Byli tak wykończeni, że przystali na tą ofertę. Oczywiście postanowili, że Sylwia będzie w pokoju z Thomasem, a Oskar z Matthiasem. Matt nie był z tego powodu zachwycony. Bał się, że Oskar znowu będzie śpiewać. Nie spytali recepcjonistki, czy są oddzielne łóżka, a jak się okazało w pokojach były jedne łóżka małżeńskie. Sylwii i Thomasowi to nie przeszkadzało wiele razy spali w jednym łóżku, ale oczywiście do niczego nie dochodziło jak można sobie pomyśleć. Gorzej było z Mattem i Oskarem. Byli zszokowani tą sytuacją. Jednak ich zmęczenie wzięło górę. Odświeżyli się i usnęli w jednym łóżku.
***
***
Jako pierwsza z długiej drzemki, o ile to można tak nazwać wybudziła się Sylwia. Thomas smacznie spał tuląc dziewczynę. Oczywiście jak zawsze podczas snu miał na twarzy banana. Dziewczynę bardzo rozczulił jego widok. Uwolniła się z uścisków przyjaciela i podeszła do stolika po telefon. Chciała zobaczyć, która jest godzina. Ten widok ją przeraził i zaczęła panikować.
- Fuck! Thomas wstawaj! Natychmiast! Jest już piąta! – krzyczała na śpiącego chłopaka.
- Sylwuś nie żartuj. Wiem, że mnie oszukujesz, tylko po to, żebym wstał. – nic sobie nie zrobił z jej wrzasków.
- Nie wierzysz! To sobie popatrz. – pokazała mu godzinę w telefonie.
- Co!!! Przecież my nie zdążymy! Za trzy godziny wychodzimy na scenę! – darł się głośniej od dziewczyny.
- Dobra bez paniki! Ty idź pod prysznic. Ja idę obudzić chłopaków, bo zapewne te śpiochy jeszcze chrapią. – podreptała do ich pokoju.
Kiedy otworzyła ich drzwi myślała, że wybuchnie śmiechem. Zobaczyła Oskara leżącego na podłodze. Cóż za biedak. Musiał mieć twardy sen, skoro się nie obudził po tym upadku. Winowajcą tego widoku był zapewne Matthias, który leżał na samej krawędzi łóżka. Dziewczyna nie chciała wiedzieć, co wcześniej działo się na ich łożu. Chwilę popatrzyła na nich, aż w końcu przypomniała sobie po co tu przyszła.
- Ej chłopaki wstawać! Za trzy godziny koncert! – wrzasnęła jak najgłośniej i ściągnęła kołdrę z Matta.
- Już wstaję. Tylko nie krzycz! – odparł Matt.
- Ty serio mówisz. Jest już tak późno. Czemu nas nie obudziłaś wcześniej? – odpowiedział Oskar, wstając z podłogi.
- Bo matoły, sama dopiero wstałam! Idę się ubrać. Za godzinę macie być gotowi. – wyszła.
- A tak właściwie czemu ja spałem na podłodze? Wszystko mnie boli. – spytał łapiąc się za kark i placy zdziwiony Oskar.
- Wiesz, że nie wiem, później nad tym pomyślimy. – odparł Matt.
- To ty mnie zwaliłeś z łóżka grubasie. – uświadomił sobie zły Oskar.
- Ja grubas? Ja? Nie będę ci teraz wypominał twoich nocnych spotkań z lodówką. – śmiał się z niego Matt.
- Dobra ja idę coś zjeść, bo jestem przez ciebie głodny. Wkurzyłeś mnie. – rzekł Oskar.
- A nie mówiłem. Tylko się nie przejedz, bo cię będzie brzuszek bolał. – rzucił mu na odchodne Matt.
Do występu chłopaków zostały dwie godziny. Thomas był już przygotowany. Siedział na łóżku i cały czas przyglądał się dziewczynie. Sylwia była już prawie gotowa. Ubrała się, zrobiła lekki makijaż, a następnie lokówką zaczęła kręcić włosy. Po godzinie wszyscy byli gotowi. Wsiedli do busa i pojechali w miejsce, gdzie miał odbyć się koncert „Freiheit”. Gdy dojechali, byli mile zaskoczeni, ponieważ scena była niedaleko plaży miejskiej. Podobały im się takie klimaty. Chłopaki dostali namiot za sceną, dziewczyna siedziała tam z nimi, aż do momentu ich wyjścia. Kiedy rozpoczęli koncert, Sylwia udała się przed scenę, stała tuż za barierkami. Thomas, gdy śpiewał cały czas się do niej uśmiechał.
Dziewczyna promieniała. Zaśpiewali dwie piosenki, a potem Thomas przywitał się z publicznością.
- Witam wszystkich serdecznie! Jak się bawicie? Mam nadzieję, że wam się podoba. Umiecie zrobić hałas! – gdy to wypowiedział cała publiczność, zaczęła drzeć się wniebogłosy.
- W końcu słyszę, że tu jesteście! Chciałbym teraz kogoś poprosić na scenę, moją ukochaną przyjaciółkę. Sylwuś zaśpiewasz ze mną? – spytał patrząc na nią.
- O nie zabiję go! Uduszę! Przecież mnie trema zeżre! Spalę się ze wstydy! W domu śpiewam z nim w duecie, ale to tylko dla żartów. Ja wcale nie mam głosu! – mówiła sobie w myślach, idąc na scenę.
- Po co ja tam idę. Może uda mi się jeszcze uciec. – kontynuowała swoje myśli.
- Jest moja gwiazdeczka, a teraz zagramy utwór o przyjaźni. Specjalnie dla was.
- To akurat nie wychodzi mi najgorzej. Chyba dam radę. – pomyślała
Zaczęli śpiewać. Sylwia na początku czuła stres, ale z każdą minutą coraz bardziej się rozkręcała. Poruszała się swobodnie, cały czas się uśmiechając…
***
Marco i reszta chłopaków dojechali do celu. Całkiem dobrze się bawili. Siedzieli przy stoliku popijając piwo. Muzyka jako grał zespół też przypadła im do gustu. Marco u siebie w domu miał wiele rockowych płyt, których często słuchał. Skończył mu się napój, więc podszedł do baru. Czekając, aż w końcu obsłuży go barman, usłyszał ze sceny piękny głos dziewczyny. Zafascynowany jej wokalem, odwrócił się i szedł, aby ujrzeć osobę, która to śpiewa. Kiedy ją ujrzał był w szoku, taka chudzinka, a ma głos jak dzwon, a w dodatku taka piękna. Wpatrywał się w nią, dopóki nie skończyła. Gdy już zeszła ze sceny, poszła do baru po coś do picia. Zamówiła sobie sok pomarańczowy i chciała wrócić za scenę, do namiotu chłopaków. Po drodze zaczepił ją Marco.
- Hej. Ślicznie śpiewałaś. Jesteś piosenkarką? – zagadał, uśmiechając się.
- Nie. To taki spontan, wymyślony przez mojego przyjaciela. – zaśmiała się.
- Naprawdę? Jestem pod wielkim wrażeniem. – odparł zszokowany.
- Wiesz co muszę już iść! Dzięki, że ci się podobało.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. – powiedział z nadzieją.
- Być może, a więc do zobaczenia kiedyś. – uśmiechnęła się i odeszła.
- Do zobaczenia. – odwzajemnił jej uśmiech i wrócił do kolegów.
Rozdział dodaję trochę wcześniej. Rozpisałam się jak nigdy. Mam nadzieję, że będzie chciało się wam to czytać. Może chciałby ktoś polecić u siebie mojego bloga. Byłabym ogromnie wdzięczna i na pewno odwdzięczyłabym się tym samym.
Jeżeli rozdział wam się podoba to proszę o komentarze. Pozdrawiam Sylwia :*
NASI BORUSSEN <3