Był już tak bliski celu,
bliski spotkania z Sylwią. Od Dortmundu dzieliło go zaledwie kilka kilometrów.
W jego głowie panował wielki zamęt, ani na chwilę nie mógł uporządkować myśli. Miał wątpliwości
czy jadąc do niej, postępuje właściwie. Doskonale wiedział, że takim spotkaniem
na pewno ją zrani, a dokładniej jego przebiegiem i zakończeniem. Ogólnie rzecz
biorąc to ma być ich pożegnanie. Choć nie chce musi ją zostawić samą,
zwyczajnie będzie musiał ją porzucić. Tak bardzo się do siebie zbliżyli, zdobył
jej zaufanie, a teraz nagle to co zyskał w jednej chwili może stracić. Nie
wiedział jak to rozegrać, chciał ją po prostu zobaczyć. Może to samolubne, ale
gdyby odszedł bez słowa, bez żadnego pożegnania, czułby się jak zwykły śmieć
bez serca, bez uczuć. Niestety i tak po części zachowuje się jakby nim był.
Znowu rozdział tak późno, ale w ogóle nie mogła zabrać się za pisanie, do tego brak motywacji. Zaległości u was po raz kolejny są, dlatego, że miałam problem z dostępem do internetu...
Dobra koniec narzekań, nawet nie miałam okazji złożyć wam życzeń, ale mam nadzieję, że święta minęły wam w przyjemnej i radosnej atmosferze. Nowy rok, nowe wyzwania, oby ten rok był jeszcze lepszy od poprzedniego, będę chociaż się łudzić. Wszystkiego Najlepszego Dla Was!
Ach przysiadłam sobie wczoraj do pisania i tak trochę się rozpisałam, więc jak będzie co najmniej 10 komentarzy to dam kolejny rozdział, może do środy do moich urodzin coś się uzbiera. :) Wydaję mi się, że tamten rozdział będzie ciekawszy. Potrzebuję motywacji, chcę wiedzieć czy mam dalej pisać :/ Zabieram się za wasze blogi i za pisanie 18 rozdziału. Już nie przynudzam. :) Pozdrawiam cieplutko :*
- Marco, na pewno wiesz co
robisz? – zapytał jeszcze spokojnym tonem Roman.
- Wiesz, ostatnimi czasy
nic w moim życiu nie jest pewne. – odruchowo złapał się za rozpalone od
gorączki czoło. – Mógłbyś zjechać na pobocze? – znowu poczuł gwałtowne
uderzenia gorąca.
Kierowca pojazdu kiwnął
głową, po czym zatrzymał się na niewielkim odcinku drogi. Blondyn natychmiast
wysiadł z auta nie przestając, obejmować bolącej głowy.
-A co jeśli zdradzisz się
ze swoją chorobą, co jeśli wszystko wyjdzie na jaw? Popatrz na siebie, zobacz w
jakim ty jesteś stanie. – Roman nie mógł, znieść widoku cierpiącego
przyjaciela.
- Jeżeli ty będziesz
trzymał język za zębami to Sylwia o niczym się nie dowie. Nie stchórzę, kiedy
jestem już tak blisko. Nawet nie wiesz, jak mi jej brakowało, jestem idiotą, że
się tyle do niej nie odzywałem. Zamiast korzystać z czasu, który mi został tu w
Niemczech, gdzie mogłem spędzić z nią jeszcze tyle chwil, zachowałem się jak
frajer. Muszę ją ujrzeć, choć ten ostatni raz, rozumiesz? – nie ukrywał swoich
łez, które rzewnie spływały po jego policzku, jeszcze nigdy nie był w tak
trudnej sytuacji.
- To twoja decyzja, nie
będę się mieszał. Zrobisz jak zechcesz, ale pamiętaj, że cię ostrzegałem. – głośno
trzaskając drzwiami wrócił do samochodu.
Reus połknął garstkę
pastylek, dzięki nim mógł doprowadzić się do normalnego stanu. Wziął
kilka głębokich oddechów, a zaraz potem wsiadając do samochodu udał się w ślady
przyjaciela. Żaden z nich nie miał zamiaru się odezwać, po krótkiej chwili
Roman odpalił pojazd i ruszyli w dalszą część drogi.
***
W tym samym czasie w
Dortmundzie trwały przygotowania do imprezy. Pożegnanie lata, które co roku
organizowali Thomas z Oskarem było niezapomnianym wydarzeniem. Chłopaki właśnie
dopinali wszystko na ostatni guzik. Zaprosili z grona znajomych jakieś
kilkadziesiąt osób. A wszystko odbywało się na terenie ogromnego domku
letniskowego Oskara, którego pokoi użyczał dla wszystkich gości. Centrum
przyjęcia odbywało się na zewnątrz, czyli na świeżym powietrzu. Idealna
lokalizacja na tego typu zabawy. Trzeba także podkreślić, że domek znajdował
się nad niewielkim jeziorem.
- Córeczko i pamiętaj,
żebyś za bardzo nie szalała. Nie chcę cię potem szukać po jakichś szpitalach. –
przestrzegał nastolatkę zatroskany ojciec.
- Niech się pan nie
martwi. Dopilnuję, aby Sylwia nam się za mocno nie rozbrykała. – obiecywał
Thomas.
- Z pewnością będzie
grzeczna, jak aniołek. Położę ją spać przed północą, a alkoholu nie wypije ani
kropelki. – wtórował mu Oskar.
- Oskar, z tym piciem to
lekka przesada, wcześniej mówiłeś co innego. Ja tu zaopatrzyłam się w pół
litra, a ty teraz takie głupoty wygadujesz. – zbulwersował się brunetka.
- Chyba, że połowa z tego
dla mnie. A ty najwyżej wypijesz kilka kieliszków. – żartował dalej perkusista.
- Słucham? Żartujecie
sobie ze mnie? W innym przypadku zabieram cię z powrotem do domu. – nie
dowierzał w słowa córki.
- Głupole. No oczywiście,
że robią sobie z pana żarty. Sylwię alkohol nie kręci, więc może być pan o nią
spokojny. – zapewniał ojca przyjaciółki Thomas.
- Tato, chyba masz do mnie
zaufanie. Wiesz, jaka jestem naprawdę. Bądź spokojny, nic głupiego nie zrobię.
- No już dobrze. Thomas,
ufam ci bezgranicznie i wierzę, że nie dasz nikomu skrzywdzić mojej jedynej
córeczki. Nie będę wam już przeszkadzał, więc bawcie się dobrze. – na koniec
pożegnał całe towarzystwo.
- Dziękujemy! Do widzenia!
– odparli chórem.
Ucałował nastolatkę i z
piskiem opon odjechał. Relacje Sylwii z ojcem uległy znacznej zmianie. Pan
Nowak zrozumiał wiele spraw. Nie chciał tracić dobrego kontaktu z Sylwią,
dlatego wolał przyznać się do błędów jakich dokonał w swoim wcześniejszym
zachowaniu. Przez kilka dni sporo ze sobą rozmawiali. W tym czasie ojciec
przeprosił dziewczynę za wszystkie oszczerstwa, które rzucał w stronę Marco.
Podkreślił, że był głupi oceniając piłkarza wcale go nie znając. Obiecał, że
kiedy pozna chłopaka córki, dla jej dobra będzie starał się zaakceptować jej
wybór. Nie chce znowu jej tracić, więc
zgodzi się na wszystko. Dla niego liczy się wyłącznie jej dobro i szczęście. W
końcu ma tylko ją, żonę już prawie stracił. Matka Sylwii przebywa nadal w
Polsce, rzadko kontaktując się z córką. A wracając do sprawy rozwodowej
rodziców dziewczyny odbędzie się dokładnie za miesiąc…
- Nie ma jeszcze Dominika?
– zapytała rozglądając się wokoło.
- Coś wspominał, że może
się spóźnić. – odparł Thomas. – Marco będzie?
- Obiecał, że przyjedzie.
Mam nadzieję, że dotrzyma obietnicy. – westchnęła dziewczyna, na jej policzkach
ukazał się lekki rumieniec, zawsze tak było kiedy zaczynała o nim myśleć. – W
takim razie, idę na górę się przebrać. – ruszyła do specjalnie przygotowanego
dla niej pokoju, gdzie miała spędzić noc.
***
Serce waliło jej jak
oszalałe, czuła chmarę motylków latających w jej brzuchu . Dostrzegła blondyna,
opierającego się o poręcz tarasu. Stał odwrócony do niej plecami, tępo wpatrywał się w horyzont. Nawet nie
usłyszał cichych kroków ukochanej. Dziewczyna zbliżyła się i delikatnie
zasłoniła rękoma, oczy chłopaka. W pierwszej chwili blondyn nieco się
przestraszył, ale później rozpoznał unoszący się w powietrzu zapach perfum
brunetki. Odwrócił się do niej tak, że stykali się do siebie czubkami nosów.
Oboje promienieli z radości, tak bardzo tego pragnęli. Sylwia z całych sił
przytuliła się do Marco, a z jej oczu popłynęły łzy szczęścia.
- Przepraszam… Przepraszam
za wszystko… - szeptał, przez chwilę całując jej czoło. – Jestem dupkiem, że
nie dawałem o sobie znać, jest mi z tym strasznie głupio.
- Nie masz mnie za co
przepraszać, ja się wcale na ciebie nie gniewam. Wszystko rozumiem, przecież
masz też swoje życie zawodowe. Jesteś piłkarzem i wiem, że większość czasu
spędzasz na meczach, treningach. Co prawda było mi trochę przykro, że nie
dzwonisz, ale w myślach cały czas cię usprawiedliwiałam.
- Jesteś cudowna, ale
nadal czuję się winny. Jak ja mogłem cię tak zaniedbać.
- Możesz jeszcze wszystko
nadrobić. – znowu wtuliła się w chłopaka.
W tej chwili Marco poczuł się najgorzej,
przecież nie będzie mógł już nadrobić straconego czasu, wręcz przeciwnie to
ostatnie godziny jakie razem spędzają.
Miał uczucie, że jego serce zaczyna krwawić.
Wszystko co teraz powiedział brzmiało jakby chciał na nowo naprawić ich
relacje, a przecież wcale tak nie jest. Musi jeszcze dziś zakończyć ten
związek, to była jego ostateczna decyzja. Lecz nie pomyślał o emocjach, które
wszystko mogą popsuć. Boi się, że słowami, skrzywdzi ją jeszcze bardziej. Ich
rozstanie chciał odwlec w czasie, dlatego postanowił, że poważną rozmowę odbędą
wieczorem. Zdecydował, że na ten moment będzie udawał, że wszystko jest w
porządku. Tak, jakby żadnej choroby, wyjazdu, rozstania wcale nie było. Chce
skupić się na chwili obecnej, na widoku szczęśliwej dziewczyny.
- Zakochańce, może
zejdziecie do reszty towarzystwa. Jeszcze nacieszycie się sobą. – zawołał z
bananem na twarzy Thomas.
- Thomi, zajmij się lepiej
Laurą, bo Oskar ci ją znowu sprzątnie sprzed nosa. – odgryzła się brunetka. –
Tylko zobacz jak ją mierzy wzrokiem. – zaśmiała się.
Thomas tylko zmrużył oczy
i wrócił do bawiących się znajomych, a dokładniej do swojej dziewczyny.
Skorzystał z rady najlepszej przyjaciółki. Po chwili czułości, Sylwia i Marco
obejmując się, dołączyli do przyjaciół...
***
- No nareszcie. To co? Smażę wam coś do jedzenia, widzę Sylwia jak patrzysz na to mięsko. – mówił
Thomas, stojąc przy grillu.
- Tylko nie spal jak
zwykle. Chcę karkówkę, a nie węgiel. – postawiła warunek nastolatka.
- Bardzo śmieszne. – rzekł
urażony.
- Oskar, miałeś rozdawać
gościom napój. A ty stoisz jak kołek i nic. Co z ciebie za gospodarz. – zaczął
sprzeczkę Kranz.
- Z ciebie wcale nie
lepszy, mógłbyś te skrzynki z piwem wyjąć z samochodu albo chociaż powiedzieć
mi, że tam właśnie są. Ale nie, muszę się domyślać. – bronił się Oskar.
- Chłopaki przestańcie się
kłócić. Oskar trzymaj kluczyki i przynieś w końcu to co masz przynieść, a ty
Thomas lepiej skup się na grillu, bo coś tu śmierdzi. A na dodatek coś ci
się tam pali. – zabrała głos Laura.
- Auuu… Moja noga… -
Thomas za mocno poruszył węglem i rozżarzona bryłka spadła prosto na jego
stopę.
- Wiedziałam, że tak
będzie. Normalnie jak dziecko. Choć biedaku, w kuchni powinna być apteczka. A z
waszej kiełbaski chyba nici. – zaśmiała się Laura, patrząc na czarne coś, które
jeszcze niedawno było mięsem.
- Czarownica! – krzyknął
Thomas, patrząc na Sylwię.
Całe towarzystwo wybuchło
śmiechem, a władzę nad grillem przejął Roman. W młodości powtarzał sobie, że
jeżeli nie uda mu się zostać zawodowym piłkarzem, to otworzy własną restaurację
i zostanie tam szefem kuchni. Nie tylko kocha jeść, ale także uwielbia gotować.
Można pozazdrościć Monie – wybrance jego serca.
Oskar poznosił z auta
kilka skrzynek piwa i zaczął rozdawać gościom.
- Marco, łap! – rzucił w
stronę piłkarza puszkę złotego napoju.
- Dzisiaj nie piję. –
wiedział, że nie może mieszać alkoholu z lekami, które regularnie zażywał.
- No co ty? Z nami się nie
napijesz? – zdziwił się Oskar.
- Ja z wami nie wypiję, za
to Roman nie będzie się dziś ograniczał. – wybronił się z wszelkich pytań na
temat alkoholu, dostrzegł również radość w oczach Sylwii.
- To prawda, a jedzonko
już gotowe. Oskar podawaj mi talerzyki.
– chcąc ratować przyjaciela, potwierdził jego wersję.
- Okej, a gdzie Thomas?
Ten węgiel, a nie jedzenie to jego popis kulinarny?
- Niestety, Bóg nie
obdarował go talentem kulinarskim. Dobrze, że chociaż śpiewać potrafi. A
wracając do jego gotowania, to przed chwilą nasz kucharz sparzył sobie nogę
węglem. – wytłumaczyła Sylwia.
- Co za fajtłapa, żeby
spieprzyć karkówkę to już naprawdę trzeba być zdolnym. -
zaśmiał się . – O wilku mowa, idzie nasz wielki MasterChef. – popatrzył
na kuśtykającego Thomasa i na trzymająco go za rękę Laurę.
- I z czego rżysz jak
kobyła Piłsudskiego. – zwrócił się Thomas do Oskara.
- Z ciebie i z twojego
ślamazarstwa. Wątpiłem, ale muszę
przyznać, że ty to jednak, jesteś uzdolniony wszechstronnie. – dalej nabijał się z
przyjaciela.
- Jeszcze jedno słowo, a
szukam nowego perkusisty, więc uważaj. – zagroził.
Po tym szantażu, Oskar
momentalnie ucichł. Reszta wieczoru minęła w dość przyjemnej i luźnej
atmosferze. Chłopaki dalej sobie dogryzali, ale już wyłącznie w celu
rozśmieszenia towarzystwa. Na imprezie pojawił się również Dominik,
ale przyjaciele nie spostrzegli go, gdyż zaczepiła go siedząca przy innym stole koleżanka z klasy. Chciał podejść i się przywitać, ale rozmawiając z dziewczyną, która wydawała się być bardzo sympatyczna, zupełnie o tym zapomniał.
Jeszcze było widno, więc Marco widząc przy brzegu małą
łódkę, wpadł na genialny pomysł, aby udać się z Sylwią na intymną wyprawę...ale przyjaciele nie spostrzegli go, gdyż zaczepiła go siedząca przy innym stole koleżanka z klasy. Chciał podejść i się przywitać, ale rozmawiając z dziewczyną, która wydawała się być bardzo sympatyczna, zupełnie o tym zapomniał.
Znowu rozdział tak późno, ale w ogóle nie mogła zabrać się za pisanie, do tego brak motywacji. Zaległości u was po raz kolejny są, dlatego, że miałam problem z dostępem do internetu...
Dobra koniec narzekań, nawet nie miałam okazji złożyć wam życzeń, ale mam nadzieję, że święta minęły wam w przyjemnej i radosnej atmosferze. Nowy rok, nowe wyzwania, oby ten rok był jeszcze lepszy od poprzedniego, będę chociaż się łudzić. Wszystkiego Najlepszego Dla Was!
Ach przysiadłam sobie wczoraj do pisania i tak trochę się rozpisałam, więc jak będzie co najmniej 10 komentarzy to dam kolejny rozdział, może do środy do moich urodzin coś się uzbiera. :) Wydaję mi się, że tamten rozdział będzie ciekawszy. Potrzebuję motywacji, chcę wiedzieć czy mam dalej pisać :/ Zabieram się za wasze blogi i za pisanie 18 rozdziału. Już nie przynudzam. :) Pozdrawiam cieplutko :*
Zajebisty rozdział jak zawsze. Nareszcie Marco i Sylwia się spotkali. Ciekawe jak przebiegnie ta ich wyprawa łódką , mam nadzieję że będzie fajnie 😉 jaki ten tata Sylwii troskliwy 😃 czekam na nn z niecierpliwością. Pozdrawiam ciepło i zapraszam na moje blogi, wczoraj pojawily sie nowości :***
OdpowiedzUsuńnie! oni muszą być razem :'( boje się kolejnego....
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. Zresztą, jak wszystkie. Kochana, muszę przyznać - masz ogromny talent.
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję, że Marco i Sylwia będą razem. Idealnie do siebie pasują. Nie możesz ich rozdzielić.
A, więc wyczytałam, że w środę masz urodzinki. Z tej okazji życzę Ci wszystkiego najlepszego, zdrówka, prawdziwych przyjaciół, samych uśmiechów, wiecznie święcącego słoneczka, weny, wygranej w jakimś konkursie literackim i spełnienia marzeń. Buziaki kochana :**
Kamila
Dziękuję bardzo za życzenia :*
UsuńPiękny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńWarto było czekać <3 .
Marco nie może z nią zerwać ;c
Czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
Cudowny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńAle niech MArco z nią nie zrywa..
Niech powie prawdę o tej chorobie... :(
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na
nowy blog, a właściwie to blogi o BVB :D
Jeżeli ci się zpodobają to zapraszam również do
obserwacji i komentowania :D
pilkarski-mezalians.blogspot.com
jednadziewczynatysiaceproblemow.blogspot.com
Co jak co, ale naprawdę warto było czekać. Hmm, chcesz wiedzieć czy dalej pisać... Powiem tyle: Tak, tak i jeszcze raz TAK! Uwielbiam tego bloga, dlatego nie miałabyś życia, gdybyś go tak po prostu teraz, sobie odpuściła xD Mam nadzieję, że podczas tej MIŁEJ, lub nie ;( wyprawy łódką stanie się coś na co wszyscy czekamy. Czyli... Eh nie wiem :D Po prostu coś dobrego lub emocjonującego... Z emocjami, NO! To ja Cię ciepło Pozdrawiam i chamsko w komentarzu zaproszę do siebie, wybacz ... The-story-is-complicated.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSwietny blog
OdpowiedzUsuńEj niech Marco nie zrywa z Sylwią.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://red-sky1.blogspot.com/
Świetny! Przeczytałam twój blog w 1 dzień :3. Fantastyczny! Nie mogę doczekać się następnego! :) pozdrawiam :)!
OdpowiedzUsuńpisz dalej nie przestawaj ! :d
OdpowiedzUsuńa rozdział jak zwykle świetny czekam na next'a :)
szkoda mi Marco ;(
OdpowiedzUsuńAle mam nadziej że powie jej prawde :*
Nie mogę się doczekać !
Pisz dalej jesteś wielka <3
nadrobiłam rozdziały :)
OdpowiedzUsuńAż mi normalnie przykro, że Marco cos takiego spotkało.
Mam nadzieje, ze się jednak nie rozstaną ...
Pozdrawiam:)
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
no oni musza być razem, nie ma innej opcji!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
Buziaki:**
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Bardzo ciekawy rozdzial. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdzial. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńNADROBIŁAM I BARDZO BARDZO BARDZO PODOBA MI SIĘ TWÓJ BLOG :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuję!
OdpowiedzUsuńMiałam zaległości... Ale nadrobiłam !:d
Rozdział super. Zresztą jak zawsze!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na następny!
www.we-happened.blogspot.com
Marco i Sylwia muszą być dalej razem! ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
-Kamila ;>